Gdyńska prokuratura wszczęła śledztwo, w którym przyjrzy się działalności Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś" z Gdyni. Zdaniem prokuratury prezes fundacji mógł nadużyć zaufania, wydając gros zebranych datków na obsługę fundacji, a małe kwoty na posiłki dla dzieci.
O wszczęciu śledztwa poinformował w środę szef Prokuratury Rejonowej w Gdyni Witold Niesiołowski. Jak wyjaśnił, śledztwo wszczęto po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego i prowadzone jest ono pod kątem nadużycia przez prezesa Fundacji "Maciuś" zaufania i udzielonych mu uprawnień. Niesiołowski poinformował, że w trakcie postępowania sprawdzającego śledczy doszli do wniosku, że najprawdopodobniej prezes organizacji w grudniu 2006 r. podpisał ze szwajcarską firmą "rażąco niekorzystną" umowę na świadczenie "usług w zakresie obsługi fundacji". Dodał, że fundacja mogła w efekcie tych działań ponieść szkodę nie mniejszą niż 1 mln zł.
Kontrowersyjne "koszty działalności operacyjnej"
Prokurator poinformował, że śledczy dopatrzyli się też wstępnie, iż fundacja niewłaściwie rozporządzała pozyskanymi od darczyńców środkami, przeznaczając duże kwoty na jej obsługę przy niewielkich kwotach wydawanych na działalność statutową. O działalności Fundacji "Maciuś" napisała "Rzeczpospolita". Z artykułów, które ukazały się w tej gazecie w marcu wynikało, że fundacja co roku uzyskuje od darczyńców kilka milionów złotych na pomoc głodnym dzieciom, jednak gros tych pieniędzy wydawanych było na "koszty działalności operacyjnej" - głównie "zlecenie obsługi wysyłkowej listów z prośbą o pomoc dzieciom prywatnej spółce SAZ Dialog Europe AG z siedzibą w Szwajcarii". Jak wynikało z informacji gazety, na dożywianie dzieci fundacja przeznaczała niewielką część dochodów - w 2009 r. tylko 218 tys. zł, a w 2010 r. - 343 tys. zł. W rozesłanym mediom w marcu oświadczeniu przedstawiciele fundacji przyznali, że organizacja korzysta z usług firm zewnętrznych, które dzwonią bądź wysyłają listy do przyszłych darczyńców. "Fundacja Maciuś w dobrej wierze rozpoczęła współpracę z firmą SAZ, ponieważ posiadając kilkudziesięcioletnie doświadczenie, gwarantowała ona pozyskanie środków finansowych na taką skalę, jaka jest konieczna przy dożywianiu dzieci w całej Polsce. Wydatki m.in. na kupno bazy adresowej, która jest własnością Fundacji, traktujemy jak inwestycję. Tylko dzięki niej możemy zbierać odpowiednie fundusze" - napisano m.in. w oświadczeniu. Rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku Andrzej Bartyska informował w marcu PAP, że już przed kilkoma laty UKS zwracał fundacji uwagę, że środki wpłacone na jej konto przez darczyńców pozyskanych w efekcie kampanii listowej powinny być wykazywane w sprawozdaniach finansowych jako środki uznane w zbiórce publicznej.
"Maciuś": 800 tys. głodnych dzieci
Bartyska wyjaśniał, że Fundacja nie zgodziła się z taką interpretacją, rozpoczęła w tej sprawie spór sądowy, ale nadal odmawiała wykazywania wspomnianych środków w sprawozdaniach, w wyniku czego "już kilka lat temu" straciła pozwolenie ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na przeprowadzanie zbiórek publicznych. W rozesłanym mediom oświadczeniu przedstawiciele Fundacji informowali, że przed rozpoczęciem kampanii listowej w 2007 r. zasięgnęli opinii MSWiA i uzyskali informację, że "wysyłka listów nie jest zbiórką publiczną". "Zarazem koszty te zostały wykazane w publicznie dostępnym sprawozdaniu rocznym, które każda zainteresowana osoba może w każdej chwili przeczytać" - napisali w oświadczeniu przedstawiciele fundacji. To na zlecenie Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś" powstał raport mówiący o tym, że ok. 800 tys. dzieci z klas 1-3 w Polsce jest niedożywionych.
Autor: nsz/ja/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24