Gerald Birgfellner chciał zyskać poparcie Kazimierza Kujdy dla planu budowy wieżowca, bo Jarosław Kaczyński miał być "bardzo nieprzekonany" w związku z obawami, że "może to nie jest dobre dla PiS". Tak wynika ze stenogramu rozmowy austriackiego biznesmena z szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska (NFOŚ) - w przeszłości prezesem związanej z Prawem i Sprawiedliwością spółki Srebrna. Była też mowa, że dochody z hotelu i biur zlokalizowanych w "dwóch wieżach" będą sięgały 19 milionów euro rocznie. Przeczytaliśmy całe opublikowane we wtorek przez "Gazetę Wyborczą" zapisy rozmów. Przedstawiamy kilka nieprezentowanych przez nas wcześniej wątków.
Do dwóch spotkań Geralda Birgfellnera z Kazimierzem Kujdą - jak napisała "Gazeta Wyborcza" - doszło w czerwcu 2018 roku w siedzibie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Podczas drugiego z nich szef NFOŚ rozmawiał z austriackim developerem w imieniu swojej żony, która jest prezesem spółki Srebrna. "Więc mam pana i pana żonę po swojej stronie", mówi podczas tego spotkania Birgfellner, na co Kujda odpowiada: "całkowicie".
Kujda przekazywał ustalenia dalej - do "szpitala". "Szpital" pojawia się w rozmowach kilkukrotnie i prawdopodobnie oznacza Jarosława Kaczyńskiego, który w tym czasie przebywał w szpitalu z powodu problemu z kolanem i, jak pisze "Wyborcza", tam przyjmował gości.
Prezes PiS miał się pojawić na kolejnym spotkaniu. Ostatecznie 27 czerwca podjął decyzję o wstrzymaniu inwestycji.
Poniżej wybrane fragmenty stenogramów, które opublikowała "Gazeta Wyborcza".
Kaczyński "bardzo nieprzekonany"
Kujda: Teraz zróbmy pierwsze krótkie spotkanie. Prawdopodobnie następne spotkanie będziemy mieli w poniedziałek, nie w piątek, bo piątek zapowiada się także na trudny dzień, a poniedziałek będzie OK.
Birgfellner: Chciałbym się jednak spotkać przed poniedziałkiem, ponieważ prezes prosił o wspólne spotkanie z panią Goss i panem. I chciałbym się z panem spotkać, żeby wiedzieć, po której jest pan stronie i jak mogę pomóc. Jak zapewne pan wie, pracuję nad tym projektem od ponad roku, w większości negocjując. Jest wiele negocjacji i renegocjacji, bo jest ciągle wiele zmian i wycen.
Według Austriaka Kaczyński jest "bardzo nieprzekonany" co do planu budowy, bo od wielu osób słyszy, że "może to nie jest dobre dla PiS".
Birgfellner: Ale jak wspomniałem również prezesowi, powiedziałem OK, planujemy tylko dla wuzetki (WZ- decyzja o warunkach zabudowy – przyp. red.), potem czekamy do wyborów w przyszłym roku i potem zobaczymy. Tak czy inaczej, jeśli wygracie wybory, to możemy wystąpić o pozwolenie na budowę. Po wyborach możemy składać wniosek o pozwolenie na budowę. I jeśli będziemy mieli pozwolenie na budowę, on zawsze może powiedzieć: nie, nie chcę budować, ale zwiększamy wartość działki.
Kujda: Oczywiście.
Birgfellner: Bo jej wartość dzisiaj, (zrobiliśmy?) wycenę i jej wartość obecnie to 16 milionów euro. Jeśli będziemy mieli wuzetkę, to około 32 milionów - dwukrotność. A jeśli będziemy mieli pozwolenie na budowę, mamy działkę o wartości 45-47 milionów euro. A więc zwiększamy wartość bez stawiania budynku, tak?
Kujda: Tak, rozumiem pana, zgadzam się z panem i myślę tak samo.
"Osobista" propozycja biznesmena dla Kujdy
Birgfellner wspomniał, że cztery-pięć lat wcześniej rozmawiał z Kujdą na temat możliwości kupna działki przy Srebrnej. Na te słowa Kujda, który był wcześniej prezesem zarządu spółki Srebrna stwierdził, że po każdym spotkaniu jechał do Kaczyńskiego i tłumaczył mu "wszystko, w szczegółach". - I długo wszystko było akceptowane przez niego, ale na koniec powiedział: nie – relacjonował szef NFOŚ.
Austriak zakończył wątek dotyczący przeszłości.
Birgfellner: Ale panie Kujda, wróćmy do naszego wspólnego celu, zbudowania tej wieży dla pana Kaczyńskiego. Jeśli mogę coś panu zaoferować. Jeżeli zdobędziemy, powiedzmy, wuzetkę razem. Chcę powiedzieć, że każdy coś zarabia.
Kujda: Tak, wiem.
Birgfellner: Więc mogę panu zaproponować, nawet coś dla pana (osobiście?).
Kujda: Rozumiem, mam 67 lat, mogę pójść na emeryturę.
Birgfellner: Tak, na emeryturę.
Kujda: Chciałbym tu popracować kilka miesięcy prawdopodobnie, a potem zamierzam powiedzieć: dziękuję bardzo (bo jestem w wieku, kiedy nie robi się biznesu?). Ponieważ moje życie nie było łatwe, jestem zmęczony i moja żona jest w takiej samej sytuacji, choć jest młodsza, to też w wieku emerytalnym. Mogę tylko powiedzieć, że mogę pomóc w tym projekcie tak bardzo, jak to tylko możliwie. Bez żadnych oczekiwań z mojej strony. Pracowałem.
B.: (Zaproponuję?) panu coś.
K.: Nie, nie dziękuję.
B.: To dla pana.
K.: Nie, nie, absolutnie nie. Dziękuję, nie. Jestem w całkiem dobrej sytuacji, jak na warunki polskie, ale pomogę, jak tylko to możliwe.
B.: Doceniam.
K.: Bo wiem, jaka to ważna idea: mieć ten budynek.
B.: Tak. I mieć centrum kongresowe, to największe życzenie pana Kaczyńskiego, to centrum kongresowe. Dla jego brata, dla pamięci o nim, to będzie fantastyczne. W tym miejscu, w takiej lokalizacji.
K.: Wiem, że będzie to także ważne dla Instytutu, bo Instytut będzie właścicielem.
B.: Tak.
K.: Starałem się, jak to tylko możliwe, bo to jest ważne dla prezesa Kaczyńskiego.
B.: Tak.
K.: To jest bardzo ważne dla prezesa Kaczyńskiego, bardzo ważne dla Polski, dla naszej historii, dla wszystkiego, powiedzmy, razem, teraz.
"Mamy przyjemny dochód miesięczny"
Austriacki biznesmen narzekał, że musiał kilkakrotnie negocjować z bankiem, bo ciągle "coś zmieniamy". Pochwalił się jednak pierwszymi planami inwestycji.
B.: Raz mamy dużą pożyczkę, potem małą, potem pożyczkę bez zabezpieczenia na hipotece. Ciągle musiałem coś zmieniać, ale zrobiłem to, zrobiłem. Chcę ci pokazać pierwsze szkice, jak będziemy budować wieżę. Proszę rozważyć to, że będzie wyglądała tak. Jak bliźnięta. Rozumie pan?
K.: Tak, rozumiem.
B.: Ponieważ nie możemy wybudować dwóch wież, ponieważ powierzchnia działki nie jest wystarczająco duża. Musimy mieć jedną na windy (niewyraźnie). Trzypoziomowy garaż, a tu powyżej czwartego piętra mamy olbrzymią salę kongresową. To jest świetne.
K.: Świetne, oczywiście. (…)
B.: Jeszcze chciałbym pokazać panu jedną rzecz. Mam całą kalkulację podzieloną na część hotelową, rezydencyjną i biurową. I to jest suma. I właściwie jest pan pierwszy, któremu to pokażę. Bo to, co chciałbym pokazać, to to, że na koniec dnia, aby w pełni zrealizować ten projekt, potrzeba 250 milionów euro.
K.: To jest koszt inwestycji?
B.: To koszt inwestycji, 250 milionów euro, a do tego 46 milionów działka. Bo musiałem ująć ją w kosztorysie, w kalkulacji, aby była kompletna. Więc mam wszystko wliczone wraz z finansowaniem i całą resztą, i (niewyraźne), to jest wartość, wynik po spłaceniu płatności, wszystkich kredytów bankowych, wszystkiego.
K.: Za jaki okres?
B.: To jest, jeśli to sprzedamy. Jeśli sprzedamy.
K.: Rozumiem.
B.: To by była wartość, jeśli byśmy poszli do inwestora. Zwykle to, co robię, to jest: planowanie, budowa, pozyskanie najemców i sprzedaż. I to jest rezultat, zysk. Ponieważ nie chcemy sprzedawać, mamy przyjemny dochód miesięczny. Bardzo dobry dochód. Policzyłem, że dochód z hotelu rocznie to 11 milionów euro, plus biura. Biura dają kolejne 8 milionów.
K.: I to jest policzone w euro?
B.: Tak, oczywiście.
K.: Powiedziałbym, że nawet gdyby to było 50 procent, a tego można być pewnym, że będzie nie mniej niż 50 procent tego, co pan wyliczył - to jest to wystarczające. Wystarczające dla projektu. Jeżeli byłoby to 50 procent tych obliczeń - bo są różne założenia, więc nie można być pewnym rezultatu - ale 50 procent jest na pewno wystarczające. Może być więcej, może być mniej. Wiem, bo znam założenia, sytuację, wiem, że ten projekt jest bardzo efektywny.
O mediach: nie mają pojęcia, co teraz planujemy
Rozmówcy poruszyli też temat ryzyka wycieku planu do mediów.
B.: Tak, ale, wie pan, te artykuły w prasie (jest prasa i prasa?).
K.: Było ich kilka, może nawet 10. Ponieważ również byłem atakowany, więc przygotowałem papiery, jeśli będzie kolejny atak, pójdę do...
B.: ...prawnika.
K.: Już poprosiłem, żeby przygotował.
B.: I pójdzie pan do sądu z oskarżeniem gazet. To jest "Wyborcza" czy "Fakt". Jedna z tych dwóch zawsze.
K.: Oczywiście, to powinno być zaakceptowane, powiedzmy, (przez) szpital, ale jeśli będziemy zaatakowani, powinniśmy, (doradzono mi/ ja radziłem) zorganizować konferencję prasową i powiedzieć, że te artykuły są nieprawdziwe.
B.: Tak, fake news.
K.: Tak, fake news. Tak, i (to jest/pójść) do sądu. Mam wszystko w papierach, wszystko o tych artykułach, bo było dużo tych ataków i nie wiem jak?
B.: Ale te artykuły to stare, stare historie. Odkąd ja przejąłem projekt i miałem dużo, dużo spotkań z (niewyraźnie) i Baker McKenzie i wszystkimi zaangażowanymi, i z naszej strony, i architektów nic, nic nie wyszło do prasy. Mają stare rysunki, nie nowe, nie mają pojęcia, co teraz planujemy. Nie mają pojęcia, jakie konkrety już mamy na stole. Nie mają nic. Mówią o tym, co się działo lata temu. Mówią o Cyprze, mówią o wuzetce. Myślę, że była próba (uzyskania pewnej?) wuzetki. Pięć, sześć, siedem lat temu, coś koło tego, ale to nie było profesjonalne. (…)
"Sytuacja polityczna teraz jest całkiem dobra"
K.: Tak. Ale to, co jest bardzo istotne, to sytuacja polityczna, teraz jest całkiem dobra. Możemy być pewni, że wybory samorządowe będą sukcesem.
B.: Myśli pan, że wygracie?
K.: Oczywiście.
B.: A wtedy?
K.: Projekt powinien być gotowy.
B.: Świetnie, ponieważ...
K.: Jestem świadomy, bo przygotowanie jest zawsze bardzo ważne.
B.: Będziemy zdecydowanie ubiegali się o wuzetkę po wyborach. W przyszłym roku, w lutym. Nie wcześniej. Teraz musimy planować, w szczegółach.
K.: Oczywiście.
B.: Byłoby naprawdę koszmarem, gdyby szpital albo pani Goss zatrzymała ten projekt teraz. Byłby to koszmar i wysokie koszty. Byłyby wtedy potężne koszty, potężne koszty.
Zarzuty premiera, reakcja pełnomocników
Do wypowiedzi Geralda Birgfellnera nawiązał na wtorkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Zwracał uwagę, na "dziwny fragment" stenogramu i nagrania, "któremu należy się bardzo przyjrzeć" (prawdopodobnie miał na myśli wątek dotyczący "osobistej" oferty biznesmena dla szefa NFOŚ).
- Zachęcam wszystkich, żeby się przyjrzeli temu fragmentowi, kiedy austriacki biznesmen nakłania prezesa Narodowego Funduszu do jakichś dziwnych wypowiedzi. Padają jakieś nietypowe, dziwne propozycje, którym chyba trzeba się przyjrzeć. Można nawet się zastanowić, czy w tym przypadku adwokaci austriackiego biznesmena nie działają przypadkiem na jego szkodę, bo może ktoś dojść do wniosku, że tam jakaś odpowiedzialność za tym się powinna kryć. Zachęcam wszystkich, żeby te fragmenty dokładnie przeczytali - mówił Morawiecki.
W odpowiedzi reprezentujący Austriaka Jacek Dubois i Roman Giertych wydali oświadczenie. Napisali w nim, że słowa szefa rządu naruszają dobra osobiste ich klienta oraz ich samych. "Odbieramy stanowisko prezesa Rady Ministrów jako: po pierwsze próbę zastraszania naszego Mocodawcy w związku z zawiadomieniem jakie przedłożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzucającym popełnienie przestępstwa oszustwa przez pana Jarosława Kaczyńskiego. Po drugie odbieramy tę wypowiedź jako zastraszanie świadka, który w najbliższych dniach złoży zeznania w tej prokuraturze".
Adwokaci wspomnieli też między innymi, że "jest to nacisk na prowadzącą postępowanie Prokuraturę Okręgową w Warszawie, która pośrednio podlega pod prezesa Rady Ministrów".
"Całość oświadczenia prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego odbieramy jako bezprzykładne przekroczenie uprawnień prezesa Rady Ministrów podjęte wyłącznie z motywów politycznych" - orzekli pełnomocnicy.
Zapowiedzieli, że "stosowne pisma o charakterze procesowym zostaną skierowane w odrębnym trybie" i że zastrzegają sobie "podjęcie dalszych kroków prawnych".
Autor: Grzegorz Łakomski / Źródło: tvn24.pl