Europejski Nakaz Aresztowania i Nakaz Aresztowania co do zasady skutkują tym, że prędzej czy później dochodzi do zatrzymania osoby poszukiwanej w tym trybie - mówił w TVN24 prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati. Wyjaśnił też, co to oznacza w sytuacji byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michała Kuczmierowskiego, który twierdzi, że przebywa obecnie w Londynie.
Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował, że wydał wobec byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michała Kuczmierowskiego Europejski Nakaz Aresztowania oraz Nakaz Aresztowania, obejmujący Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Kuczmierowski jest też poszukiwany listem gończym. Kuczmierowski w wywiadzie powiedział, że przebywa obecnie w Londynie.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kuczmierowski: jestem w Londynie, szukam pracy.
Rosati o Europejskim Nakazie Aresztowania i Nakazie Aresztowania
Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, mecenas Przemysław Rosati został zapytany w TVN24, co to zmienia w sytuacji byłego szefa RARS. Jak mówił, to oznacza, że "jeżeli mamy sytuację, w której wiemy, gdzie osoba poszukiwana przebywa, to (...) wydane postanowienie określone mianem Europejskiego Nakazu Aresztowania i Nakazu Aresztowania, jest przekazywane bezpośrednio do organu sądowego, który w Wielkiej Brytanii będzie wdrażał do zrealizowania ten nakaz, czyli tak naprawdę po to, żeby można było poszukiwać osoby poszukiwanej, a następnie zatrzymać ją i wydać Polsce, czyli polskim organom ścigania, po to, aby można było z tą osobą przeprowadzić czynności procesowe".
Dodał, że "jeżeli miejsce, w którym miałby przebywać ten konkretny podejrzany nie jest znane lub okaże się, że nie będą to na przykład Wyspy Brytyjskie, to wówczas jest to podstawa do tego, aby wszcząć takie poszukiwania międzynarodowe za pośrednictwem Interpolu, które dokładnie kończą się tym samym skutkiem, czyli zatrzymaniem, a następnie wykonaniem w miejscu zatrzymania Europejskiego Nakazu Aresztowania, jeżeli będą to państwa Unii Europejskiej, a jeżeli to będą Wyspy Brytyjskie, to Nakazu Aresztowania".
Zaznaczył, że Wielka Brytania nie jest już członkiem Unii Europejskiej w związku z tym wspólnota europejska podpisała specjalną umowę, która przewiduje właśnie między innymi istnienie w systemie prawnym Nakazu Aresztowania.
Rosati podkreślił, że "Europejski Nakaz Aresztowania i Nakaz Aresztowania, co do zasady skutkują tym, że prędzej czy później dochodzi do zatrzymania osoby poszukiwanej w tym trybie".
Dodał, że jakakolwiek styczność z organami ścigania w innym państwie osoby, która objęta jest takim nakazem "powoduje, że ta osoba zostaje niezwłocznie zatrzymana".
- Także mówimy tutaj o takich prozaicznych często sytuacjach, jak kontrola drogowa, jak zwykły mandat. To są sprawy, które tak naprawdę dzieją się w sposób często od nas niezależny, a siłą rzeczy w taki sposób bardzo często dochodzi właśnie do realizacji Europejskich Nakazów Aresztowania czy Nakazu Aresztowania na terenie Wielkiej Brytanii - wskazał.
Prezes NRA: zmiana miejsca pobytu nie ma większego znaczenia
Pytany, czy Kuczmierowski zostanie zatrzymany, gdyby chciał opuścić opuścić Wielką Brytanię, chociażby drogą powietrzną, albo na przykład chciałby wsiąść na prom, prezes NRA zauważył, że w przypadku Wielkiej Brytanii istnieje konieczność posiadania paszportu, co jest kontrolowane.
Dodał, że "wtedy, kiedy mamy do czynienia ze służbami na wzór polskiej Straży Granicznej, jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, a w zasadzie graniczące z pewnością, że jest to to miejsce, w którym pan Kuczmierowski może i powinien zostać zatrzymany i przekazany do dyspozycji polskich organów ścigania".
Zaznaczył, że jeśli "w przeważającej części kontynentu jest jurysdykcja Europejskiego Nakazu Aresztowania, to siłą rzeczy zmiana miejsca pobytu nie będzie miała tak naprawdę większego znaczenia".
Rosati o liście żelaznym pozostałości po rządach PiS
Mecenas Rosati mówił, że wciąż istnieje możliwość starania się przez Kuczmierowskiego o wydanie listu żelaznego, o czym decyduje sąd. - Musimy pamiętać o kilku ważnych aspektach związanych z samym listem żelaznym. Przede wszystkim muszą być spełnione przesłanki do tego, aby wydać list żelazny, ale z drugiej strony też proszę pamiętać, że tam jest dość istotna rola, jeżeli chodzi o rolę prokuratora - mówił. Dodał, że "prokurator wielokrotnie nie ma żadnego interesu w tym, żeby wydać list żelazny, bo list żelazny ze swojej istoty zapewnia odpowiedzialność z tak zwanej wolnej stopy, czyli mówiąc krótko, nie można danej osoby zatrzymać i tymczasowo aresztować".
Rosati zauważył, że prokurator, jeżeli decyzja sądu jest pozytywna, "ma prawo zgłoszenia sprzeciwu i wtedy taki list żelazny do czasu rozstrzygnięcia przez drugą instancję nie obowiązuje".
Jak powiedział, "to jest pozostałość po rządach Prawa i Sprawiedliwości". - To jest kolejny przykład tego, że zmiany prawa, które były dokonywane na przestrzeni ostatnich lat, wypaczyły istotę procesu karnego. Ale teraz okazuje się, że wiele tych zmian, które zostały wprowadzone, tak naprawdę dosięga osób z szeroko rozumianej grupy, która dzierżyła w Polsce władzę lub osób, które kojarzone są z tymi, którzy sprawowali w Polsce władzę i miały wpływ chociażby na ustawodawstwo - mówił prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
Rosati ocenił, że "bardzo ciężko będzie w tych konkretnych okolicznościach uzyskać list żelazny, zwłaszcza, że prokuratura dysponuje, biorąc pod uwagę przekaz medialny, informacjami, gdzie osoba podejrzana się znajduje".
- W konsekwencji tak naprawdę prokurator jest w stanie na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania albo Nakazu Aresztowania, jeżeli mówimy o Wielkiej Brytanii, zrealizować to, co jest dzisiaj prokuraturze potrzebne na tym etapie. Czyli doprowadzenie pana Kuczmierowskiego przed oblicze prokuratora, po to, aby można było wykonać z nim czynności procesowe - podsumował.
Kuczmierowski - jak podawała prokuratura - jest ścigany w związku z podejrzeniem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Grozi mu 10 lat więzienia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP