Walka o wolne sądy jest po to, żeby wymiar sprawiedliwości rzeczywiście działał tak, żeby zapewnił efektywne postępowanie - mówiła w "Faktach po Faktach" profesor Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była Rzecznik Praw Obywatelskich. Oceniła, że celem ustawy represyjnej jest to, "żeby nie mieć kłopotu, żeby nie mieć protestów, żeby mieć realizację takich zadań przez wymiar sprawiedliwości, który jest mile widziany przez władzę wykonawczą".
Senat w środę rozpatrywał ustawę represyjną, czyli nowelizację ustaw sądowych, rozszerzającą odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów i wprowadzającą zmiany w procedurze wyboru I prezesa Sądu Najwyższego. Głos w czasie debaty zabrał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Powiedział, że wielu Polaków chciałoby, by sądownictwo było "sprawne, profesjonalne, by na czas rozwiązywało konflikty prawne, z którymi obywatele trafiają do sądu". - Ja mam dzisiaj pytanie: skąd ta bezradność, skąd ta niemoc wszystkich rządów po kolei, jeśli patrzymy na przekrój wszystkich lat od 1989 roku, które nie mogły sobie poradzić z tym narastającym problemem? - pytał.
Mówił, że "warto zastanowić się nad taką oto refleksją, która gdzie indziej upatruje głównej przyczyny problemu polskiego sądownictwa - nie w procedurach, nie w pieniądzach, ale w rozrośniętej, rozbuchanej korporacji, która stała się korporacją działającą niczym państwo w państwie, która znalazła się poza jakimkolwiek mechanizmem kontroli demokratycznej, która (...) wyżej przedkładała interesy egoistyczne i korporacyjne nad interesy całego społeczeństwa, któremu sprawne sądownictwo miało służyć".
"Legitymizacją sędziów nie jest wybór"
Prof. Ewa Łętowska, komentując słowa ministra Ziobry, oceniła, że "to jest pewne podręcznikowe wyobrażenie, ale nie zderza się ono absolutnie z faktami". - Jeżeli pan minister chciał powiedzieć, że sędziowie nie są wybierani w demokratycznym głosowaniu tak jak członkowie władz politycznych, to jest to prawda. Dlatego że legitymizacją sądów nie jest wybór, tylko inne czynniki, czyli legitymizacja wynikająca z ich wiedzy i umiejętności - dodała.
- Jeżeli wobec tego zarzuca się, że nasza trzecia władza się wyalienowała, to ja tylko przypomnę, że w latach 90. zrezygnowano na przykład z ławników w sądach, czyli zrezygnowano z jakiegoś elementu demokratyzacji sądów. To był oczywiście wobec tego błąd - powiedziała. Dodała, że dyskusja dotyczyła tzw. ustawy represyjnej, a ze słów ministra wynikało, że ma być ona "panaceum na ogólne bolączki".
Prof. Łętowska: podejmowane reformy nie przynoszą skutku
- Z tym, z czym ja się stykam, to jest wołanie o to, żeby reforma, którą należy przeprowadzić, dotyczyła rzeczy merytorycznych. W tej chwili mamy do czynienia z przedłużeniem postępowań (…) Czyli te reformy od czterech lat podejmowane nie odnoszą skutku - podkreśliła Łętowska.
Dodała, że w ostatnim czasie "drastycznie wzrosła liczba uwzględnianych wniosków prokuratury o przedłużenie aresztów tymczasowych". - Czy to przyspiesza w jakiś sposób postępowanie? To tylko zwiększa rygoryzm postępowania. Ale to nie jest ta reforma, o którą chodzi - zaznaczyła.
"Walka o wolne sądy"
Podkreśliła, że "walka o wolne sądy jest po to, żeby wymiar sprawiedliwości rzeczywiście działał tak, żeby zapewnił efektywne postępowanie". - Jeżeli sądom złamie się kark, jeżeli sędziowie będą starali się odpowiedzieć raczej na zapotrzebowanie władzy, która chce bardziej na przykład okazać swoją siłę właśnie w (…) punitywności, posługiwaniu się aresztami tymczasowymi, to w takim wypadku nie będziemy mieli do czynienia z tymi gwarancjami, czyli nie będzie efektywnej drogi sądowej - tłumaczyła.
Pytała, czy chodzi o to, żeby sądy orzekały wedle zapotrzebowania aktualnej polityki państwa. - Przecież podział władz jest do tego przeznaczony, żeby zapewnić kontrolę ze strony trzeciej władzy nawet polityki realizowanej przez ministra sprawiedliwości - podkreśliła.
"My mamy do czynienia z ekspozycją siły władzy wykonawczej także wobec parlamentu"
Mówiła, że celem ustawy represyjnej jest to, żeby "sędziowie nie byli zbyt gorliwi, żeby ich uciszyć". - Stąd się bierze nazwa: projekt ustawy kagańcowej. Jeżeli uciszyć, to po co? Żeby nie mieć kłopotu, żeby nie mieć protestów, żeby mieć realizację takich zadań przez wymiar sprawiedliwości, który jest mile widziany przez władzę wykonawczą - podkreśliła.
- Przecież to nie jest tak, że dwie władze są przeciwko trzeciej. Gorzej. My mamy do czynienia z ekspozycją siły władzy wykonawczej także wobec parlamentu. Jeżeli projekt ustawy, która jest przygotowana w Ministerstwie Sprawiedliwości, idzie ścieżką, która jest przewidziana dla projektu ustawy poselskiej tylko dlatego, żeby ominąć formalności, które są związane z tego rodzaju ścieżką (…), to mamy do czynienia z karykaturą parlamentaryzmu. Mamy nie tylko problem kryzysu władza wykonawcza przeciwko władzy sądowniczej (…), mamy do czynienia również z kryzysem zachowań drugiej władzy przeciwko pierwszej władzy - oceniła.
TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24