10 tysięcy żołnierzy z 14 krajów, w tym z Polski, defiluje 9 maja ulicami Moskwy w paradzie z okazji dnia zwycięstwa. Na billboardach zabrakło Józefa Stalina, a prezydent Rosji przyznał jeszcze przed obchodami, że "Katyń to przykład fałszowania historii". – To wyraźna ewolucja, ale nie przełom – ocenia Marcin Kaczmarski z OSW.
Na 65 rocznicę zwycięstwa nad III Rzeszą Rosja nie żałowała pieniędzy. Gigantyczna parada na placu Czerwonym, w której bierze udział ponad 10 tysięcy żołnierzy oraz 130 samolotów i helikopterów oraz 150 pojazdów opancerzonych kosztowała Kreml równowartość 100 milionów złotych.
Ale to nie wszystko: o 10 czasu moskiewskiego ruszyły defilady nie tylko w stolicy, ale też w 72 rosyjskich miastach oraz w Sewastopolu na ukraińskim Krymie. W obchodach będzie uczestniczyć łącznie 70 tys. żołnierzy i około tysiąc maszyn.
Bez Stalina, za to NATO
Będzie patriotycznie, pompatycznie i imponująco, jak co roku, ale ta parada będzie też pod kilkoma względami przełomowa. Po pierwsze, znikną portrety Stalina, dotychczas nieodłączne podczas Dnia Zwycięstwa. Część komentatorów uważa, ze to gest wobec Polski, inni powtarzają plotkę, że to Barack Obama postawił ultimatum: albo billboardy z generalissimusem, albo on.
Po drugie, po raz pierwszy oprócz żołnierzy z byłych republik radzieckich na placu Czerwonym rytm będą wybijały buty wojskowych NATO. Ta decyzja, podobnie zresztą jak destalinizacja obchodów, wzbudziła w Rosji spore kontrowersje. W defiladzie przejdą żołnierze USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Polski. Każdy kraj będzie reprezentowany przez 70 żołnierzy.
"Ładne gesty"
- To ładne gesty, nic więcej. Polityki rosyjskiej nie zmienią. Rosyjskie władze chcą przez to być lepiej postrzegane na Zachodzie – ocenia dr Marcin Kaczmarski z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Polacy dostali miejsce tuż za oddziałami z radzieckich republik, co ma podkreślić, że w czasie II wojny światowej walczyli z nimi ramię w ramię - przynajmniej ci z armii Berlinga. Jednak tym razem, na wyraźne polskie życzenie, nie zabraknie także kombatantów z innych frontów. - Po raz pierwszy w historii mundury Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz Armii Krajowej zostaną zaprezentowane na paradzie. To ważne, bo przez lata fałszowano historię, także AK - mówi Jacek Stawiski, komentator TVN24.
Ocieplenie polsko-rosyjskie
W ciągu ostatniego miesiąca premier i prezydent Rosji wykonali jednak wiele przyjaznych gestów w stronę Polski. Jeszcze przed katastrofą, 7 kwietnia, Władimir Putin mówił w Katyniu o stalinowskich zbrodniach, które „nie mogą być usprawiedliwione w żaden sposób”, choć nie przeprosił za wymordowanie polskich oficerów. Po smoleńskiej tragedii reakcja władz rosyjskich była wzorowa. Rodziny ofiar otrzymały wszelką pomoc, Rosja ogłosiła trzydniową żałobę narodową, nawet zwykle chłodny Putin zdobył się na przyjacielskie objęcie Tuska na miejscu katastrofy.
Śledztwo w sprawie przyczyn tragedii prowadzą równolegle polscy i rosyjscy prokuratorzy, ci ostatni z akredytowanym polskim przedstawicielem. Warszawa – poza pojedynczym głosem Szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmunda Klicha, który stwierdził, że strona polska „jest w tej sprawie petentem Rosjan” – zgodnie chwali współpracę z Moskwą. Z drugiej jednak strony jej efektów wciąż brak, a przynajmniej opinia publiczna nie jest o nich informowana. Strona polska nie dostała też ani pełnych protokołów, ani wszystkich czarnych skrzynek.
Miedwiediew: Katyń to przykład fałszowania historii
O śledztwie będzie chciał z rosyjskim prezydentem porozmawiać marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który jako pełniący obowiązki prezydenta będzie na uroczystościach reprezentował Polskę. Marszałek przed wyjazdem zapowiedział, że zamierza też poruszyć temat Katynia, a konkretnie ujawnieniu pozostałych dokumentów z rosyjskich archiwów.
Dwa dni przed defiladą, w piątek, Miedwiediew w wywiadzie dla dziennika "Izwiestija", mówił, że "Katyń to przykład fałszowania historii", a ci, którzy za czasów „totalitarnego reżimu ZSRR” popełnili zbrodnie „powinni ponieść odpowiedzialność, niezależnie od tego, ile mają dzisiaj lat". – To wyraźna ewolucja, Miedwiediew przedstawił – czasem jednoznaczną, momentami nieco dwuznaczną – ocenę historii, II wojny i ZSRR. Ale unikałbym słowa przełom – uważa Kaczmarski.
Katarzyna Wężyk / ola
Źródło: tvn24.pl