Sędzia kandydujący do Krajowej Rady Sądownictwa ma przedstawić ocenę swojej pracy dokonaną przez prezesa sądu - tyle że prezesi sądów nie mają możliwości oceny pracy sędziów. Zostali pozbawieni jej pół roku temu. To tylko jedna z kilkunastu uwag do rozpatrywanych przez senatorów ustaw sądowych, jakie zgłosiło Biuro Legislacyjne Senatu. Żadna nie została uwzględniona.
Biuro Legislacyjne Senatu alarmowało, że poprawione przez PiS prezydenckie ustawy o sądownictwie są niezgodne z Konstytucją. Zastrzeżenia do nich sporządziło w poniedziałek 11 grudnia. Mimo to ustawy o Sądzie Najwyższym i o Krajowej Radzie Sądownictwa przeszły przez komisję bez żadnych poprawek. Teraz zajmuje się nimi Senat.
Polityczne piętno wyciśnięte na sędziach
Przypomnijmy: ustawa o KRS unieważnia obecny sposób powoływania sędziów do Rady - dziś robią to zgromadzenia ogólne sędziów poszczególnych typów sądów. Według projektu prezydenta piętnastu sędziów Krajowej Rady Sądownictwa mają wybierać politycy. Prezydent proponował, żeby robił to Sejm większością trzech piątych głosów. Posłowie dopisali natomiast, że w przypadku, gdy nie uda się uzyskać takiej większości, nastąpi drugie głosowanie, w którym obowiązywać będzie już większość zwykła. Czyli w obecnej kadencji Sejmu do powołania sędziów do KRS wystarczą głosy klubu parlamentarnego PiS. Kandydatów do KRS będą mogły natomiast zgłaszać kluby poselskie (spośród kandydatów na kandydatów wskazanych przez grupy sędziów lub grupy obywateli).
Ekspert ds. legislacji Katarzyna Konieczko ostrzega, że taka procedura wyboru doprowadzi do naznaczenia politycznym piętnem nie tylko kandydatów, którzy ostatecznie znajdą się w KRS, ale również tych sędziów, którzy w głosowaniu odpadną. "Koncepcja wskazywania kandydatów przez kluby parlamentarne w społecznym odbiorze nie będzie budowała obrazu sędziów, czy to ostatecznie wybranych do składu KRS, czy nawet tych, których kandydatury nie uzyskały stosownej większości, jako spełniających wymóg apolityczności" - czytamy w opinii Biura Legislacyjnego.
Dokument zwraca również uwagę, co wielokrotnie powtarzano w debacie nad ustawami sądowymi, że złamanie zasady wyboru sędziów do KRS przez samych sędziów budzi wątpliwości konstytucyjne. W tym sporze większość rządząca utrzymuje, że konstytucja mówi, iż w KRS ma zasiadać piętnastu sędziów, ale nie precyzuje, kto ma ich wybierać. Autorka opinii dla Senatu przypomina jednak, powołując się na dokumenty źródłowe, że w czasie prac Zgromadzenia Narodowego nad obowiązującą konstytucją "kwestia konieczności przyznania sędziom prawa wyboru swoich przedstawicieli do Krajowej Rady Sądownictwa uznawana była za niewątpliwą i dlatego też nie stanowiła przedmiotu debaty".
Opinia Biura Legislacyjnego Senatu podkreśla nienaruszalność kadencji sędziów obecnie zasiadających w Krajowej Radzie Sądownictwa. Z dokumentu wynika, że ewentualne przerwanie kadencji nie tylko będzie naruszeniem Konstytucji, ale również przekreśli całe dotychczasowe orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał bowiem w kilku orzeczeniach na przestrzeni lat wypracował linię, zgodnie z którą "kadencja wyznaczona przepisami rangi konstytucyjnej podlega szczególnej ochronie", a "ustawa nie może modyfikować tej kadencji, gdy nie pozwalają na to przepisy Konstytucji".
Prezes bez narzędzi ma wydać opinię o sędzim kandydującym
W opinii Katarzyny Konieczko znajduje się jeszcze jeden wątek, dość techniczny i dotyczący szczegółu, ale ukazujący jakość pracy posłów nad projektem ustawy. Ustawa o KRS wprowadza nowy przepis, że sędzia-kandydat na członka Rady powinien legitymować się opinią o swojej pracy wystawioną przez prezesa sądu, w którym orzeka. Tyle że - jak zauważa Biuro Legislacyjne senatu - obowiązek okresowej oceny pracy sędziów został w lipcu zniesiony, a prezesi sądów nie mają ani narzędzi, ani kompetencji, żeby oceniać dorobek orzeczniczy kandydatów do KRS.
Biuro Legislacyjne Senatu zaproponowało poprawki do ustawy tak, aby nie była ona wewnętrznie sprzeczna i sprzeczna z innymi ustawami, ani też nie budziła wątpliwości konstytucyjnych. Poprawki nie zostały uwzględnione przez komisję.
Kontrasygnata politycznym narzędziem wpływu na Sąd Najwyższy
Drugą z opinii, która wyliczała wątpliwości i zastrzeżenia do ustawy o Sądzie Najwyższym, sporządziła główna legislatorka Senatu Beata Mandylis.
Pierwsze sformułowane zastrzeżenie jest dość specjalistyczne, ale pokazuje, jak wielki wpływ na Sąd Najwyższy zyska władza wykonawcza po ewentualnym wejściu w życie ustawy. W Konstytucji określone są decyzyjne prawa prezydenta zwane prerogatywami. Część z tych decyzji - wyraźnie wskazane w Konstytucji - prezydent podejmuje samodzielnie. Inne wymagają tzw. kontrasygnaty (potwierdzenia osobnym podpisem) przez premiera czy właściwego ministra. Ustawa o Sądzie Najwyższym daje prezydentowi prawo ingerowania w, obecnie wewnętrzne, sprawy Sądu Najwyższego, takie jak np. uchwalanie regulaminów działania. Te decyzje prezydenta będą wymagały kontrasygnaty (czyli współzatwierdzenia) przez premiera lub ministra sprawiedliwości.
"Podporządkowanie go [Sądu Najwyższego - przyp. red.] zwłaszcza władzy wykonawczej (...) prowadzić może do wkraczania innych organów władzy w działanie i organizację władzy sądowniczej, która zgodnie z art. 173 Konstytucji stanowić powinna władzę odrębną i niezależną od innych władz" - napisano w opinii Biura Legislacyjnego.
Senaccy legislatorzy zauważają kolejną możliwość politycznego wpływu na Sąd Najwyższy. Jest nią prawo prezydenta do decyzji, którzy sędziowie starsi niż 65-letni, mogą nadal orzekać. Ale nie jest to wyłączne prawo prezydenta. Wymaga kontrasygnaty premiera.
"Przepis przyjęty w takim kształcie uzależnia możliwość pełnienia obowiązków sędziowskich od decyzji organów politycznych (...). W takich okolicznościach sędzia może być postrzegany jako podatny na pewne sugestie co do treści wydawanych orzeczeń" - alarmuje biuro legislacyjne.
"Już samo takie potencjalne zagrożenie pozbawiałoby sędziego zewnętrznych znamion niezawisłości oraz bezstronności w zakresie pełnionej funkcji orzeczniczej" - czytamy w podsumowaniu.
Niebezpieczne przerwanie kadencji i skarga nadzwyczajna
Biuro Legislacyjne powraca również do wielokrotnie wcześniej podnoszonej kwestii niezgodności z Konstytucją przerwania kadencji urzędującej obecnie pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Prof. Małgorzata Gersdorf ukończyła już 65 lat i jeżeli uchwalone przepisy wejdą w życie, musi przejść w stan spoczynku. Tymczasem Konstytucja gwarantuje jej nieprzerwaną sześcioletnią kadencję. Biuro Legislacyjne zaproponowało poprawkę, aby w przepisach przejściowych ustawy o Sądzie Najwyższym zapisać możliwość dokończenia kadencji przez obecną pierwszą prezes. Propozycji tej senacka komisja nie uwzględniła.
Senatorowie nie zmienili sejmowej ustawy również mimo zastrzeżeń Biura Legislacyjnego dotyczących projektowanej skargi nadzwyczajnej, czyli możliwości podważenia praktycznie każdego (oprócz spraw o wykroczenia) z 60 milionów prawomocnych orzeczeń sądów w Polsce, jakie zapadły w ciągu minionych dwudziestu lat.
"Przepis ten narusza zasadę stabilności orzeczeń sądowych oraz zasadę powagi rzeczy osądzonej (...) wywodzonych z art. 2 Konstytucji, a będących fundamentami polskiego systemu prawa" - napisano w opinii.
Pod wpływem tej uwagi senacka komisja nie zaproponowała całej izbie żadnej modyfikacji ustawy.
Świadomość obszerności skargi nadzwyczajnej i perspektywa "zatkania" urzędu prokuratora generalnego (który jako jeden z urzędów ma mieć prawo wnoszenia tych skarg) przez liczne wnioski obywateli dotarła do wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, obecnego na posiedzeniu komisji. Prosił on, aby zmodyfikować ustawę tak, aby to sami obywatele mogli wnosić skargi nadzwyczajne bez pośrednictwa prokuratora generalnego, albo żeby opóźnić wejście w życie ustawy, aby prokurator generalny miał czas na organizacyjne przystosowanie swojego urzędu do lawiny skarg nadzwyczajnych.
Senatorowie PiS mający większość w komisji nie uwzględnili jednak w poniedziałek uwag "swojego" wiceministra. Z odsieczą zastępcy Zbigniewa Ziobry pospieszył senator opozycyjnej Platformy Obywatelskiej Aleksander Pociej. Poprawką opóźniającą o dziewięć miesięcy wejście w życie ustawy o Sądzie Najwyższym zajmie się Senat jako wnioskiem mniejszości firmowanym przez opozycyjnego senatora.
Poza wnioskiem mniejszości senatora Pocieja, pozostałe uwagi zgłaszane przez Krajową Radę Sądownictwa, Rzecznika Praw Obywatelskich organizacje broniące praw człowieka, nie zostały uwzględnione. Senatorowie nie przyjęli propozycji poprawek zawartych w opiniach Biura Legislacyjnego Senatu.
- Opinia to opinia. To nie wyrok. Podchodzimy do niej z szacunkiem, wczytujemy się i podejmujemy we własnych sumieniach decyzję - w takich słowach wpływ biura legislacyjnego na wolę senatorów opisał we wtorek 12 grudnia marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Eksperci opiniują, ale to senatorowie głosują
To nie pierwsze krytyczne stanowiska Biura Legislacyjnego wobec ustaw, które uchwala Sejm i którymi zajmuje się Senat. Kolejne też, których mający większość senatorowie Prawa i Sprawiedliwości, nie uwzględniają.
Senaccy legislatorzy konsekwentnie dowodzą na przykład, że forsowane przez PiS zmiany w sądownictwie stoją w sprzeczności z przepisami Konstytucji. Tak było między innymi 13 lipca br., gdy mimo narzuconego jednodniowego terminu na sporządzenie opinii, senaccy legislatorzy dokonali analizy ustawy o ustroju sądów powszechnych (dziś już obowiązującej). Wskazywali wtedy, że powoływanie prezesów sądów bez jakiegokolwiek, choćby niewiążącego udziału samorządu sędziowskiego, narusza konstytucyjną zasadę rozdziału władzy wykonawczej i sądowniczej oraz zasadę odrębności sądów i trybunałów od innych władz.
Biuro Legislacyjne alarmowało również, że ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa uchwalane przez parlament w lipcu tego roku również budzą poważne wątpliwości konstytucyjne. Te opinie również nie zostały wzięte pod uwagę, bo obie ustawy zostały uchwalone przez parlament. Zawetował je dopiero prezydent, wytykając im między innymi sprzeczność z Konstytucją.
Konstytucyjne wątpliwości senaccy legislatorzy wskazywali też rok wcześniej przy procedowaniu ustawy dotyczących Trybunału Konstytucyjnego (m.in. w opinii z 13 lipca 2016 r.). Ustawy przeszły mimo uwag zgłaszanych przez profesjonalnych legislatorów.
Autor: jp/ja / Źródło: tvn24.pl