Resztę życia 39-letnia Elżbieta M. spędzi w więzieniu - postanowił Sąd Okręgowy w Tarnowie. Kobieta skazana została za zabójstwo ponad dwa lata temu przypadkowo napotkanej 8-letniej dziewczynki. Wyrok nie jest prawomocny.
Przez dłuższy czas podejrzewano u kobiety chorobę psychiczną. Jednak sąd nie miał wątpliwości. Podkreślił, że kara dożywotniego więzienia wymierzona została nie tylko jako odpłata za zabójstwo dziecka, ale także z potrzeby chronienia społeczeństwa przed Elżbietą M. Zdaniem biegłych może być ona bowiem niebezpieczna dla otoczenia. Oskarżona nie była obecna na sali podczas ogłaszania wyroku. Rano w areszcie okaleczyła się po raz kolejny przecinając sobie m.in. policzki. Odmawiała także opuszczenia celi. Lekarz uznał, że nie może ona uczestniczyć w rozprawie.
Drugie zabójstwo
W uzasadnieniu wyroku dożywocia sąd podkreślił, iż Elżbieta M. dopuściła się zbrodni wykonując zamach na dobro najwyższe, jakim jest życie człowieka, a ofiarą jej czynu było dziecko, przed którym życie stało otworem. Sąd wziął także pod uwagę fakt, że oskarżona działała w recydywie - podczas przerwy w karze oraz, że może być niebezpieczna dla społeczeństwa. W 2003 roku kobieta została skazana na 11 lat za śmiertelne pobicie i spalenie w windzie zwłok 21-letniej kobiety, z którą rywalizowała o względy mężczyzny. Miesiąc przed tym zdarzeniem, w 2000 roku, sama przeżyła tragedię: jej 11-letni syn został zamordowany.
Tragiczna historia
Elżbieta M. została zatrzymana w marcu 2006 roku w Tarnowie, gdy wózkiem dziecięcym przewoziła przykryte zwłoki zamordowanej przez siebie 8-latki. Jak ustalono, przebywała wtedy na wolności po otrzymaniu przerwy w odbywaniu wieloletniej kary więzienia.
Na podstawie zgromadzonych w śledztwie dowodów prokuratorzy przyjęli, że 31 marca 2006 roku Elżbieta M. zaprowadziła przypadkowo wybraną podczas obserwacji szkoły dziewczynkę do mieszkania, które kiedyś wynajmowała. Tam udusiła dziecko i skradzionym wózkiem dziecięcym usiłowała wieczorem wywieźć jego zwłoki. Zatrzymał ją przypadkowy mężczyzna, który słyszał o zaginięciu dziewczynki.
Elżbieta M. początkowo nie przyznawała się do zabójstwa dziecka, mówiąc, że niczego nie pamięta. Podczas kolejnych przesłuchań przyznała, że dziewczynkę zaprowadziła do opuszczonego mieszkania, które kiedyś wynajmowała, i tam ją "przytuliła do siebie". Później - jak mówiła - "utraciła pamięć", a po jej odzyskaniu zauważyła leżące zwłoki dziecka. Wyjaśniła, że zrobiła tak, ponieważ chciał tego jej zamordowany syn, który "przychodził do niej i kazał zabić jakieś dziecko". Stwierdziła, że czuje, iż zabiła dziewczynkę, ale nie pamięta, jak to zrobiła, ani czym.
Ratowała się... samookaleczając
W śledztwie Elżbieta M. była kilkakrotnie poddawana badaniom psychiatrycznym. Początkowo biegłych uznali, że kobieta cierpiała na chorobę psychiczną i zagrażała otoczeniu, jednak następne diagnozy mówiły co innego. Biegli stwierdzili jednak trwałe zmiany osobowości, z powodu których Elżbieta M. może być groźna dla otoczenia
Oskarżona dwukrotnie uniemożliwiła rozpoczęcie procesu. W pierwszym terminie przed doprowadzeniem na rozprawę spadła ze schodów w zakładzie karnym; w drugim - zasłabła w konwoju. W końcu, po uzyskaniu dowodów, iż jej kolejne kłopoty ze zdrowiem są wynikiem celowego samouszkodzenia, sąd rozpoczął proces. Elżbieta M. stawiała się potem na rozprawę z opatrunkami.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24