|

Kto się rumieni: rodzic czy dziecko? Rysujemy seks

Jak narysować seks?
Jak narysować seks?

Za kotarą, pod kołdrą, w ubraniach. Tak najczęściej pokazujemy dzieciom miłosne zbliżenia. Ktoś, kto próbuje zrobić to inaczej, naraża się na kłopoty. Nawet w XXI wieku.

Artykuł dostępny w subskrypcji

To była doprawdy niefortunna sekwencja zdarzeń, której Wiesław Sokoluk nie mógł przewidzieć. Ten seksuolog i psychoterapeuta w latach osiemdziesiątych odpowiadał na pytania młodych Polaków, np. "czy onanizm powoduje krótkowzroczność" albo "czy gdy kobieta stęka, to ją boli". Odpowiadał - m.in. w poradni korespondencyjnej Towarzystwa Rozwoju Rodziny - rzeczowo, a pytający byli mu autentycznie wdzięczni. I afery z tego specjalnie nie było.

Aż do 1987 roku, gdy zebraną wiedzę i doświadczenia pracy z młodzieżą Sokoluk postanowił wykorzystać w podręczniku "Przysposobienie do życia w rodzinie".

Pech chciał, że premiera książki stworzonej we współpracy z Dagmarą Andziak i Marią Trawińską zbiegła się w czasie z pielgrzymką Jana Pawła II do Polski.

- W czasie, kiedy w ojczyźnie przebywał Papież i przemawiał o podstawowej trosce jego pontyfikatu: o małżeństwie i rodzinie (...) ukazała się książka w ogromnym, półmilionowym nakładzie, która - obok innych - zawiera takie treści, które przekreślają nauczanie Ojca Świętego. Jak mogło dojść do tego, że książka ta stanowi podręcznik zatwierdzony do użytku szkolnego przez Ministerstwo? - pytał grzmiąco biskup Kazimierz Majdański.

Czarę goryczy miały przelać zawarte w książce informacje o tym, że z seksu płynie przyjemność, a także ilustracje. A dokładnie dwa rysunki ukazujące pozycje seksualne.

Autorką wszystkich ilustracji w książce była Maria Drabecka
Ilustracja z podręcznika "Przysposobienie do życia w rodzinie" wydanego w 1987 roku
Źródło: "Przysposobienie do życia w rodzinie", W.Sokoluk, D. Andziak, M. Trawińska
Ilustracja z podręcznika "Przysposobienie do życia w rodzinie" wydanego w 1987 roku
Ilustracja z podręcznika "Przysposobienie do życia w rodzinie" wydanego w 1987 roku
Źródło: "Przysposobienie do życia w rodzinie", W.Sokoluk, D.Andziak, M.Trawińska

Książka Sokoluka została nazwana "podręcznikiem masturbacji i defloracji". Wybuchła karczemna awantura, a po dwóch miesiącach podręcznik wycofano ze szkół.

Rysunki mogli od tego momentu zobaczyć tylko rodzice, bo w niektórych parafiach odbywały się spotkania, gdzie wyświetlano im zakazane ilustracje. Oczywiście ku przestrodze i by chronić przed nimi młodzież.

Podręcznik Sokoluka i spór o te dwa nieszczęsne szkice, które Agnieszka Kościańska opisała w książce "Zobaczyć łosia. Historia polskiej edukacji seksualnej od pierwszej lekcji do internetu", nie dawały mi spokoju. Zastanawiałam się długo, czy niewinne w gruncie rzeczy rysunki naprawdę mogły posłać pół miliona książek do kosza. I czy da się narysować seks tak, by dzieci i młodzież mogły to zobaczyć i żeby nikt się z tego powodu nie oburzał?

Popatrz na tego ptaszka

Wpisuję w wyszukiwarkę internetową frazę: "jak narysować seks?".

W odpowiedzi czytam wywiad z rysownikiem Henrykiem Sawką, który opowiada dziennikarce "Dużego Formatu", że w czasach PRL "seks był żyłą złota".

- Nie dla Wiesława Sokoluka - myślę sobie i lecę dalej.

Znajduję zbiór gier online: "taniec na róże", "kamasutra", "łaskotanie dziewczyn", "nie dopuść do zapłodnienia".

Nie, zdecydowanie nie o to mi chodziło. Następny link.

Tu inny znany rysownik, Andrzej Mleczko, wyznaje tygodnikowi "Wprost": "Rysowanie jest dla mnie czynnością intymną tak jak seks. Muszę być absolutnie sam i zamknięty".

Ale rad, jak ten seks narysować, w tej rozmowie niestety nie udziela.

Dalej robi się całkiem śmiesznie, bo klikam w link: "Jak narysować ptaszka? Przykładowy rysunek ptaka". I gdy autor artykułu z serwisu rodzicielskiego zaczyna: "Możemy być pewni, że dziecko prędzej czy później zada nam to pytanie…".

- Ha, a więc jednak to będzie o seksie! - mówię na głos nieco zaskoczona.

Ale czytam dalej i jednak nie. Autor rozwiewa nadzieje i wątpliwości: "ptaszek to jedno z wdzięczniejszych stworzeń, które najmłodsi pragną rysować, obok pieska czy kotka".

Mechanizm wyszukiwarki po raz kolejny mnie zwiódł.

Czas więc na prawdziwych ekspertów, a właściwie ekspertki, które opowiedzą nam, jak rysuje się seks i co na to dzieci, a przede wszystkim, co na to ich rodzice.

Czy da się narysować seks tak, by nikt się nie oburzał?
Czy da się narysować seks tak, by nikt się nie oburzał?
Źródło: Shutterstock

Nie wystarczy wpisać "seks"

Zacznijmy od specjalistek z Uniwersytetu Wrocławskiego. To dr hab. Natalia Paprocka, która pracuje w Instytucje Filologii Romańskiej oraz dr hab. Agnieszka Wandel z Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa. Razem napisały tekst "Ilustratorzy wobec kulturowego tabu. Wiedza o seksualności w książkach dla dzieci i młodzieży"*, na który natrafiłam w piśmie "Sztuka Edycji" z 2020 roku.

Badaczki objęły swoją analizą reprezentatywną większość ilustrowanych publikacji o charakterze edukacyjnym, poświęconych seksualności i adresowanych do młodych czytelników, które ukazały się w Polsce w latach 1945-2018. Dotarły do 111 książek, z których 91 posiadało ilustracje (w 67 z nich warstwa wizualna była bardzo rozbudowana). Przyjrzały się pracy ponad 50 różnych ilustratorów.

- Wzięłyśmy pod uwagę książki, które najczęściej nazywamy dziś edukacyjnymi lub popularyzującymi wiedzę, ale nie są przy tym podręcznikami szkolnymi. Wybrałyśmy takie, po które sięgają dzieci i rodzice niezależnie od edukacji szkolnej - zastrzega Agnieszka Wandel. I wyjaśnia: - Podręczniki mają zwykle pewną strukturę, te książki, które analizowałyśmy, pozostawiają zaś twórcom pełną dowolność. To oni, nie ministerstwo, decydują, co w nich umieszczą, jakimi sposobami artystycznego wyrazu będą się posługiwać. Są ciekawe, bo mogą dzięki temu wyeksponować różne poglądy autorów, a jeśli chodzi o wiedzę o seksualności, to polaryzację tych poglądów widać w nich jak na dłoni - twierdzi badaczka.

- I wystarczy otworzyć książkę, obejrzeć rysunek, by wiedzieć, kim jest autor i jakie ma poglądy? - dopytuję nieco podekscytowana.

- Sprawa jest nieco bardziej złożona - studzi moje emocje Natalia Paprocka. - Oczywiście w skrajnych przypadkach widać to na pierwszy rzut oka, bo autorzy mocno ten światopogląd manifestują, ale czasem musiałyśmy przejrzeć wnikliwie dwieście stron, by móc przyporządkować książkę do odpowiedniej kategorii. W naszym badaniu podzieliłyśmy je na pięć grup: liberalne, umiarkowanie liberalne, neutralne, umiarkowanie konserwatywne i konserwatywne.

Aktualnie czytasz: Kto się rumieni: rodzic czy dziecko? Rysujemy seks

Poszukiwania tytułów do analizy zaczęły od bibliotecznych katalogów. I zetknęły się z podobnym problemem, jak ja przy szukaniu porad rysowniczych w internetowej wyszukiwarce. Nie powinno być już dla was niespodzianką, że nie wystarczy wpisać "seks", by dostać pełen wykaz książek, które objaśniają go dzieciom.

- Trzeba szukać różnych kombinacji słów, bo nie wszyscy chętnie używają tych związanych z seksem - mówią badaczki. - Wiedza o seksualności może się kryć na przykład w książkach o rodzinie czy płodności - dodają.

Tak, można powiedzieć, że miały z tym trochę detektywistycznej roboty. Do tego żmudnej, bo w internecie i antykwariatach szukały książek, które w latach 90. ukazywały się niekiedy w niewielkich, liczących ledwie kilkaset egzemplarzy nakładach i trudno je znaleźć nawet w bibliotekach.

Czy zawsze tak było?

Badaczki z Wrocławia poddały szczegółowej analizie ilustracje ukazujące współżycie płciowe, które - jak zauważają w swoim artykule naukowym - w edukacji seksualnej dzieci i młodzieży stanowi jeden z aspektów objętych najsilniejszym kulturowym tabu.

"Zagadnienie to - w przeciwieństwie do innych budzących kontrowersje kwestii (m.in. masturbacji, antykoncepcji, odmiennych orientacji seksualnych) - jest systematycznie uwidaczniane na ilustracjach, stanowiąc tym samym wymierny wskaźnik różnych postaw ilustratorów względem tabuizowanych w społeczeństwie tematów" - czytamy.

Zastanawiacie się, czy zawsze tak było?

Pierwsze książki omawiające pewne aspekty seksualności - skierowane do młodzieży - pojawiły się na ziemiach polskich na początku XX wieku. W 1903 roku wydano tłumaczenie poradnika brytyjskiej sufrażystki Ellis Ethelmer.

Polskie książki pojawiły się dopiero kilkanaście lat po drugiej wojnie światowej. W 1957 roku ukazały się niemal równocześnie dwie: "Co chce wiedzieć każdy chłopiec?" Janusza Łopuskiego oraz "O czym chcą wiedzieć dziewczęta?" Elżbiety Jackiewiczowej.

Okładki pierwszych polskich książek poświęconych edukacji seksualnej młodzieży
Okładki pierwszych polskich książek poświęconych edukacji seksualnej młodzieży

Przez cały PRL ukazało się jedynie około 20 książek skierowanych do młodych czytelników i poświęconych tematyce seksualności. Za to niektóre w ogromnych z dzisiejszego punktu widzenia - ponad 100-tysięcznych - nakładach, do tego wielokrotnie wznawiane.

Z ustaleń Wandel i Paprockiej wynika, że pierwszą książką z ilustracjami (innymi niż schematy) była wydana w 1964 roku publikacja "Między nami mężczyznami". Zawierała kilka żartów rysunkowych luźno nawiązujących do tematyki dzieła. A rysował nie byle kto, bo sam Bohdan Butenko.

Okładka książki "Między nami mężczyznami"
Okładka książki "Między nami mężczyznami"

"Książki o znacznie większej liczbie ilustracji (średnio po jednej na stronie), prezentujących ponadto dużo większą wartość informacyjną, pojawiły się dopiero w 1973 roku" - informują badaczki. Chodzi o dwa tłumaczenia (z języka czeskiego oraz francuskiego) przeznaczone dla dzieci młodszych (do 10.-11. roku życia). Oba wyróżniały się oryginalnymi rozwiązaniami graficznymi.

Przykład udanego kolażu w książce poświęconej edukacji seksualnej
Ilustracja z książki "Czy przyniósł mnie bocian?"
Źródło: J.Strmeňová, "Czy przyniósł mnie bocian?"

Więcej luzu, więcej kontrowersji

Książek poświęconych edukacji seksualnej naturalnie zaczęło przybywać w Polsce w latach 90. Tak jak romansów i literatury erotycznej.

Z wyliczeń Wandel i Paprockiej wynika, że w latach 1990-2018 liczba książek edukacyjnych o seksualności zwiększyła się niemal pięciokrotnie w porównaniu z okresem po 1945 roku. Większość z nich stanowiły tłumaczenia.

"W przeciwieństwie do neutralnej, ewentualnie umiarkowanie konserwatywnej światopoglądowo oferty polskiej, przekłady reprezentowały całe spektrum różnych postaw ideologicznych, jednak większość promowała wartości mniej lub bardziej liberalne" - zwracają uwagę badaczki.

Aktualnie czytasz: Kto się rumieni: rodzic czy dziecko? Rysujemy seks

Przybywało książek dla coraz młodszych dzieci - już nie tylko dla nastolatków, ale i dla przedszkolaków w wieku od 3 do 6 lat. Coraz więcej autorów rezygnowało z suchego, medycznego przekazu, wprowadzając więcej luzu, humoru i artyzmu do tematyki edukacji seksualnej.

"Przeobrażenia dotyczące formy szły w parze ze zmianą uwidaczniającego się w książkach podejścia do seksualności (z poważnego, ograniczanego normami tradycyjnej obyczajowości, na bardziej hedonistyczny, skoncentrowany na przyjemności) oraz z ewolucją podejścia do sposobów upowszechniania wiedzy o niej (z naukowego, stricte teoretycznego na swobodniejszy, bardziej zorientowany na praktykę)" - piszą Paprocka i Wandel.

I przypominają, że odbiór tych książek często zależy od indywidualnej wrażliwości. - Jest na przykład taka książka z ilustracjami szwajcarskiego twórcy Zepa, która w moim przekonaniu ma dość zabawne ilustracje, ale gdy pokazywałam je na zajęciach studentom, to okazało się, że nie wszystkich to śmieszy. Książki bardziej liberalne często są odważne, ale ta odwaga bywa balansowaniem na granicy dobrego smaku - dodaje Agnieszka Wandel.

Ilustracja z książki "Przewodnik dla seksolatków"
Ilustracja z książki "Przewodnik dla seksolatków"

Książka, o której wspomniała to "Przewodnik dla seksolatków". Ukazał się w Polsce w 2008 roku. Można tu zobaczyć na przykład kółka w miejscu męskich i kobiecych narządów płciowych, które są wyciętymi w stronach otworami. Umieszczony obok nich tekst zachęca dziecko do włożenia palca do "dziurek", co ma mu pomóc zrozumieć istotę stosunku seksualnego.

Seks a uczucia religijne

Nie wszystkim podoba się to samo. - I trzeba pamiętać, że autorzy i wydawcy często zderzają się z tym czytelniczym odbiorem - mówi Natalia Paprocka. I dodaje: - Niektóre książki budzą regularnie kontrowersje, jak choćby w ostatnich latach "Wielka księga cipek", która w niektórych bibliotekach jest chowana na osobnych półkach. Ale książki o profilu katolickim też spotykają się z oporem ze względem na promowane przez nie treści, tu jednak raczej problem nie są ilustracje, a przekaz zawarty w tekście.

Ilustracja z książki "Wielka księga cipek"
Ilustracja z książki "Wielka księga cipek"

"Wielka księga cipek" to szwedzka książka autorstwa Dana Höjera (ilustracje Gunilla Kvarnström). Na zajęciach z nastolatkami korzystali z niej przez lata m.in. edukatorzy seksualni z grupy "Ponton".

W Polsce zrobiło się o niej głośno w 2014 roku. To wtedy Izabela Kloc, posłanka PiS przekonywała w mediach, że w książkach do edukacji seksualnej: "Wielka księga cipek", ale też "Duża księga o aborcji" oraz "Wielka księga siusiaków" zawarte są treści, które obrażają uczucia religijne. Posłanka pisała wówczas: "Nikt nie ma wątpliwości, że wizerunek Jezusa, Maryi, krzyż, w naszej religii stanowią przedmiot kultu religijnego. Krzyż jest najważniejszym symbolem chrześcijan. To nie tylko przedmiot kultu, ale symbol tożsamości. Znieważanie, szydzenie z krzyża, z Osoby Jezusa, Maryi - to już nie tylko atak na przedmiot kultu osób wierzących, profanacja sacrum, ale zamach na istotę naszej wiary".

Poszło m.in. o to, że na jednej z ilustracji Jezus jest przedstawiany na krzyżu jako naga kobieta.

Wydawnictwo Czarna Owca niewiele sobie z tego jednak robiło, a w 2020 roku wznowiło książkę i na okładce po raz kolejny umieściło napis: "Uwaga! Treści zawarte w książce mogą obrażać uczucia religijne".

Jest problem, nie ma rysunku

Tymczasem wrocławskie badaczki nie tylko oglądały książki i analizowały obrazki, ale sprawdzały też, jak nazywany jest stosunek płciowy, a także męskie i żeńskie narządy płciowe i czy ich określenia są jakoś nacechowane. 

Przedstawienie współżycia płciowego na ilustracji z 1992 roku
Przedstawienie współżycia płciowego na ilustracji z 1992 roku
Źródło: "Skąd się wziąłem? Prawda o twoim życiu - bez bzdur, ale z ilustracjami", ilustracje A. Robins

- Znalazłyśmy około 150 określeń żeńskich narządów i zaledwie około 50 męskich. Nie spodziewałyśmy się, że ta dysproporcja będzie aż tak duża - przyznaje Natalia Paprocka. - Mamy w polszczyźnie określenia medyczne i potoczne, ale trudno nam znaleźć słowa neutralne - dodaje.

A dr Wandel przypomina: - Ilustracje są akcesoryjne i łatwiej w nich uciec od trudnych, objętych tabu tematów. Książki o profilu katolickim na przykład po prostu nie ilustrują pewnych treści i już, po problemie, a tekst musi być i jakoś te sprawy trzeba opisać.

Tymczasem rodzice chętnie sięgają po książki z ilustracjami, bo do dzieci wiele trafia przez obraz. - Ostatnio siedmioletnia córka zapytała mnie, co to jest okres i od razu rzuciłam się do szukania odpowiedniej ilustracji, bo trochę tych książek w końcu mam - śmieje się Paprocka. I już na poważnie podkreśla: - Ilustracja może być dla rodziców wsparciem.

Co się dzieje pod kołdrą?

Czy da się narysować seks tak, żeby wszyscy byli zadowoleni? Moje rozmówczynie nie mają złudzeń.

- Może schematy medyczne nie budzą kontrowersji - zastanawia się tylko przez chwilę Wandel.

- Niby tak, ale przecież problemy zaczynają się, gdy te nagie ciała się do siebie zbliżają - odpowiada jej Paprocka. I przypomina: - W ostatnich latach okazało się, że w Polsce nawet zwrot "edukacja seksualna" nie jest określeniem neutralnym, a nacechowanym.

Przedstawienie współżycia płciowego na ilustracji realistycznej (fotografia)
Jak powstaje życie? Ilustracja z książki wydanej w 1984 roku
Źródło: M.Zdann, "My - jak powstaje życie", oprac. graf. M.Maryniak i P.Bogusławski

Doświadczyliśmy tego choćby w czasie lipcowej debaty nad odwołaniem ministra Przemysława Czarnka. Minister mówił do Rafała Grupińskiego, poznańskiego posła Koalicji Obywatelskiej: - To w Poznaniu jest ten problem. To wy tam, w Poznaniu, chcecie seksualizować te dzieci, wpuszczać organizacje, które je demoralizują, a my, jako państwo, mamy konstytucyjny obowiązek chronić dzieci.

Ale gorące debaty na ten temat odbywają się nie tylko w Sejmie. A burzę potrafią wywołać znacznie mniejsze rzeczy niż dodatkowe zajęcia (jak w Poznaniu), czy mieszanie seksu i religii jak w przypadku wspomnianej wcześniej "Wielkiej księgi cipek".

Dr Wandel wspomina na przykład książkę "Skąd się biorą dzieci" z wierszykiem "Chcą być razem, zwłaszcza w nocy, przytuleni z całej mocy, bo gdy tulą się wzajemnie, wtedy jest im najprzyjemniej" Marcina Brykczyńskiego i ilustracjami znanego artysty Pawła Pawlaka.

- W moim odczuciu obrazki były delikatne. Na jednej ilustracji było jednak widać mamę i tatę, trochę w negliżu, w miłosnym uścisku… i okazało się, że budziły tak wielki opór części rodziców, że w kolejnym wydaniu książki te ilustracje zostały zmienione. Teraz uścisk jest, ale pod kołdrą, tak dużą, że praktycznie nic zza niej nie widać - dodaje.

I właśnie o rysunkach Pawlaka opowiedzieć postanowiła mi też inna specjalistka od książek dla dzieci - dr hab. Małgorzata Cackowska z Uniwersytetu Gdańskiego.

Autorem ilustracji jest Paweł Pawlak
Ukazująca nagość scena współżycia płciowego w książce dla przedszkolaków
Źródło: M.Brykczyński "Skąd się biorą dzieci?"

- Domeną książek obrazkowych jest właśnie to, że pokazują to, czego nie mówią słowa - mówi Cackowska. - Pawlakowi się to udało, myślę nawet, że był całkiem poprawny, zachowawczy. Scenę zilustrował pod osłoną nocy. Najodważniejsze jest tu to, że nagie ciała są odkryte. I dlatego nie rozumiem, czemu gdy wznowiono książkę, to z innymi ilustracjami, w takiej estetyce walentynkowej. Teraz jedynie miny rodziców zdradzają, że "coś jest na rzeczy", a jedyną gołą częścią ciała jest stopa. No, ale wszystkich nie zadowolisz - przyznaje.

Skąd się biorą prosięta?

Na szczęście badaczka ma w zanadrzu jeszcze kilka innych książek, które "poleciłaby każdemu". A jako pierwszą ze swojej półki zdejmuje do zaprezentowania "Świńską książeczkę o tym, skąd się biorą prosięta" Aleksandry Cieślak.

Autorką ilustracji jest Aleksandra Cieślak
Ilustracja ze "Świńskiej książeczki o tym, skąd się biorą prosięta"
Źródło: "Świńska książeczka o tym, skąd się biorą prosięta"

- Zwykle w książkach dla dzieci seks jest zilustrowany jakimś jajeczkiem czy nasionkiem i nikt małym czytelnikom i czytelniczkom nie mówi, jak to wszystko ma się połączyć i zamienić w dziecko. A dzieci właśnie to chcą wiedzieć najbardziej - opowiada dr hab. Cackowska. I dodaje: - Aleksandra Cieślak się nie szczypała i to zilustrowała. Dzik ma u niej "pędzel" i bardzo dokładnie możemy zobaczyć, gdzie ten "pędzel" trafia. Jest trochę śmiesznie, ale i profesjonalnie, więc to doskonałe połączenie. Choć na pewno znajdzie się ktoś, kto się oburzy.

"Nikt małym czytelnikom i czytelniczkom nie mówi, jak to wszystko ma się połączyć i zamienić w dziecko"
"Nikt małym czytelnikom i czytelniczkom nie mówi, jak to wszystko ma się połączyć i zamienić w dziecko"
Źródło: Shutterstock

Tak było na przykład z ilustrowaną książką Brytyjki Babette Cole "Mama zniosła jajko", którą Cackowska również "poleca każdemu".

- Jednak w Polsce wydano ją w 2004 roku i dość szybko okrzyknięto w pewnych kręgach "Kamasutrą dla dzieci" - dodaje.

Wybrane pozycje seksualne w książce dla dzieci z 2004 roku
Wybrane pozycje seksualne w książce dla dzieci z 2004 roku
Źródło: B. Cole, "Mama zniosła jajko!"

O co poszło? Cole przedstawiła rodziców na obrazkach jako "boomerów". W jej świecie to dzieci wiedzą lepiej, "skąd się biorą" i nie wierzą w "ponure bzdury" opowiadane przez dorosłych. Pokazują im na własnych rysunkach wersję poczęcia i narodzin człowieka, która zgodna jest z prawdą na ten temat.

Jak może jeszcze pamiętacie, Sokoluka w tarapaty wpakowały dwa rysunki, Cole na początku XXI wieku miała w Polsce kłopoty przez ledwie cztery humorystyczne rysunki przedstawiające sposoby zapłodnienia.

Małgorzata Cackowska opisała to w 2011 roku w tekście naukowym "Książka obrazkowa o edukacji seksualnej dla dzieci jako medium kulturowe i polityczne". Pisała wówczas o Cole tak: "Książkę tę krytykowali rodzice o szczególnie konserwatywnych poglądach. Na różnych publicznych forach wypowiadano (w zdecydowanej większości głos zabierały matki), że jest promocją seksu i niczego więcej! Nie ma tu mowy o miłości, w związku z czym nie zamierzają kupić lub nawet pokazać swym dzieciom. Wygłaszano tyrady przeciwko niej, ale przeciw tym głosom występowała opcja liberalna, która książkę zachwalała, polecała innym matkom, widziała w niej właściwy (bo zabawny) pomysł, aby powiedzieć dzieciom (albo też sposób, w jaki dzieciom nie powinno się mówić) o poczęciu i rozmnażaniu człowieka".

Dziś mówi mi: - To nadal jest genialna książka. A pomysł, by seks przedstawić w formie rysunków dziecięcych, był całkiem chytry. Niestety u nas oburzenie zawsze wywołuje choćby myśl, że dziecku można pokazać, iż seks to coś przyjemnego.

Przyjemność, miłość, szacunek

Na zajęciach ze studentami (prowadzi je m.in. na kierunkach pedagogicznych, więc spotyka się z przyszłymi nauczycielami) Cackowska omawia też chętnie "Zwykłą książkę o tym, skąd się biorą dzieci".

- Świetnie napisany tekst, naturalistyczne przedstawienie postaci - mówi mi. - Moje studentki zwykle twierdzą, a ja się z nimi zgadzam, że to genialny tekst. Autorka też kładzie nacisk na to, żeby pokazać dzieciom, że seks to przyjemność i powinien być z nią związany. Ale równocześnie mocno podkreśla rolę miłości i szacunku - zachwala badaczka.

Okładka książki "Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci"
Okładka książki "Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci"

Cackowska często powtarza w rozmowie ze mną, by dzieci traktować poważnie. - I rozumiem, że czasem to budzi zakłopotanie u nas, dorosłych, ale książki mają nam właśnie pomagać, a nie nas zawstydzać - dodaje.

I znów sięga do swojej biblioteczki. Pokazuje, że w "Książce pełnej miłości, czyli jak Michałek przyszedł na świat" można na przykład zobaczyć mamę mówiącą o miłości: "byliśmy tak blisko, że penis wsunął się do mojej waginy". 

Okładka książki dla dzieci o edukacji seksualnej
Okładka książki dla dzieci o edukacji seksualnej

- Kto ma od tego rumieńce: rodzic czy dziecko? - pyta mnie badaczka. - Tutaj bardzo mocny tekst ilustruje bardzo niewinny obrazek. Po prostu dorośli zamykają drzwi, bo potrzebują intymności. Stosunku na obrazku nie widać. I to jest całkiem niezła robota - ocenia.

Małgorzata Cackowska ma duży żal do polityków, mediów i Kościoła, którzy edukację seksualną dzieci - również poprzez obrazkowe książki - zrównują z seksualizacją.

- To przecież wiedza, która ułatwia dzieciom zrozumienie świata - mówi badaczka. - Powinno nam zależeć, żeby przekaz był dopasowany do ich wieku i żeby dzieci w tym świecie czuły się szanowane i bezpieczne. A nie dzieje się tak na pewno od spuszczania zasłony milczenia na sprawy, które uznajemy za trudne. Tak bronimy dzieci nie przed seksualizacją, ale przed traktowaniem ich poważnie - dodaje.

A ja przypominam sobie puentę artykułu dr hab. Wandel i dr hab. Paprockiej: "Tabu nałożonemu na seksualność - choć nieustannie i w różnym stopniu naruszanemu - całkowity zanik jeszcze nie grozi, przynajmniej nie w komunikacji z osobami niedorosłymi".

I co prawda wiem już teraz, jak narysować seks, ale wątpię, bym dała radę zrobić to tak, by nikogo nie oburzyć.

Czytaj także: