"Do tych koleżanek i kolegów, którzy podzielają nasz niepokój i troskę, kieruję prośbę, by nie szli śladem Kazimierza Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego, by pozostali w partii i klubie, nawet jeśli trzeba zacisnąć zęby, znosić upokorzenia, obrazę, i by przyjęli za swoje słowa Horacego – sapere aude (Odważ się być mądrym)" - nawołuje Ludwik Dorn w pierwszym wpisie na blogu w portalu onet.pl, po odejściu dwóch byłych wiceprezesów z PiS.
Trzej byli wiceprezesi PiS: Kazimierz Ujazdowski, Paweł Zalewski i Ludwik Dorn, przez ponad dwie godziny rozmawiali wczoraj z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim. Po tej rozmowie dwóch pierwszych zdecydowało o odejściu z partii. Dorn w partii pozostał.
"W wymiarze Ludzkim rozumiem ich decyzję"
Partia Prawo i Sprawiedliwość jest dla mnie realnym narzędziem służącym przebudowie Rzeczpospolitej i wspólnotą politycznej przyjaźni. Innego narzędzia obecnie nie ma i wydaje się wątpliwe, by mogło powstać. Blog Ludwika Dorna w portalu Onet.pl
Decyzję tę uzasadnia: "Partia Prawo i Sprawiedliwość jest dla mnie realnym narzędziem służącym przebudowie Rzeczpospolitej i wspólnotą politycznej przyjaźni. Innego narzędzia obecnie nie ma i wydaje się wątpliwe, by mogło powstać."
Dodaje, że według niego wnioski, które z rozmowy z Kaczyńskim wyciągnęli jego koledzy są "radykalne". "W wymiarze ludzkim i moralnym rozumiem ich decyzję. W wymiarze politycznym uważam ją za błędną i – bezskutecznie – usiłowałem ich od niej odwieść" - pisze Dorn.
"Z PiS można mnie tylko wyrzucić"
Z mojej partii można mnie tylko wyrzucić, a i tak będę się czuł jej żywą częścią. Blog Ludwika Dorna w portalu Onet.pl_1
NIE PRZEJDĄ DO PO Dlatego Ludwik Dorn deklaruje, że czeka na dalszy bieg wewnątrzpartyjnego postępowania dyscyplinarnego w swojej sprawie. "Z mojej partii można mnie tylko wyrzucić, a i tak będę się czuł jej żywą częścią." - pisze. Dodaje także: "(...) nie wycofuję niczego, co w wewnętrznym sporze napisałem i powiedziałem (...)"
Słowami Zagłoby uderza w kolegów z PiS
Jeżeli ludzie o takim potencjale intelektualnymi politycznym odchodzą z partii, to właściwszą reakcją jest ubolewanie i refleksja nad tym – dlaczego? Blog Ludwika Dorna w portalu Onet.pl_3
Według niego, wyrazy zadowolenia, że byli wiceprezesi odeszli z partii, jest "najłagodniej rzecz określając, niestosowny". Dorn poucza partyjnych kolegów: "Jeżeli ludzie o takim potencjale intelektualnymi politycznym odchodzą z partii, to właściwszą reakcją jest ubolewanie i refleksja nad tym – dlaczego?" Dodaje, że takie reakcje wynikają także z "aprobaty dla przedstawionego w 'Rzeczpospolitej' opisu mojej partii jako armii 'siermiężnych wojów' Jarosława Kaczyńskiego."
GOSIEWSKI O BUNTOWNIKACH I aplikuje kolegom cytat z "Potopu" Henryka Sienkiewicza z dyskusją Zagłoby i Wołodyjowskiego: "Rębaczów u nas jest więcej, ale uczonych oficyjerów mniej, i w sztuce wojennej zostaliśmy w tyle za innymi" - mówi tam pan Wołodyjowski, a Zagłoba konkluduje: "Postaw mi tymczasem najmądrzejszego inżyniera Szweda czy Niemca, a ja przeciw niemu Rocha postawię, który ksiąg nie wertował, i obaczym."
Dorn zaś komentuje: "Czuję, że wbrew intencjom Kaczyńskiego w PiS powyższa mądrość pana Zagłoby (...). W każdej partii są Rochowie Kowalscy, ale w PiS zostaje uruchomiony proces, dzięki któremu siermiężność właśnie może stać się tytułem do podpisania patentu oficerskiego."
"Nie broniłem Mirosława G."
O tym, że ktoś taki jak doktor G. w ogóle istnieje, dowiedziałem się ze środków masowego przekazu w dniu jego aresztowania, kiedy nie byłem już ministrem spraw wewnętrznych. Blog Ludwika Dorna w portalu Onet.pl_2
"Jestem na blisko 100 proc. pewny, że w okresie dwóch miesięcy przed moją dymisją w ogóle z dyrektorem Durlikiem (były szef szpitala MSWiA-red.) nie rozmawiałem (jedyna rozmowa, którą sobie przypominam miała miejsce 6 grudnia 2006 roku i dotyczyła stanu zdrowia mamy mojej znajomej), a ze 100-procentową pewnością mogę stwierdzić, że nie rozmawiałem o doktorze G." - twierdzi polityk PiS w post scriptum do ostatniego wpisu na blogu.
"O tym, że ktoś taki jak doktor G. w ogóle istnieje, dowiedziałem się ze środków masowego przekazu w dniu jego aresztowania, kiedy nie byłem już ministrem spraw wewnętrznych. Na portalach internetowych pada stwierdzenie, że reporterzy RMF FM coś ustalili. Przypomina mi się jeden ze starożytnych paradoksów logicznych: każdy Kreteńczyk kłamie, powiedział Kreteńczyk. Kłamał czy mówił prawdę?" - pyta ironicznie Dorn.
kdj
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24