- To zemsta Antoniego Macierewicza, zemsta z niskich pobudek za odebranie mu poświadczenia bezpieczeństwa w 2008 roku - mówił generał Janusz Nosek, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego w "Piaskiem po oczach". Odniósł się w ten sposób do zarzutów postawionych mu przez prokuraturę. Generał komentował także kulisy ujawnienia raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Prokuratura postawiła zarzut generałowi Januszowi Noskowi z rozdziału Kodeksu karnego, który wymienia "przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej" - dowiedział się portal tvn24.pl. Następcy Noska w fotelu szefa SKW - generałowi Piotrowi Pytlowi - wojskowi prokuratorzy przedstawili z kolei zarzut z artykułu 231 Kodeksu karnego dotyczący przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków.
Obaj zostali wezwani 6 grudnia do prokuratury w Warszawie. Pytel na przesłuchanie został dowieziony przez Żandarmerię Wojskową.
- Nie przyznałem się do postawionego mi zarzutu i nie zamierzam się do niego przyznać. Czekam na akt oskarżenia i będę dochodził swoich praw przed sądem - zapowiedział w piątek w TVN24 generał Nosek.
"Polityka resortu obrony jest zbieżna z interesem rosyjskim"
Pytany w "Piaskiem po oczach", czy wszczęcie przeciw niemu śledztwa jest wyrazem "zemsty" szefa MON, generał Nosek odpowiedział: - Jest to zemsta Antoniego Macierewicza, zemsta z niskich pobudek za odebraniu mu poświadczenia bezpieczeństwa w 2008 roku.
Jak zaznaczył, to "pułkownik Grzegorz Reszka (były szef SKW - red.) wszczął postępowanie (wobec Macierewicza - red.)". - A ja podjąłem decyzję o odebraniu mu poświadczenia bezpieczeństwa, dlatego że sytuacja, którą zastaliśmy w SKW była dramatyczna - dodał.
Jak mówił, między innymi "skopiowano i wyniesiono, do dziś nie wiadomo gdzie i w jaki sposób, całe archiwum Wojskowych Służb Informacyjnych".
- Co roku odbywa się pod Brukselą, w kwaterze głównej NATO konferencja szefów kontrwywiadu państw NATO-wskich. W 2007 roku, czyli tuż po publikacji raportu WSI, ludzie Antoniego Macierewicza pojechali tam i rozdawali przetłumaczony na różne języki w wybranych fragmentach, raport z weryfikacji WSI - kontynuował.
Podkreślił, że rok później, pełniąc obowiązki szefa SKW, "pojechał na tę konferencją i świecił oczami". Jak mówił, musiał tłumaczyć między innymi, że pracownicy WSI "nie współpracowali z rosyjską agenturą". Dodał również, że Macierewicz "publikując ten raport, ujawnił wiele faktów".
Pytanie, czy przeraża go fakt, że Antoni Macierewicz pełni funkcję ministra obrony narodowej, odparł: - Tak, przeraża mnie to i jako obywatel czuję się mocno zaniepokojony. Bo polityka, którą resort obrony realizuje, jest w mojej ocenie zbieżna z interesem rosyjskim - podsumował.
"Te zarzuty świadczą o kompletnym dyletanctwie"
Generałowi Noskowi przedstawiono zarzut działania na rzecz obcego wywiadu - usłyszeliśmy od dwóch niezależnych od siebie źródeł. Według naszych rozmówców współpraca miała polegać na podpisaniu umowy o współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską FSB w 2010 roku. Dodatkowo generał miał wysłać na miejsce katastrofy w Smoleńsku podległych sobie oficerów, czym miał ich narazić na dekonspirację przed rosyjskimi służbami.
- Nie było żadnej zażyłości, nie było żadnej bliskości. Sytuacja po tragedii smoleńskiej była wyjątkowa. Kontakty z taką służbą uważałem wtedy za niezbędne zarówno dla polepszenia prac komisji Millera, a także z powodu wycofania naszych wojsk z Afganistanu - przekonywał generał.
Dodał, że "to był jego obowiązek, wszystkie te kontakty odbywały się w sposób legalny, to znaczy po uzyskaniu zgody premiera Donalda Tuska".
Na uwagę, że zdaniem prokuratury i Ministerstwa Obrony Narodowej rozmowy odbywały się bez zgody ówczesnego szefa rządu, Nosek odparł: - To jest wszystko kłamstwo.
- Była zgoda premiera wydana na piśmie w 2011 roku w grudniu, kiedy te kontakty mogły przybrać w przyszłości formę jakiejś współpracy - dodał.
Generał stwierdził, że "zarzuty tego typu świadczą nie tylko o podłości osób, które je stawiają, ale też o kompletnym dyletanctwie".
Pytany o to, czy śledztwo wszczęte przeciw niemu i generałowi Pytlowi miało stanowić próbę "dotarcia" do Donalda Tuska, Nosek odpowiedział: - Była tak próba w mojej ocenie. Próba spaliła na panewce, bo nawet tego zarzutu o przekroczeniu obowiązków nie dało się obronić.
- Do ubiegłego tygodnia wydawało mi się to nierealne, ale poziom absurdu, ignorancji dla zrozumienia dokumentu, który się czyta, przeszedł najśmielsze oczekiwania. Tak że nie jestem dzisiaj w stanie wykluczyć żadnej możliwości, jak eskalować będzie ta sprawa - przyznał.
Autor: JZ//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24