Żadnych wyborów przede mną. Taka jest moja decyzja po doświadczeniach, jakie miałam jako minister, wicepremier i senator. Nie wybieram się do żadnych wyborów - powiedziała Elżbieta Bieńkowska w rozmowie z Konradem Piaseckim podczas EFNI w Sopocie. Unijna komisarz do spraw rynku wewnętrznego i usług przyznała, że gdyby chodziło o inny kraj, to powiedziałaby "tak" ewentualnym sankcjom. - Ale w wypadku Polski, obecna sytuacja jest dla mnie okropna - podkreśliła.
Na pytanie o polityczną przyszłość, Elżbieta Bieńkowska w rozmowie z Konradem Piaseckim wprost odpowiedziała: - Nie będzie jej.
- Żadnych wyborów przede mną - zadeklarowała. - Byłam senatorem, ale taka jest moja decyzja. Głównie po tych doświadczeniach, które miałam jako minister, później wicepremier, trochę jako senator. Nie wybieram się do żadnych wyborów - powiedziała.
"To okropna sytuacja, gdy dyskusja o sankcjach dotyczy własnego kraju"
Unijna komisarz do spraw rynku zapytana, czy Polsce należą się sankcje za zmiany w wymiarze sprawiedliwości, odpowiedziała, że "od początku, kiedy ta rozmowa między Polską a Komisją (Europejską - red.) się zaczęła", tylko raz zabrała głos.
- Chciałam, żeby brać pod uwagę, to jak europejskim narodem, przynajmniej w badaniach, jest naród polski, żeby moi koledzy zrozumieli, że naród polski jest narodem, który chce być w Europie i korzysta z Unii Europejskiej. Potem, w czasie naszych następnych dyskusji odsuwałam się, w ogóle nie rozmawiałam na ten temat - mówiła.
- To jest okropna sytuacja, gdy dyskusja o sankcjach dotyczy własnego kraju. Jak ja mam powiedzieć, że Polsce należą się sankcje? Przecież nie chciałabym, przecież to jest niemożliwe. Gdyby to dotyczyło innego kraju, powiedziałabym, że "oczywiście tak". Ale to jest mój kraj - powiedziała Bieńkowska.
"Unia Europejska jest przedstawiana w polskich mediach publicznych wyłącznie negatywnie"
- Wszyscy, w Europie również, nawet moi koledzy w Komisji Europejskiej cały czas podnoszą to, że w Polsce jest bardzo dużo, ponadprzeciętnie, zwolenników Unii Europejskiej. Natomiast ja zwracam uwagę, że jest ta propaganda łącznie z tą bardzo negatywną propagandą antyunijną - wskazała Bieńkowska.
Podkreśliła, że "Unia Europejska jest przedstawiana w polskich mediach publicznych wyłącznie negatywnie".
Odpowiadając na pytanie, na ile to, co się dzieje wokół sądownictwa może być dla Polski kosztowne, odpowiedziała, że "bardzo".
- Tego w różnych rozmowach na tematy gospodarcze nie widać, ile Polska traci na tym, że straciła wiarygodność, pozycję kraju, z którym chce się rozmawiać, który jest dobrym koalicjantem, który pociąga, który jest dobrym liderem w formułowaniu myśli na przyszłość - wyliczała.
Bieńkowska zaznaczyła, że "z wielu miejsc Unii Europejskiej słyszy, że kraj, który mówi tylko i wyłącznie o braniu pieniędzy i nie dzieli się wartościami, odpowiedzialnością, to jest kraj, któremu nie będzie się dawać pieniędzy".
- Druga część Europy to są państwa, które kiedyś podążały naszym śladem. To my byliśmy tym (krajem - red.), który mówił: "na to potrzeba więcej pieniędzy", "mocna polityka regionalna". W tej chwili takiego obozu nie ma - mówiła.
I dodała: - Jeśli ma być decyzja, czy kosztem Polski oni mogą więcej dostać, to daję głowę, że nikt nie będzie patrzył na solidarność regionalną i że w jednym momencie wchodziliśmy do Unii, że jesteśmy z tej części Europy, że bardzo dużo problemów i wyzwań mamy wspólnych.
Według Bieńkowskiej przedstawiciele tych państw powiedzą: - Ok, my dostajemy, Polska nie musi.
"To, co się dzieje w Polsce, jest w najpoważniejszym problemem Unii, nie brexit"
Komisarz podkreśliła, że "każde słowo tutaj (w Polsce - red.) powiedziane o Unii Europejskiej przez kogoś z rządzących, jest w ciągu godziny słyszane w Brukseli".
- Naprawdę jest to analizowane - podkreśliła.
- Przynajmniej w kilku krajach, bardzo dużych i bardzo ważnych, jest przekaz, że to, co się dzieje w Polsce, czyli kryzys i zanegowanie wartości europejskich, to jest w tej chwili najpoważniejszy problem Unii Europejskiej, nie brexit - powiedziała.
- Nikomu nigdy nie wydawało się w Europie, że może istnieć konieczność rygorystycznego gorsetu czy legislacji, które mogą doprowadzić do sankcji - powiedziała Bieńkowska, zaznaczając, że "to, co mamy teraz, to jest kazus Węgier".
Autor: akw//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24