Polskie służby od zeszłego roku wiedziały o nagraniach, bo sam o tym informowałem ABW i CBA - mówi dziś Marek Falenta, biznesmen podejrzewany o współudział w nielegalnych podsłuchach polityków. Zapowiada też, że powie więcej, ale nie teraz, lecz w drugiej połowie września. Wcześniej zapewniał, że o rozmowach dowiedział się z publikacji "Wprost". Co nowego ws. afery podsłuchowej - sprawdzał reporter "Faktów".
Jak poinformowali dziennikarze tygodnika "Do Rzeczy", prokuratorzy zabezpieczyli maile Marka Falenty. Wśród nich mają być też te, które przesyłał do funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
"Istotnie, już w ubiegłym roku przekazałem funkcjonariuszom ABW, a potem CBA z delegatur we Wrocławiu informacje, że w warszawskich restauracjach nagrywane są najważniejsze osoby w państwie" - mówił Falenta dla tygodnika.
Dalej czytamy: "Oficera z ABW ta informacja przestraszyła. Natomiast funkcjonariusze CBA przekazali tę informację centrali w Warszawie. Jednak zabroniono im się nią zajmować, bo dotyczyła czołowych postaci Platformy Obywatelskiej".
Dwie wersje
Marek Falenta ogłosił także, że ma do powiedzenia jeszcze więcej. Ale nie teraz, po 19 września - zasygnalizował na Twitterze.
Mówiąc o kolejnych oświadczeniach Marka Falenty nie można ich nie porównywać. W końcu dzisiaj mówi, że wiedział o nagrywaniu, ale jego pierwsza wersja była taka, że o nagraniach się dowiedział dopiero w tym roku - jak wszyscy - po ich publikacji. - Dowiedziałem się wtedy, gdy zostały opublikowane - twierdził Falenta w trakcie audycji "kontrwywiad RMF" 27 czerwca 2014 roku. - W tym co, mówi jest niewiarygodny -ocenia dziś Małgorzata Kidawa-Błońska, rzecznik rządu.
"Próba wmanipulowania CBA w sprawę"
Zgadza się z nią Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Jego zdaniem Falenta zmianą frontu próbuje "wkręcić i wmanipulować CBA w tę sprawę".
- Te pseudorewelacje nie polegają na prawdzie. Moim zdaniem jest to próba przesunięcia środka ciężkości na naszą stronę - mówi Dobrzyński.
Marek Karczyński, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego: - Osoby o statusie podejrzanego, mają prawo zmieniać zdanie, zmieniać zeznania, bo to gwarantują przepisy.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości uznali informacje biznesmena za nowy - ważny - rozdział afery podsłuchowej. - To jest dalsza kompromitacja ministra spraw wewnętrznych, bo okazuje się, że sam człowiek, który miał zlecać te nagrania, informował służby. Albo mamy państwo polskie w stanie totalnego rozkładu, czy też mamy do czynienia z grą służb specjalnych - komentuje Mariusz Błaszczak z PiS.
Falenta usłyszał zarzuty, ale zapewniał że jest niewinny. Tłumaczył, że kelnera Łukasza N., który usłyszał też odpowie ws. afery podsłuchowej, zna z restauracji, do której przychodził. Mężczyzna także kilka lat temu przez kilka miesięcy pracował w jego firmie.
Falenta potwierdzał, że zna również Piotra Nisztora, ale tylko w kontekście dziennikarskim, bo ten pisał kiedyś artykuł o mafii węglowej w Polsce.
Autor: bieru//kdj / Źródło: tvn24