Na autostradzie A4 odbyły się oględziny miejsca wczorajszego wypadku limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy. Jedna z jezdni była zamknięta. Doprowadziło to do powstania olbrzymiego korka. - Przez te trzy godziny przejechałam cztery kilometry - mówiła w rozmowie z tvn24.pl jedna ze stojących w korku. Nagranie otrzymaliśmy na Kontakt24.
- Jadę z Wrocławia. Próbuję dostać się do Opola. Wracam z pracy i stoję w gigantycznym korku. Już trzy godziny. Przez te trzy godziny przejechałam cztery kilometry. Co jakiś czas coś się rusza po kawałku. Ten korek jest po horyzont, końca go nie widać - powiedziała tvn24.pl pani Elżbieta, która utknęła na A4.
"Paraliż"
Dodała, że kierowcy nie otrzymali żadnych komunikatów dotyczących utrudnień. - To paraliż, tragedia. Jestem zmęczona, ludzie mają już dość - skomentowała sytuację.
- Stoimy od 30 minut na autostradzie, bo policja wielce bada wypadek. Dzieci mi płaczą w samochodzie. Dzwoniłem na 112. Powiedzieli mi, że utrudnienia miały potrwać godzinę. Dzwoniłem do GDDKiA, powiedzieli, że autostrada jest zablokowana od godz. 13. Tyle godzin badają wczorajszy wypadek? Wpuścili nas na autostradę. Nie ma możliwości zjechania, wyjechania – powiedział inny kierowca, pan Robert.
Jak powiedział autor przesłanego na Kontakt24 filmu, korek na autostradzie miał 15 km.
GDDKiA informuje, że utrudnienia się już zakończyły. Oględziny na miejscu trwały od godziny 13.
Wypadek prezydenckiej limuzyny
W czasie piątkowego przejazdu prezydenckiej kolumny autostradą A4 na terenie woj. opolskiego w jednym z pojazdów uszkodzeniu uległa opona, a auto wpadło do rowu. Prezydentowi Andrzejowi Dudzie ani żadnej z towarzyszących mu osób, nic się nie stało. Przyczyny zdarzenia badają prokuratura i BOR.
Autor: mart/kk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 | Czosnek