W domu mam konflikt. Żona boi się koronawirusa a ja mam do epidemii stosunek nonszalancki i beztroski. Na lekkomyślność moją niewątpliwy wpływ mają władze Rzeczpospolitej, które Polkom i Polakom (teraz tak właśnie i w takiej kolejności należy wyrażać się o obywatelach naszego kraju) mówią raz jedno raz drugie, zależy co jest bardziej wygodne - pisze w felietonie Maciej Wierzyński, wieloletni dziennikarz TVN24, twórca programu "Horyzont".
Zaczęło się od zapewnień, że nie ma się czego bać, bo jesteśmy doskonale na wszystko przygotowani. I od tych deklaracji władza przeszła płynnie do straszenia, wprowadzania zakazów i mnożenia, wynikających z troski o zdrowie Polek i Polaków (pamiętać o właściwej kolejności) zaleceń. Opustoszały ulice, życie zamarło, a wyglądało to nawet sensownie, bo ze świata nadchodziły wiadomości, że tam jest podobnie. A kto się wyłamał i udawał kozaka, to był - jak Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii - przywoływany przez wirusa do porządku.
Po tej pierwszej fazie zaczęła się polityka. Pojawiło się pytanie, co ważniejsze, zdrowie czy rozwój gospodarczy. Szczególnie skwapliwie ten dylemat stawiali pod rozwagę młodzi ludzie znudzeni siedzeniem w domu. Uważali bowiem, że to właśnie w imię zbędnej i niezrozumiałej potrzeby ratowania życia starcom, czyli ludziom z grupy podwyższonego ryzyka 65+, pozbawia się ich, młodych, porcji piwa w pubie, należnej po dniu stresującej pracy w korporacji. Ale i to szybko minęło pod naporem polityki, czyli walki o utrzymanie władzy. Sprawą numer jeden stała się walka z recesją i bezrobociem, czyli strach władzy przed buntem społecznym, który może wysadzić ją z siodła.
Więc, kiedy jeszcze epidemia rozwijała się w najlepsze, rządy, jeden po drugim, zaczęły luzować i odmrażać. W Polsce zajaśniała gwiazda ministra Szumowskiego. Minister ten, najpierw jako lekarz straszył, że dopóki nie będzie szczepionki nie będzie bezpiecznie, ale niedługo później jako polityk dowodził, że jak Prezes każe, to można i poluzować. Także premier Morawiecki nie zawiódł swoich wielbicieli, do których należę. Współczując obłudnie różnym zachodnim potęgom klęsk, które sprowadził na nie wirus, podkreślił jak bardzo nam zazdroszczą dalekowzrocznych decyzji, które rząd podjął. Skromnie pomijał przy tym swoje zasługi jako polityka stojącego na czele tego zespołu bezinteresownych ludzi.
Zwykły człowiek przestawał z tego cokolwiek rozumieć, chociaż media robiły co mogły, abyśmy mieli pełny obraz sytuacji. Czytałem na przykład reportaż o tym jak radzą sobie w czasach pandemii pracownice frontu seksualnego, dowiedziałem się też z artykułu opatrzonego nadtytułem "jak zmienił nas koronawirus", które artykuły schodzą najlepiej w polskich sex shopach. Okazuje się, że popyt na pompki do zwiększania penisa przeszedł wszelkie oczekiwania. U Joanny Kaszke ze sklepu Barbarella hitem były wibratory łechtaczkowe: "Mamy feedback od klientek, że po części wynika to z tego, że kiedy kobieta pracuje zdalnie, mężczyzna nadal chodzi do pracy". O ile dobrze rozumiem, tajemnica polega na tym, że kiedy męża nie ma, kobieta z nudów chwyta za wibrator.
Nie mniej wysiłku wymaga zrozumienie sytuacji międzynarodowej. Nie wiadomo, czy pod pretekstem pandemii Unia Europejska chce nas - jak ma to w zwyczaju - okraść, czy na odwrót: gotowa jest rzucić jakiś ochłap. W "Rzeczpospolitej" czytam, że przeszło 10 miliardów euro będzie nas kosztował Fundusz Odbudowy Unii, ale już następnego dnia z "Gazety Wyborczej" mogłem się dowiedzieć, że Polska ma szanse zostać czwartym co do wielkości beneficjentem Funduszu Odbudowy – tyle obiecuje nam Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej. Tymi samymi pieniędzmi, wydartymi z gardła unijnym skąpcom, chwalił się premier Morawiecki. Sukces jest tym więcej wart, że - jak podkreślił premier - nie daliśmy się poklepywać po plecach. Bierzemy kasę i w nogi.
I komu tu wierzyć ?
Marszałkowi Grodzkiemu, który oskarża ministra Sasina, że zmarnował na druk kart wyborczych ponad 60 milionów, czy ministrowi Sasinowi, który twierdzi, że był doskonale przygotowany do wyborów 10 maja, tylko wszystko popsuł Grodzki. Ale na przykład według Andrzeja Stankiewicza, publicysty świetnie poinformowanego i, co bardzo rzadkie, bezstronnego "Do wyborów 10 maja nie doszło, bo zbuntował się Jarosław Gowin".
Jak się w tym rozeznać?
Ogólnie sądzi się, że wirus atakuje płuca. Z przytoczonych przykładów wynika, że atakuje również mózg. W każdym razie mój mózg zaatakował. "Nie ogarniam świata" – mówił Ryszard Kapuściński. Julian Tuwim już blisko sto lat temu, kiedy stracił wiarę w swój rozum zniechęcony napisał:
"I nic nie wiem i nic nie rozumiem
I wciąż wierzę biednymi zmysłami
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami"
Chyba wszyscy chodzimy dziś do góry nogami. I to jest mój stan ducha na czas wychodzenia z pandemii.
Maciej Wierzyński, dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny, polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24