- Były szef jednostki GROM płk Piotr Patalong, który kilka miesięcy temu został dowódcą wojsk specjalnych, podpisywał podejrzane umowy na sprzęt dla żołnierzy - ustalili dziennikarze programu "Kittel/Jabrzyk przedstawiają". Na niekorzystnych umowach jednostka mogła tracić miliony złotych. W aferę może być zamieszanych łącznie ok. 25 osób, w tym najwyżsi oficerowie GROM. Sprawę bada prokuratura.
Znikający sprzęt, podejrzane zakupy bez przetargów, fałszowane dokumenty i niekorzystne umowy, które mogły doprowadzić do milionowych strat - tak przez wiele lat wyglądały zamówienia wyposażenia dla żołnierzy elitarnej jednostki wojskowej GROM.
W skandal w elitarnej jednostce polskiego wojska mogą być zamieszani najważniejsi oficerowie Dowództwa Wojsk Specjalnych. Sprawę od półtora roku bada Żandarmeria Wojskowa i wydział przestępczości zorganizowanej warszawskiej Prokuratury Wojskowej. W efekcie już 12 osób ma zarzuty, a śledczy odkrywają kolejne, coraz poważniejsze wątki. Kilka tygodni temu do dymisji podał się dowodca GROM- płk Dariusz Zawadka, który przyczynił się do ujawnienia afery
Brakujące goreteksy
Wszystko zaczęło się we wrześniu 2008 roku, kiedy przed wysoką na kilka metrów bramą jednostki 2305 zatrzymała się wielka ciężarówka, wypełniona po brzegi kurtkami z goreteksu. - Było po godzinach pracy, tymczasem wartownicy nie wiedzieli, że ma nadejść taki transport. Kierowca nie miał żadnych dokumentów przewozowych - mówi były pracownik GROM, do którego udało się dotrzeć dziennikarzom TVN. - Zrobiła się awantura, towar został złożony w garażu, do czasu, aż sprawa zostanie wyjaśniona - dodaje.
Wyniki doraźnej kontroli były zaskakujące. Okazało się, że według dokumentacji towar od dwóch miesięcy był nie tylko zapłacony, ale leżał w magazynie. Tymczasem kurtki jak gdyby nigdy nic leżały w garażu, zrzucone tam prosto z ciężarówki. Mogło to oznaczać tylko jedno: w magazynie ktoś sfałszował dokumenty. - Od tego się zaczęło - mówi rozmówca TVN. Od kilku miesięcy dowódcą GROM-u był płk Dariusz Zawadka, przez kilkanaście lat żołnierz jednostki. Powołał komisję, która wykazała, że w magazynie brakowało towaru o wartości dwóch milionów złotych. W ciągu następnych tygodni część wyposażenia odnalazła się, jednak wciąż istniał potężny niedobór. Po tej kontroli, wiosną 2009 roku Zawadka zawiadomił żandarmerię o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Milioner z GROM
Prokuratura nie udziela informacji na temat toczącego się postępowania. Dziennikarzom TVN udało się jednak ustalić, że podejrzanych jest już 12 osób. Mają zarzuty niegospodarności i fałszowania dokumentów. Na razie śledztwo koncentruje się wokół ppłk. Artura K., który w GROM był odpowiedzialny za zamówienia mundurów i wyposażenia dla żołnierzy. - Udało nam się ustalić, że w magazynach brakowało sprzętu, a braki kamuflowane były dzięki fałszowaniu dokumentów - mówi osoba, która zna ustalenia śledztwa.
Żeby ukryć nieprawidłowości, fałszowane były dokumenty dotyczące wyposażenie dla żołnierzy. - W papierach Artur K. i jego podwładni wpisywali, że jakieś wyposażenie trafiało do żołnierzy, a po trzech miesiącach jako zużyte, było komisyjnie niszczone. Tymczasem wszystko było nieprawdą - opowiada rozmówca TVN.
Artur K. mieszka dziś w eleganckim domu na obrzeżach Warszawy. Mimo przedstawienia zarzutów nie został aresztowany. Potwierdza, że ma zarzuty, nie chce rozmawiać na tym etapie. Jest na emeryturze, próbuje obecnie sprzedać dom, który w jednym z internetowych serwisów ekonomicznych oferuje za 1,3 miliona złotych.
Właśnie poziom życia Artura K. wzbudza kontrowersje jego dawnych znajomych. - Kiedy kilka lat temu wrócił z Iraku, zastał puste mieszkanie. Żona od niego odeszła, wszystko mu zabrała. Ale on szybko stanął na nogi. Zmieniał samochody, kupił dom, drogie ubrania, kosmetyki, manicure, pedicure. Wszystko z pensji żołnierza - ironizują.
- Praktycznie za co się nie zabrał, zamieniał to w kasę - mówi były podwładny Artura K. - Wpadł na pomysł, żeby żołnierz GROM miał ponad 120 pozycji wyposażenia. Zwykły żołnierz ma 40. Wszystko trzeba kupować. Tymczasem wiele z tych przedmiotów to rzeczy ze zwykłych sklepów dla turystów, a gromowcy w ogóle z nich nie korzystają.
Podejrzane umowy
GROM to najtajniejsza jednostka polskiego wojska, która ma opinię jednego z najlepszych oddziałów specjalnych świata. Obecnie wykonuje najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne zadania w Afganistanie. „Operatorzy”, czyli żołnierze zespołów bojowych podczas wielodniowych misji walczą z talibami.
Właśnie ze względu na charakter GROM-u, jednostka ta ma praktycznie nieograniczony budżet. Sama może także dokonywać zakupów i to często według bardzo uproszczonych procedur. Taka zasada została wprowadzona w chwili utworzenia GROM-u na początku lat 90, kiedy podlegał on pod cywilnego ministra spraw wewnętrznych.
W 1999 roku GROM został włączony w struktury ministerstwa obrony narodowej, ale wciąż mógł samodzielnie decydować o zakupach. Zmieniło się tylko jedno: praktycznie wszystkie stanowiska w logistyce objęli wojskowi. Szefem tego pionu został Zbigniew Tłok - Kosowski, obecnie szef Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, odpowiadający za całą logistykę wojska polskiego.
Nie pamiętam tych umów w tej chwili, ale były one sprawdzane przez odpowiednią komisję patalong o przekrętach
Awans i dymisja
Potwierdzam, że zawiadomiłem prokuraturę, ale nie mam nic więcej do powiedzenia zawadka o przekrętach
Wraz z płk. Patalongiem do DWS awansowali jego współpracownicy z czasów pracy w GROM. Jednym z nich jest Arkadiusz Kamiński, szef finansów Dowództwa Wojsk Specjalnych. Był on głównym księgowym GROM-u, w czasach, kiedy według prokuratury dochodziło do poważnych nieprawidłowości.
Według zamierzeń szefa MON Bogdana Klicha DWS ma w najbliższych latach osiągnąć gotowość dowodzenia NATO-wskimi oddziałami specjalnymi. Żeby to osiągnąć potrzebne są zakupy drogiego sprzętu, komputerów, urządzeń telekomunikacyjnych, uzbrojenia i innego wyposażenia. Za ich zakupy będzie odpowiedzialny płk Patalong i jego współpracownicy z czasów GROM.
Źródło: TVN