Na terenie Lasów Państwowych można - za zgodą leśniczego - zbierać chrust i pozostałości po wyrębach. Jak przyznają leśnicy, zainteresowanie takim sposobem pozyskiwania drewna na opał jest bardzo duże. - Przekracza nasze możliwości. Polacy umieją liczyć i wiedzą, że to drewno jest względnie tańsze od innych materiałów energetycznych - mówi przedstawiciel Nadleśnictwa Daleszyce. Tłumaczymy, jakiego rodzaju opał można wynosić z lasu i jakie warunki trzeba w tym celu spełnić.
Leśnicy przekonują, że obecnie zbieranie chrustu i gałęzi w lasach przechodzi renesans. By jednak legalnie zbierać opał na terenie Lasów Państwowych, trzeba spełnić kilka warunków. - Przede wszystkim zgłosić się do miejscowego leśniczego, najlepiej tego, który ma kancelarię najbliżej miejsca naszego zamieszkania, i uzgodnić z nim, gdzie można przygotować sobie tak zwaną gałęziówkę - mówi reporterce TVN24 Paweł Kosin, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Daleszyce. I dodaje: - Zwykle są to miejsca, gdzie było pozyskanie drewna, czyli jakieś zręby albo powierzchnie trzebieżowe. Możemy udać się w takie miejsce i szykować sobie to drewno opałowe.
"Gałęziówka", jak tłumaczy Kosin, oznacza drewno poniżej siedmiu centymerów średnicy.
Na pytanie o to, czy zbierający muszą przejść szkolenie BHP, Kosin odpowiada, że nadleśnictwo stara się, by całe przedsięwzięcie było bezpieczne. - Wpuszczamy ludzi tam, gdzie zostały zakończone prace. Przypominamy też podstawowe zasady, klient podpisuje również oświadczenie, że zapoznał się z naszym regulaminem - mówi rzecznik.
Rozmówca TVN24 zaznacza też, że istnieją ścisłe zasady dotyczące tego, co można z lasu wynieść. - Zbieramy tylko tak zwane odpady pozrębowe oraz gałęzie, konar i części wierzchołkowe drzew, które zostały odcięte od drewna, które zostało wywiezione z lasu. Nie możemy w żaden sposób wycinać i przycinać drzew rosnących, które pozostały na tej powierzchni - tłumaczy Kosin.
Ministerstwo: szczególnie znaczenie dla mieszkańców terenów wiejskich i małych miasteczek
Ministerstwo Klimatu i Środowiska podkreśliło, że wytyczne Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, dotyczące pierwszeństwa w kupnie drewna opałowego niskiej jakości, mają szczególne znaczenie dla mieszkańców terenów wiejskich, małych miasteczek, których gospodarstwa domowe nie są włączone do gminnych lub miejskich systemów ciepłowniczych.
Resort wyjaśnił, iż w praktyce postanowienia decyzji oznaczają, "że drewno najniższej jakości, w pierwszej kolejności może zostać kupione przez lokalnych mieszkańców". Jak podkreślono, w ten sposób Lasy Państwowe "starają się przeciwdziałać trendom inflacyjnym i rosnącym cenom energii".
Leśnik: zainteresowanie przekracza nasze możliwości, prowadzimy zapisy
Jak mówi leśnik, takie rozwiązanie cieszy się dużą popularnością. - W tej chwili nie ma szansy raczej, by takie drewno kupić na bieżąco albo od razu wejść na powierzchnię. Niestety zainteresowanie przekracza nasze możliwości. W wielu leśnictwach prowadzimy tak zwane zapisy, w zasadzie na zeszyt, gdzie leśniczy obiecuje, że jakąś tam powierzchnię udostępni - relacjonuje Kosin. I dodaje: - Zainteresowanie w ostatnich tygodniach, miesiącach jest ogromne. Polacy umieją liczyć i wiedzą, że to drewno jest względnie tańsze od innych materiałów energetycznych.
"Zapotrzebowanie jest gigantyczne", "eksport ze Wschodu praktycznie zahamowany"
Z danych przedstawionych 26 maja w Sejmie przez wiceministra klimatu i środowiska Edwarda Siarkę wynika, że w latach 2015-2020 pozyskiwano w polskich lasach od 35,5 do 41,6 mln metrów sześciennych drewna rocznie. Przy czym - jak zaznaczył Siarka - największe wycięcia przypadły na rok 2017 (40,6 mln metrów sześciennych) oraz 2018 (41,6 mln metrów sześciennych), kiedy usuwano skutki wichury, która przeszła przez Bory Tucholskie.
Zaznaczył, że przedsiębiorcy sami podbijają ceny surowca, przekraczają stawki ofertowe Lasów Państwowych o 300-500 zł za metr sześcienny. - Czasy taniego drewna za 200-210 zł za metr sześcienny skończyły się bezpowrotnie - mówił. Zaznaczył też, że uregulowanie tego rynku do końca nie jest możliwe. - Nie mamy instrumentu, który pozwoliłby zablokować eksport do Niemiec - wskazał. Zapowiedział jednak, że firmy, które kupują drewno po niższych cenach do produkcji lokalnej, ale sprzedają je drożej za granicą, stracą preferencje.
- Zapotrzebowanie na drewno jest obecnie gigantyczne, zwłaszcza że wojna na Ukrainie i sankcje wprowadzone na Rosję sprawiły, że eksport ze Wschodu został praktycznie zahamowany. Z kierunku wschodniego sprowadzano co roku około dwa miliony metrów sześciennych tzw. zrębów, które wykorzystywała energetyka oraz około miliona metrów sześciennych drewna do produkcji. Obecnie podaż jest znacznie niższa niż popyt, co sprawia, że w niektórych regionach toczy się prawdziwa wojna o drewno - powiedział Siarka. Portal Murator Plus podaje, że znaczący skok cen drewna nastąpił już w 2021 roku i było to nawet 200-300 procent. W tej chwili cena drewna sosnowego na aukcjach sięga nawet 1000 zł za metr sześcienny.
Wzrosty cen opału
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego za kwiecień br. wynika, że ceny opału w ujęciu rocznym wzrosły o 76,5 proc. Ceny gazu poszły w górę o 49,2 proc., energii cieplnej poszybowały o 10,8 proc., a energii elektrycznej wzrosły o 5 proc.
Zużycie węgla w 2021 r. wzrosło na całym świecie - w Europie o 12 proc., a w USA o 17 proc. w stosunku do 2020 r. Bloomberg zwraca uwagę, że popyt na węgiel wzrasta od zeszłego roku - jest to konsekwencja niedoboru gazu ziemnego oraz gwałtownego wzrostu zużycia energii elektrycznej po pandemii. W tym samym czasie w Europie i w niektórych innych częściach świata zaczęło brakować energii ze źródeł odnawialnych. Inwazja Rosji na Ukrainę przyspieszyła tę tendencję i wywołała efekt domina, które sprawia, że producenci energii walczą o dostawy, a ceny rosną do rekordowych poziomów.
Wzrost ceny drewna nie wynika wyłącznie z rosnącej inflacji, ale również z małej dostępności drewna w Polsce. W związku z wojną w Ukrainie zatrzymany został import opału zza wschodniej granicy. Dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego Rafał Szefler argumentował w rozmowie z "Dziennikiem Gazeta Prawną", że " Ukraina, głównie zachodnia, dostarcza nam może 25 procent tego, co przed wojną". Mówił też o braku kontroli nad eksportem polskiego drewna za granicę. Szefler zaznaczył, że "nikt w Europie nie ma tak liberalnych zasad sprzedaży drewna, jak Lasy Państwowe".
Polskie drewno jedzie między innymi do Chin, które dotychczas pozyskiwały surowiec z rosyjskiej tajgi.
Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock