Przed laty dwóm rodzinom przez przypadek podmieniono w szpitalu nowonarodzone dzieci. Prawda wyszła na jaw dopiero po kilkunastu latach. Rodziny wystąpiły do sądu o odszkodowanie i otrzymały rekordową kwotę. Superwizjer TVN odwiedza rodziny by sprawdzić, jak wygląda teraz ich życie.
Na początku 1984 r. do szpitala przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie trafiła trójka nowonarodzonych dziewczynek – w tym bliźniaczki. Były chore. Wkrótce dzieci wyzdrowiały i wróciły do domów.
Kasia i Nina wychowywały się na warszawskiej Pradze, Edyta na Żoliborzu. Nie znały się, chodziły do różnych szkół. Ale Edyta, już jako nastoletnia dziewczyna, zaczęła opowiadać rodzicom dziwne historie.
Mówiła, że co jakiś czas na ulicy, w tramwaju pozdrawiają ją nieznane osoby, w jej wieku. Mówią do niej Kasia. Edyta nie rozumiała, o co chodzi, póki nie spotkała Emilii, swojej rówieśniczki. Emilia była koleżanką Kasi. Któregoś dnia spotkała Edytę - i zdziwiła się, że Kasia nie odpowiada na jej pozdrowienie.
- Spotkałam na ulicy Kasię. Kiedy zwróciłam się do niej, była bardzo zdziwiona. Okazało się, że to Edyta. Skontaktowałam dziewczyny ze sobą. Na początku był śmiech i zdziwienie – mówi Emilia.
Dziewczyny długo utrzymywały w tajemnicy spotkanie. Dopiero po kilku tygodniach Kasia i Edyta powiedziały o nim swoim rodzicom. Obie rodziny zaczęły się spotykać. Podczas rozmów doszył do tego, że ich dzieci w tym samym czasie przebywały w tym samym szpitalu. Zaczęła docierać do nich nieoczekiwana prawda.
- Kasia przyprowadziła Edytę i nogi się pode mną ugięły. Uśmiechnęła się i wiedziałam, że to moja córka - wspomina ich mama Elżbieta.
Obie rodziny z dnia na dzień stanęły przed sytuacją, która wywróciła ich życie. Każdy miesiąc przynosił coraz większy zamęt, coraz większy niepokój, coraz większy dramat.
Ta historia stała się głośna po tym, jak obie rodziny złożyły pozew o zadośćuczynienie za podmianę dzieci. Ich pełnomocnikiem została łódzka adwokat, zresztą jedyna, która po długich poszukiwaniach zgodziła się pomóc obu rodzinom, bo długi czas żaden prawnik nie chciał zająć się sprawą.
Przez kilka lat urzędnicy unikali przyznania się do winy za zamianę dzieci. Nikt też nie udzielił rodzinom wsparcia psychologicznego. Dopiero po siedmiu latach procesu sąd zdecydował, że rodzinom podmienionych dzieci należy się odszkodowanie. Podczas procesu pracownicy szpitala, w którym zamieniono dzieci obu rodzin, zeznali, że w latach 80-tych mogło się zdarzyć więcej takich przypadków. Sąd zdecydował, że obu rodzinom należy się odszkodowanie. Rekordowo wysokie - ponad dwa miliony złotych.
Mimo to dramat rodzin się nie skończył, a tak naprawdę nadal narasta. Dziewczyny pozostały w domach, w których się wychowywały. Ale między wszystkimi zaczęły pojawiać się coraz silniejsze i coraz bardziej pogmatwane napięcia. Rodzice mają poczucie winy za to, że dopuścili do podmiany dzieci. Po chwilowej erupcji powszechnego zainteresowania wywołanego przez media, kiedy zapadł wyrok w sądowej sprawie, obu rodzinom znów nikt nie chce pomóc.
Jak wygląda życie obu rodzin? Czy silniejsze okazały się więzy krwi między bliźniaczkami czy też przywiązanie zrodzone przez lata wspólnego życia? Czy ta historia ma szansę na rozwiązanie, które pozwoli wszystkim na normalne życie? O tym w magazynie reporterów Superwizjer dziś w TVN o 23.20.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24