Jeden z kluczowych dowodów na potwierdzenie teorii o zamachu smoleńskim został sfałszowany - twierdzi rządowy zespół ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Eksperci z zespołu Macieja Laska zarzucają prof. Wiesławowi Biniendzie, że do argumentacji o rzekomym zamachu w swoich prezentacjach korzysta ze sfałszowanego zdjęcia. Zapowiadają złożenie wniosku do prokuratury ws. fałszerstwa. Antoni Macierewicz odpiera zarzuty, chce też wszczęcia postępowania ws. pomówienia.
Jak twierdzą rządowi eksperci badający przyczyny katastrofy smoleńskiej, Wiesław Binienda, członek zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, wykorzystał do potwierdzenia swojej teorii o zamachu na samolot TU-154M, zdjęcie poddane obróbce komputerowej.
Jak zapowiedział Maciej Lasek, jego zespół złoży wniosek do prokuratury o ustalenie autora fałszerstwa. "To niedopuszczalne aby na tego rodzaju materiałach źródłowych członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i wprowadzali w błąd opinię publiczną" - napisano w oświadczeniu wydanym w środę.
Macierewicz: Lasek jak złodziej złapany na gorącym uczynku
Te zarzuty odpiera Macierewicz. - Mam wrażenie, że pan Lasek zachowuje się jak złodziej złapany na gorącym uczynku, który krzyczy: "to nie moja ręka". Do dzisiaj pan Lasek nie wyjaśnił, dlaczego korzysta ze sfałszowanych odczytów czarnej skrzynki autorstwa pani Anodiny i dlaczego raport, który podpisał, mówi o obecności generała Błasika w kabinie i wydawania przez niego komend oraz że słychać dźwięk uderzenia w brzozę. Żeby zatrzeć fałszerstwo, powołuje się na niewydarzone historie, których nie można zweryfikować - nie wskazuje dokładnie, o jaką prezentację profesora Biniendy mu chodzi - powiedział polityk PiS. Macierewicz zapowiedział też, że złoży wniosek do prokuratury ws. pomówienia. Powołuje się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
"Niedopuszczalna manipulacja"
Do oświadczenia dołączono zdjęcia. Na fotografiach zaczerpniętych z prezentacji prof. Biniendy widać wyrwę w połowie długości skrzydła, nie da się natomiast zauważyć zniszczeń na przedniej i tylnej krawędzi. Na prezentacji fotografie zostały opatrzone napisem "Zdjęcia wraku pokazują, że krawędź przednia nie jest zniszczona!".
Z kolei na zdjęciach wykonanych 19 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku przez polską komisję badającą katastrofę widać, że skrzydło zostało poszarpane na całej długości; na fotografii jest też - co podkreśla zespół Laska - wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi.
"Jego zdaniem (prof. Biniendy-red.) to dowód na hipotezę o wybuchu, który był przyczyną katastrofy rządowego TU154M w Smoleńsku. Rzeczywiste zdjęcia z rekonstrukcji urwanego skrzydła wyglądają inaczej. Wyraźna różnica na zdjęciach wykorzystywanych przez prof. Biniendę wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć" - czytamy w oświadczeniu rządowego zespołu.
"To niedopuszczalne aby w tak tragicznym wydarzeniu jakim była katastrofa smoleńska politycy i tzw. eksperci manipulowali opinią publiczną na podstawie sfałszowanych dowodów (przerabianych na komputerze zdjęć)" - napisano w oświadczeniu.
Skąd ta pewność?
Specjalista ds. operacji lotniczych i członek zespołu Laska Edward Łojek, pytany, skąd pewność, że doszło do fałszerstwa, a nie pomyłki, zwrócił uwagę, że zdjęcia umieszczono w prezentacji, która próbuje udowodnić, że skrzydło nie mogło być ścięte przez brzozę. - Jak to inaczej określić? To jest manipulowanie faktami, ewidentne fałszerstwo pokazujące wirtualną rzeczywistość - podkreślił Łojek. Zaznaczył też, że na skrzydle nie ma śladów wskazujących na wybuch - ani osmaleń, ani śladów działania wysokiej temperatury.
W środowym oświadczeniu zespół Laska przypomniał też, że mimo apeli eksperci zespołu parlamentarnego nie przedstawili materiałów źródłowych, na podstawie których formułują swoje tezy. Ponowił też wystosowany we wrześniu apel, by zespół Macierewicza pokazał dowody na swoje teorie albo zakończył prace i przeprosił za to, że przez ponad trzy lata wprowadzał w błąd opinię publiczną.
Zdjęcie rosyjskiego blogera?
Jak ustalili reporterzy TVN24 zdjęcia użyte przez ekspertów Macierewicza pochodzi prawdopodobnie ze zbiorów rosyjskiego blogera i to on celowo je przerobił. Chciał w ten sposób udowodnić, że skrzydło nie uderzyło w brzozę. Bloger nigdy nie ukrywał, że zdjęcie zostało przerobione.
Przełożona debata
W środę w Sejmie miała odbyć się debata na temat ustaleń zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Najpierw referaty mieli wygłosić eksperci zespołu, m.in.: prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda oraz dr Grzegorz Szuladziński. Po nich głos mieli zabrać przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy, w tym szef PiS Jarosław Kaczyński. Posiedzenie zostało jednak przełożone na przyszły tydzień bez podania przyczyny.
Macierewicz powiedział w środę po południu, że spotkanie zostało odwołane, ponieważ "pojawił się nowy, istotny materiał, który mówi o działaniach rządu Donalda Tuska".
Autor: db/jk / Źródło: TVN24, PAP