Ruch może być tylko jeden: zapowiedź nowelizacji tej ustawy, która będzie poprzedzona intensywnymi rozmowami, konsultacjami ze stroną izraelsko-żydowską - ocenił w "Faktach po Faktach" były marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Odniósł się w ten sposób do konfliktu Polski z Izraelem dotyczącego ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Jak dodał, głos w tej sprawie powinien zabrać prezydent Andrzej Duda.
Przyjęta przez parlament, podpisana przez prezydenta i jednocześnie skierowana do Trybunału Konstytucyjnego nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej wprowadza między innymi przepisy, zgodnie z którymi każdy, "kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką" lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Zapis ten spotkał się z dużą falą krytyki, zwłaszcza ze strony Izraela.
Ludwik Dorn podkreślił w "Faktach po Faktach", że jest to "konflikt, który musimy przegrać".
"Mamy konflikt, w którym jesteśmy całkowicie bezbronni"
- W tym konflikcie o pamięć, który przegramy, tracimy dobrych sojuszników - ocenił były marszałek Sejmu. - Jeżeli chodzi o kwestię "polskich obozów śmierci", to w tych polskich staraniach o zmianę stylebooków, o zmianę nazw w katalogu dziedzictwa światowego UNESCO, o uznanie sformułowania "polskie obozy śmierci" i "polskie obozy koncentracyjne" za miękką formę negacjonizmu, rząd Izraela i najsilniejsze amerykańskie organizacje żydowskie to byli nasi wierni, sprawdzeni, efektywni sojusznicy - podkreślił Dorn.
Jak ocenił, "mamy taki konflikt, w którym jesteśmy całkowicie bezbronni". - Bo jak polski rząd może się w ramach pamięci o Holokauście ścierać się z ocalałymi? - dodał.
"Ruch może być tylko jeden"
Gość programu nawiązał także do swoich słów, kiedy w "Kropce nad i" z 1 lutego stwierdził, a następnie powtórzył w komentarzu w Magazynie TVN24, że "wsiedliśmy do seicento i pędzimy na czołówkę z izraelskim SUV-em".
- Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, gdzie zderzenie jest przesądzone i jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, kiedy zejście z kursu na zderzenie będzie w oczywisty sposób połączone z utratą prestiżu i twarzy - skomentował. Według Dorna "strona izraelska, szerzej - strona strona żydowska, czeka na nasz ruch".
- A ruch może być tylko jeden. Zapowiedź - czy to przez rząd, czy to przez prezydenta, czy to przez grupę posłów - nowelizacji tej ustawy, która będzie poprzedzona intensywnymi rozmowami, konsultacjami ze stroną izraelsko-żydowską - zaznaczył.
"Stawianie państwa polskiego pod ścianą"
- Póki nie pojawi się podmiot, który powie na polskim rynku politycznym, że będzie nowelizacja tej ustawy, to druga strona będzie czekać - wskazał były marszałek Sejmu.
- Powinien zrobić to prezydent - podkreślił.
- A jak ta obecna ustawa wejdzie w życie, to już się wymknie spod kontroli i zacznie się testowanie Polski i stawianie państwa polskiego, polskiej prokuratury, pod ścianą - dodał.
"Przemoc symboliczna"
Dorn skomentował również fakt, że na placu Piłsudskiego w Warszawie ma stanąć pomnik upamiętniający tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- To nie jest żadna pamięć, to jest działanie w ramach przemocy symbolicznej, ze szkodą dla pamięci - ocenił. Jak dodał, "nastąpił wysyp - tam, gdzie Prawo i Sprawiedliwość ma władzę w samorządach - w większości koszmarkowatych upamiętnień i pomników".
"Należy naciskać na ujawnienie, kto ich zgłosił"
Były marszałek Sejmu odniósł się także do kwestii 18 kandydatów zgłoszonych do Krajowej Rady Sądownictwa. Kancelaria Sejmu nie podała dotąd do wiadomości publicznej, którzy sędziowie udzielili im swojego poparcia.
- Jeżeli znaczna grupa sędziów zgłaszających [kandydatury do KRS - red.] to są właśnie sędziowie delegowani [do Ministerstwa Sprawiedliwości], to wskazuje na to, że opór środowiska był tak duży, że sędziowie niedelegowani nie chcieli kandydować oraz się zgłaszać. No i minister musiał sięgnąć po zasoby administracyjne i powiedzieć swoim podwładnym sędziom: słuchajcie no, podpisujcie te zgłoszenia wedle listy - skomentował gość "Faktów po Faktach".
- W ramach tej procedury praworządności, jeżeli okaże się, że pierwotnym kreatorem KRS, który ma stać na straży niezawisłości sędziowskiej, są sędziowie, którzy nawet w ramach polskiego prawa nie spełniają kryterium niezawisłości sędziów, że są w takiej ustawowej sytuacji podporządkowani władzy wykonawczej, to może być tutaj bardzo poważny kłopot - podsumował Dorn.
Jak dodał, "należy naciskać na ujawnienie tego, kto tych kandydatów do KRS zgłosił".
Autor: JZ//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24