Z końcem kwietnia Kazimierz Marcinkiewicz niemal na pewno straci pracę w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju - donosi "Dziennik". Zdaniem gazety misji nie przedłuży mu prezes NBP Sławomir Skrzypek. Sam Marcinkiewicz ma ponoć liczyć na przejęcie fotela premiera, gdy Donaldowi Tuskowi uda się zostać prezydentem.
- Nie wykluczam, że kolejnym polskim dyrektorem w EBOiR będzie Zyta Gilowska - powiedział gazecie anonimowy współpracownik Skrzypka, "pozostający w ścisłym kontakcie" z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Tydzień temu Zyta Gilowska zrezygnowała z mandatu poselskiego. Jako powód podała własną chorobę serca i konieczność opieki nad obłożnie chorą matką. Tłumaczenie to straciłoby na wiarygodności, gdyby zdecydowała się na wyjazd na lukratywną funkcję w Londynie.
Jednak zaraz po jej rezygnacji Jarosław Kaczyński wprost zapowiedział, że doświadczenie byłej wicepremier i minister finansów "będzie jeszcze przez PiS wykorzystywane".
Nie jest tajemnicą, że placówka w Londynie to sprawa polityczna. Według "Dziennika" PiS ma pretensje do Marcinkiewicza, że włączał się w życie polityczne, choć obiecał, że robić tego nie będzie.
Sam były premier zdradza, że na wypadek gdyby Skrzypek nie wskazał go jako polskiego kandydata na majowej sesji gubernatorów EBOiR w Kijowie, to jest na taki wariant przygotowany - Byłbym rozczarowany, ale mam warianty rezerwowe na wypadek, gdyby tak się stało - mówi Marcinkiewicz.
Według "Dziennika" pozostawanie przez kolejny rok poza Polską to element planu Marcinkiewicza. Planu, który jest opisywany przez polityków pozostających z nim w stałym kontakcie jako powrót do polityki w wielkim stylu, z wielkim kapitałem, najlepiej od razu dającym się przekuć w wyborczy sukces. - Kazimierz nie jest pewny, czy Platforma nie da mu jednak teki premiera, jak Donald Tusk wystartuje na prezydenta - opowiada "Dziennikowi" jeden z jego politycznych przyjaciół.
Nieoficjalnie politycy PO przyznają, że mają kłopot z powrotem Marcinkiewicza do polityki. Chcą wykorzystać jego popularność, nie pozwalając jednak, by stał się zagrożeniem dla Donalda Tuska. Pewne plany z Marcinkiewiczem wiąże też grupa konserwatystów w Platformie. Jarosław Gowin w rozmowie z "Dziennikiem" mówi, że wolałby, żeby Marcinkiewicz swoją zasłużoną rolę w polityce odgrywał na miejscu. - Ale start w eurowyborach z list PO to też byłby świetny plan - asekuruje się poseł z Krakowa.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl