Prawo i Sprawiedliwość nie znosi Unii Europejskiej i przywódcy PiS najchętniej by zostawili tę "wyimaginowaną wspólnotę" - powiedziała w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i tvn24.pl Róża Thun, europosłanka PO. - Inna Unia, według PiS-u, to jest Unia "każdy sobie" - podkreśliła.
Róża Thun otwierająca listę Koalicji Europejskiej w okręgu małopolsko-świętokrzyskim w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego odniosła się między innymi do słów przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera. Pytany w wywiadzie w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej", czy jeśli PiS wygra w listopadzie wybory do Sejmu, nastąpi polexit i Polska wyjdzie z Unii Europejskiej, odparł, że nie.
- Polska jest z nami, bo podzielamy wspólne wartości - zaznaczył Juncker.
"Najgłupsze i najstraszniejsze, co można zrobić"
Thun oceniła w "Rozmowie Piaseckiego", że Juncker jest bardzo doświadczonym dyplomatą.
- Trudno jest mówić z zewnątrz, że partia rządząca w jednym z największych krajów europejskich chce ten kraj wyprowadzić z Unii Europejskiej. Jego zadaniem jest to, żeby trzymać Unię Europejską razem - zaznaczyła. Jak dodała, Juncker "ma rację, że mówi: w głowie mi się to nie mieści, nie wierzę, żeby ktoś chciał polexitu albo w ogóle exitu jakiegokolwiek, nie wierzę, żeby chciał, bo to jest najgłupsze i najstraszniejsze, co można zrobić".
- Tak trzeba czytać jego słowa - podkreśliła europosłanka Platformy Obywatelskiej.
Powiedziała również, że "to jest fakt", że "PiS nie znosi Unii Europejskiej i przywódcy PiS-u najchętniej by zostawili tę 'wyimaginowaną wspólnotę' i zbudowali sobie swoją własną nacjonalistyczną, zamkniętą Polskę". Mówiąc o "wyimaginowanej wspólnocie", odniosła się do słów prezydenta Andrzeja Dudy, który na spotkaniu z mieszkańcami Leżajska we wrześniu 2018 roku użył tego określenia, odnosząc się do Unii Europejskiej. Słowa prezydenta wywołały wówczas falę komentarzy.
"Politycy PiS-u nie znoszą tej wspólnoty europejskiej"
Thun pytana w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 i na tvn24.pl, w imię czego Prawo i Sprawiedliwość miałoby występować z Unii Europejskiej, odpowiedziała: - W imię głupoty, egoizmu, nacjonalizmu.
- Są ludzie, którzy nie potrafią myśleć troszeczkę szerzej i w przyszłość, tylko potrafią myśleć w sposób zamknięty, nienawistny. Na tym polega nacjonalizm, a - niestety - dzisiaj nacjonalizm i populizm ma bardzo głośny wyraźny głos - oceniła europosłanka Platformy.
- Widzę bardzo wyraźnie, jak politycy PiS-u nie znoszą tej wspólnoty europejskiej, wspólnoty ponadnarodowej. (...) A PiS ma strategię, żeby Polakom - my, Polacy, jesteśmy entuzjastyczni, jesteśmy wielkimi zwolennikami Unii Europejskiej - mówić: "To nieprawda, my wcale z Unii Europejskiej nie chcemy wyjść. My ją chcemy zrobić inną". Jaką inną? Co to jest inna Unia? Inna Unia, według PiS-u, to jest Unia "każdy sobie" - oceniła Thun.
Thun: chciałabym powrotu Tuska do polskiej polityki
Europosłanka PO w "Rozmowie Piaseckiego" pytana była również o zapowiadane na 3 maja na Uniwersytecie Warszawskim wystąpienie przewodniczącego Rady Europejskiej. Donald Tusk ma wygłosić wykład "Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach". W połowie kwietnia szef Rady Europejskiej powiedział dziennikarzom w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, że podczas wizyty w Polsce tego dnia będzie miał "coś ciekawego i ważnego do powiedzenia".
- Nie mogę mówić za niego, co on powie - zaznaczyła Thun. Jej zdaniem jednak powrót Tuska do polskiej polityki jest możliwy. Oceniła, że były premier i obecny przewodniczący Rady Europejskiej jest "wybitną postacią na scenie politycznej świata w tej chwili".
- Myślę, że on ogromnie urósł - oceniła. - On z tej perspektywy bardzo dobrego polityka krajowego jest bardzo dobrym politykiem, chyba światowym, można dzisiaj powiedzieć - dodała.
Europosłanka przyznała, że chciałaby powrotu Tuska do polskiej polityki. Pytana, czy Koalicja Europejska z Tuskiem na czele byłaby skuteczniejsza od tej z przywództwem szefa PO Grzegorza Schetyny, odparła, że obaj mają inne funkcje w polityce opozycyjnej.
Według Thun Schetyna "ewidentnie przygotowuje w polskiej polityce miejsce dla Donalda Tuska i zawsze mówi, że bardzo by chciał, żeby on wrócił".
"Jesteśmy w opozycji do tych, którzy wykluczają"
Europosłanka PO odniosła się również do list Koalicji Europejskiej w wyborach do europarlamentu. Pytana, czy nie boli ją, że są na niej byli działacze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (kandydują między innymi Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz), odpowiedziała: - Muszę przyznać, że ja się tym chwalę, że potrafiliśmy przeskoczyć złe doświadczenia z przeszłości, że dokonała się ewolucja po stronie tych ludzi, którzy byli w PZPR, że oni dzisiaj są po stronie demokratycznej.
- Ważne jest to, żebyśmy budowali Polskę dla wszystkich. Jesteśmy w opozycji do tych, którzy wykluczają, którzy mówią: "ci są lepsi, ci są gorsi" - podkreśliła Thun.
"Dziki skandal"
Eurodeputowana Platformy Obywatelskiej odniosła się także do doniesień "Gazety Wyborczej". Dziennik napisał, że Jakub K. - który brał udział w zorganizowanej w Katowicach demonstracji z wieszaniem fotografii europosłów na szubienicach, w tym także zdjęcia Róży Thun - a obecnie pracuje jako asystent sędziego, miał udzielać porad prawnych Mateuszowi S., pseudonim Sitas. Mateusz S. to lider stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, organizator pokazanych w reportażu "Superwizjera" TVN "urodzin Adolfa Hitlera".
- To jest dziki skandal, żeby w wolnych chwilach pracownik ministerstwa sprawiedliwości zajmował się wieszaniem oponentów politycznych, a potem, żeby doradzał nacjonalistom, neofaszystom, którzy urządzają "urodziny Hitlera" w lesie, hajlują - oceniła Thun.
Jak podkreśliła, chciałaby, żeby "wreszcie ruszył proces" w sprawie wieszania zdjęć europosłów na szubienicach.
- Szaleje ten cały hejt, nienawiść, (...) pomawianie opozycji w sposób ohydny i okropny i nic się nie dzieje. Możemy się skarżyć, składać dokumenty do prokuratury i na policję i nic z tego wszystkiego ciągle nie wynika. Groźby śmierci, zabicia i tak dalej to dzisiaj chleb powszedni - skomentowała Thun.
Pracownik ministerstwa, potem sądu
25 listopada 2017 roku na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach zgromadziło się kilkudziesięciu przedstawicieli środowisk narodowych manifestujących pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy". Kilku z nich, w tym Jakub K., stało z symbolicznymi szubienicami, na których następnie powieszono zdjęcia sześciorga europosłów.
Kilka dni później katowicka prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, które pod koniec zeszłego roku zostało przedłużone do maja bieżącego roku.
Gdy Jakub K. w listopadzie 2017 roku brał udział w manifestacji narodowców - jak pisaliśmy na początku marca - pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości, do którego trafił na zasadzie czasowej delegacji z Sądu Rejonowego w Gliwicach. Po zakończeniu delegacji przez Ministerstwo Sprawiedliwości w lutym 2018 roku K. wrócił do gliwickiego sądu, a od września jest asystentem sędziego w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach.
Autor: js//now / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24