Dwie osoby zginęły, 21 zostało bardzo ciężko lub ciężko rannych, a kolejnych 31 pozostaje na obserwacji w szpitalu po wypadku autokaru z kibicami niedaleko miejscowości Mikanowo k. Włocławka. Z niewiadomych przyczyn tuż przed świtem autokar jadący do Gdańska przeciął nagle drogę, przejechał przez rów i upadł na bok. W gdańsku powołano sztab kryzysowy.
Straż pożarna i policja otrzymały zgłoszenie o wypadku tuż po godz. 4. rano.
"Kilka osób w stanie bardzo ciężkim"
- Dwie osoby, które zginęły, były przygniecione przez bok autobusu i musiał on zostać uniesiony przy użyciu poduszek pneumatycznych, żebyśmy mogli je wydobyć - powiedział na miejscu wypadku w rozmowie z TVN24 kpt Dariusz Politowski ze straży pożarnej we Włocławku.
Dodał, że nie ma informacji ze szpitali mówiących o tym, w jakim stanie są w tej chwili osoby poszkodowane, ale "ratownicy uczestniczący w akcji określali stan kilku osób jako bardzo ciężki".
Politowski poinformował, że łącznie w szpitalach we Włocławku, Toruniu i Aleksandrowie Kujawskim przebywa 21 rannych osób, a "31 pozostałych podróżujących autokarem przebywa na obserwacji we Włocławku".
Strażak dodał, że akcja ratunkowa przebiegała bardzo sprawnie i wyciąganie pasażerów autokaru trwało "ponad pół godziny". W akcji uczestniczyły cztery zastępy straży pożarnej.
Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego straży pożarnej, poinformował z kolei o dwóch ofiarach śmiertelnych i w sumie 34 rannych.
Kierowca przeżył
Aspirant Robert Ruciński z włocławskiej policji poinformował w TVN24, że wypadek przeżył kierowca. - Kabina jest zmiażdżona. Kierowca przeżył, choć ma poważne obrażenia ciała - stwierdził i dodał, że funkcjonariusze czekają na specjalistyczny sprzęt, który pozwoli na podniesienie i usunięcie autokaru z miejsca wypadku. W trakcie tej akcji ruch na krajowej "1" ponownie zostanie wstrzymany.
Ranni w trzech szpitalach
W rozmowie z TVN24 tuż po godz. 6 kpt Politowski wyjaśniał, jak doszło do wypadku. - Jeden z trzech autokarów na prostym odcinku drogi zjechał i przewrócił się na bok - powiedział. Dodał, że przed świtem na tym odcinku drogi panowały fatalne warunki pogodowe. Padał śnieg i było ślisko.
Policja mówiła z kolei rano o 2 osobach, które nie żyją i 10 ciężko rannych. - Trudno ustalić przyczyny wypadku. Wiemy tyle, że autokar wjechał na pobocze, przejechał przez rów i "wyłożył się" na polach - powiedziała w TVN24 Małgorzata Marczak z włocławskiej policji.
Autokarami wracali do Gdańska kibice Lechii, która dzień wcześniej grała w Gliwicach z Piastem. Ranni z wypadku zostali przewiezieni do szpitali we Włocławku, Aleksandrowie Kujawskim i Toruniu.
Komenda miejska policji we Włocławku uruchomiła sztab kryzysowy i podała numer telefonu, pod który mogą dzwonić osoby chcące uzyskać informacje o ofiarach wypadku.
Kondolencje rodzinom ofiar wypadku złożył prezydent Gdańska. On też powołał sztab kryzysowy. - Łączymy się w bólu z rodzinami i bliskimi ofiar wypadku. Poszkodowanym udzielana jest w tej chwili pomoc medyczna. Wierzymy, że niebawem uda im się bezpiecznie wrócić do domów. Czekamy na nich w Gdańsku - powiedział na porannym spotkaniu sztabu prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.
Fatalne warunki. Gołoledź na drodze
- W nocy w regionie padał śnieg z deszczem. W tej chwili jest tu -2,5 st. C., co oznacza śmiertelnie niebezpieczną gołoledź - relacjonował tymczasem sytuację w drodze na miejsce wypadku Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24 tuż po godz. 7. Dodał, że krajowa "1", na której doszło do wypadku autokaru "jest bardzo tłoczna". - Droga jest już częściowo odblokowana, co oznacza, że ruszyli kierowcy wcześniej stojący w kilometrowych korkach. Warunki na tym terenie są bardzo trudne - poinformował.
Autor: adso/iga/k / Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24