- Akcja była źle przeprowadzona, a ABW nie przewidziało tego, co może się wydarzyć - ocenił wydarzenia w redakcji tygodnika "Wprost" mec. Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego. Dodał jednak, że biorąc pod uwagę przepisy kodeksu postępowania karnego, nie była też możliwa droga, którą chciała zastosować redakcja. - Tzn. droga, która miała doprowadzić do tego, że najpierw będzie wydane postanowienie sądu, a dopiero potem przekazane materiały - przekonywał mec. Chojniak.
W środę ABW zażądała od redakcji "Wprost" dobrowolnego wydania nośników danych z nagraniami nielegalnych podsłuchów polityków i szefa NBP. Redakcja odmówiła. W związku z tym prokuratura zarządziła przeszukanie redakcji. - Stanęliśmy w pewnym momencie przed sytuacją taką: redakcja mówi: nie wydamy, a prokuratura chce. I to jest moment od którego zaczyna się ocena prawna - stwierdził w TVN24 mec. Łukasz Chojniak, adwokat z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak dodał, od środy wieczora powtarza konsekwentnie, że prokuratura w jego ocenie "przedwcześnie wydała takie postanowienie". - Przedwcześnie, co nie znaczy, że nie było podstaw - dodał. Mecenas ocenił, że akcja w redakcji "Wprost" była źle przeprowadzona, a ABW nie przewidziało tego, co może się wydarzyć. - Natomiast nie jest też tak, biorąc pod uwagę przepisy kodeksu postępowania karnego, że możliwa była droga, którą chciała zastosować redakcja. Tzn., droga, która miała doprowadzić do tego, że najpierw będzie wydane postanowienie sądu, a dopiero potem przekazane materiały - przekonywał mec. Chojniak.
Najpierw przekazanie, potem zgoda sądu
- W przypadku procedury związanej z zatrzymaniem i przeszukaniem rzeczy, najpierw trzeba tę rzecz zabezpieczyć - wskazuje mec. Chojak. Gdy pada oświadczenie: to jest tajemnica dziennikarska, kwestia ochrony źródła - w tym przedmiocie decyduje sąd. Prokurator, ABW, CBA, jakakolwiek inna służba, do tego momentu nie ma prawa do tego się dotknąć - tłumaczył mec. Chojniak. Jak dodał, nie wyobraża sobie w tych realiach, by sąd w sytuacji, "gdy pada oświadczenie: badając nośniki, dojdziecie do źródła", wyraził zgodę na to, by prokuratura się z tym zapoznała. - Ale drogą do tego, żeby taka weryfikacja nastąpiła, był nie korytarz redakcji "Wprost" i te przepychanki, które tam nastąpiły, ale forum sali sądowej - stwierdził w TVN24 mec. Łukasz Chojniak.
"To nie jest procedura pozyskiwania bilingów"
Mecenas odniósł się także do słów mec. Jacka Kondrackiego, który w czwartek mówił, że "żadną miarą nie może się zgodzić z tym, że prokurator nie mógł wystąpić najpierw o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej" . - My mieliśmy orzeczenia sądu, np. w sprawie bilingów dziennikarzy, gdzie sąd wyraźnie powiedział, że po to, ażeby był dostęp do bilingów, musi być zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej. A dopiero potem można żądać bilingów i się z nimi zapoznawać i cokolwiek robić - przekonywał mec. Kondracki. - Nie ma co do tego wątpliwości i tu wpadam w pewien spór z prokuratorem generalnym. Ale twierdzę dosyć zdecydowanie, że to ja mam rację - dodał Kondracki. - Jeżeli dobrze zrozumiałem i zastrzegam, że być może gdzieś tutaj jest jakiś błędny przekaz, pan mecenas powołał się na jedno z orzeczeń, które mówi o wyrażeniu zgody na uzyskanie bilingów zanim jeszcze te bilingi zostaną uzyskane. To prawda. Ale to orzeczenie, gdybyśmy posłużyli się np. językiem Trybunału Konstytucyjnego, nie jest adekwatnym wzorcem kontroli. Dlatego, że to nie jest procedura pozyskiwania bilingów, gdzie rzeczywiście słusznie najpierw występujemy o zgodę na zwolnienie ( z tajemnicy - red.), a dopiero potem pozyskujemy. To nie jest procedura przeszukania i zatrzymania rzeczy - stwierdził mec. Chojniak.
- Innymi słowy- inna procedura. Więc orzeczenie trafne, tylko niedostosowane do tego, co miało miejsce w środę w redakcji "Wprost" - dodał.
Kwestia procedur i kwestia zaufania
Mecenas, pytany o to, czy agenci ABW mogli kopiować dane z komputera stwierdził, że musimy pamiętać że ta dyskusja, która toczy się od środy dotyczy dwóch kwestii. Jedna dotyczy procedur, a druga "zaufania do organów, które te procedury stosują". - Czy będą podążały wiernie za literą prawa - mówił mecenas Chojniak. Jak tłumaczył, jego zdaniem obawa przed wydaniem tych nagrań polegała na tym, że liczono się z ryzykiem postępowania służb niezgodnego z prawem. - Mimo, że prawo mówi, nawet jeżeli kopiuję to tylko po to, by, mówiąc oględnie, wrzucić to do worka, zaplombować, zablokować i dać sądowi do weryfikacji. Nie kopiuję po to, żeby się z tym zapoznać, bo nie mam prawa jako funkcjonariusz CBA, ABW, prokuratury w ogóle tego weryfikować.
Nie odtajnią wszystkiego
Chojniak tłumaczył także jak dalej wyglądałaby sprawa, gdyby zabezpieczony komputer znalazł się w sądzie, a sąd zwolniłby dziennikarza z tajemnicy dziennikarskiej. - Jeżeli jest w sądzie, to sąd musi wydać postanowienie w zakresie takim, czy materiały, które interesują organ ścigania, np. prokuratora, a zawarte w tym (komputerze - red.) mogą być przekazane do postępowania przygotowawczego ze zwolnieniem z tajemnicy - mówił Chojniak. Jak zapewniał "nie będzie sytuacji związanej z weryfikacją wszystkiego, co jest w komputerze". - Nigdy nie poproszą o cały komputer, bo to nie o to chodzi. Poproszą o konkretne nagranie, konkretną informację - tłumaczył Chojniak. Dodał, że "zazwyczaj prosi się o skopiowanie danego nośnika, jeżeli już".
Sędzia w "jakimś ograniczonym zakresie się z tym zapozna"
Co z obawami, że przy okazji na jaw wyjdą tajemnice redakcji nie związane z rozpatrywaną sprawą? - Nie widzę podstawy, by zabierać cały komputer, bo to nie ma większego sensu w dzisiejszych czasach z tą technologią, o której mówimy. Po drugie, sąd nie tyle czyta komputer, co powołuje się biegłych, których także obowiązuje pewna tajemnica, jeżeli już. I są poszukiwane pewne informacje, które są istotne. Prokuratura wskazuje, co by ją interesowało - mówił mecenas. Dodał, że jest jasne, że sędzia w "jakimś ograniczonym zakresie się z tym zapozna". - To jest prawda, to jest fakt. Ale jeżeli przyjmiemy inną drogę, to dojdziemy do wniosku, że nie ma w tym momencie innego podmiotu, który mógłby w sposób obiektywny to ocenić - dodał.
Autor: kde/tr/zp / Źródło: tvn24