Episkopat odcina się od słów biskupa Pieronka. Potem usuwa wpis

Desperacki ale bohaterski czyn
"Desperacki, ale bohaterski czyn"
Źródło: tvn24
Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, również biskup Tadeusz Pieronek. Jednak nie należy utożsamiać prywatnych wypowiedzi ze stanowiskiem Episkopatu - podano w poniedziałek wieczorem na oficjalnym koncie Konferencji Episkopatu Polski na Twitterze. To komentarz do słów biskupa o samospaleniu mężczyzny przed PKiN. We wtorek wpis usunięto.

"Każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, również bp Tadeusz Pieronek. Jednak nie należy utożsamiać prywatnych wypowiedzi ze stanowiskiem Episkopatu" - poinformowało w poniedziałek na Twitterze biuro prasowe Konferencji Episkopatu Polski.

Wpis usunięto

Wpis usunięto we wtorek. Biuro prasowe episkopatu nie komentuje sprawy. Nie wycofuje się ze swojego stanowiska, wpis został zmieszczony na Twitterze KEP w formie screena, który opatrzono komentarzem: "Ponieważ dyskusja przerodziła się w hejt - musimy usunąć tweeta".

Niedługo po usunięciu wpisu, na Twitterze KEP pojawił się też wpis przypominający stanowisko Episkopatu w sprawie samobójstwa. Episkopat zamieścił w nim nauczanie Kościoła na temat samobójstwa, zawarte zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

"Desperacki, ale bohaterski czyn"

W "Kropce nad i" w TVN24 biskup Pieronek odniósł się m.in. do zdarzenia z 19 października, kiedy przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie podpalił się mężczyzna. Według mediów, wcześniej rozdawał przechodniom ulotki, na których spisał 15 powodów jego protestu. Ulotki zawierały też wezwanie "do wszystkich Polek i Polaków, tych, którzy decydują o tym, kto rządzi w Polsce, aby przeciwstawili się temu, co robi obecna władza i przeciwko czemu on protestuje".

- Z tego tekstu, co zostawił po sobie wynika, że umysł był zupełnie świeży i pełen mądrości. Trudno podważyć jakiekolwiek słowo w tym tekście. Jest to moim zdaniem desperacki akt odwagi tego, kto oddaje życie za tego typu sprawy - powiedział bp Pieronek. - Łatwo jest odciąć się od tego i nie brać na siebie odpowiedzialności i tej krwi na rękach, kiedy się powie, no człowiek chory, niepoczytalny, a więc nieodpowiedzialny, ale tak nie jest - on wiedział, co robi. Był bardzo świadomy tego, co czynił. Ja mówię desperacki, ale bohaterski czyn - ocenił.- To są te rzeczy, których nie można wytłumaczyć właściwie nigdy, bo to jest jego osobista decyzja. Co za tą decyzją stało, on wypowiedział publicznie, a co się stało w ostatnich momentach, kiedy już wiedział, że się stało coś bardzo ważnego i że traci życie, to jest zupełnie inna sprawa - dodał biskup. W jego opinii, był to "głos wołający o jakaś odpowiedzialność za to, co się dzieje".Sprawę samopodpalenia bada warszawska prokuratura. Śledztwo zostało wszczęte 20 października. Prokuratorzy wyjaśniają, czy 54-latek sam podjął taką decyzję, czy też mógł być do tego przez kogoś nakłaniany.

Autor: js/sk / Źródło: PAP

Czytaj także: