- Ja nie obawiam się GMO i wiem, że to jest wielka szansa cywilizacyjna jak wiele innych - powiedział we "Wstajesz i Wiesz" w TVN24 doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego, Tomasz Nałęcz. Przeciwnicy GMO protestowali w niedzielę przed Pałacem Prezydenckim przeciwko uchwalonej niedawno przez Sejm ustawie o nasiennictwie.
Według Nałęcza "trudno się dziwić emocjom, bo to jest wielka zmiana cywilizacyjna i takich zmian ludzie zawsze się obawiali". - Jedni uważali, że to wielka szansa na radykalną odmianę świata, a inni, że to kataklizm i wielkie nieszczęście - powiedział doradca prezydenta.
Ale przyznał: - Na pewno ingerujemy w naturalny bieg przyrody, chociaż fachowcy - m. in. prof. Węgleński - twierdzą, że tego rodzaju zmiany genetyczne przyroda sama stosuje i dzięki temu się właśnie rozwija - ocenił Nałęcz.
Nic nie zmienia
Według prezydenckiego doradcy "zmiana, która teraz jest prowadzona jest zmianą praktycznie nic nie zmieniającą". - Musimy dokonać w naszym prawie tej zmiany, bo takie są wymogi UE. Jeśli tego nie zrobimy to będziemy codziennie płacili wysokie kary. Ale tak jak brzmią bardzo poważne deklaracje składane prezydentowi, odpowiednim rozporządzenim ministra rolnictwa praktycznie się tą zmianę zneutralizuje - powiedział Tomasz Nałęcz.
W jego ocenie "myśmy i tak zwlekali i opierali się bardzo długo przeciwko wprowadzeniu tego rozwiązania europejskiego w Polsce". - Dalej tego nie można robić, bo to się finansowo bardzo nie opłaca. W związku z tym najpewniej będzie tak, że ta zmiana zostanie ustawowo wprowadzona, natomiast momentalnie zostanie zastosowana blokada na poziomie rozporządzenia ministerialnego, co Unia dopuszcza - podkreślił Nałęcz.
Czy prezydent podpisze ustawę? - Zobaczymy, bo w tej zmianie byłyby niepotrzebne niespodzianki na poziomie legislacyjnym. Prezydent raz tę ustawę już zawetował, ale nie dlatego, że przepełniały prezydenta jakieś lęki w sprawie GMO. Prezydentowi bardzo się nie podobał taki woluntaryzm w stanowieniu tego prawa. Jeśli to będzie zmiana, która będzie się ograniczała do rozwiązań europejskich, w połączeniu z twardą deklaracją ministerialną, że będzie odpowiednie rozporządzenie, to sądzę, że można myśleć pozytywnie o podpisie prezydenta - podkreślił doradca prezydenta.
Co z tym będzie?
Przeciwnicy organizmów genetycznie modyfikowanych (GMO) protestowali w niedzielę przed Pałacem Prezydenckim przeciwko uchwalonej niedawno przez Sejm ustawie o nasiennictwie. Żeby ustawa, uchwalona przez Sejm 9 listopada, trafiła do prezydenta, swoje stanowisko musi jeszcze wyrazić Senat. Według informacji zawartych na stronie internetowej izby, stanie się to na najbliższym posiedzeniu, zaplanowanym na czwartek i piątek.
Sejm uchwalił ustawę o nasiennictwie głosami 230 posłów PO i PSL. Przeciw opowiedziało się 202 posłów z PiS, Ruchu Palikota, SLD i Solidarnej Polski. Wśród poprawek, które nie weszły do ustawy, znalazły się wnioski opozycji, m.in. zakazujące dopuszczania do obrotu i stosowania materiału siewnego modyfikowanego genetycznie.
Projekt uchwalonej w listopadzie ustawy o nasiennictwie skierował do Sejmu prezydent Komorowski. Stało się to w styczniu, ale Komorowski zapowiedział, że to zrobi już w sierpniu 2011 r., gdy zawetował poprzednią ustawę o nasiennictwie (był to jeden z dwóch dotychczas przypadków, gdy Komorowski skorzystał z prawa weta). Swą decyzję prezydent uzasadniał niezgodnością tamtej ustawy z prawem UE. Zawetowana ustawa nie regulowała sprawy upraw genetycznie modyfikowanych, ale też ich nie zakazywała. Określała natomiast tryb rejestracji i wytwarzania materiału siewnego odmian zarówno tradycyjnych, jak i transgenicznych. Celem prezydenckiego projektu było wdrożenie niezbędnych i niekontrowersyjnych przepisów ustawy zawetowanej w sierpniu 2011 r. W ubiegłą środę Komisja Europejska wezwała oficjalnie Polskę do monitorowania upraw GMO. Chodzi o dostosowanie polskiego prawa do przepisów UE, które nakazują powiadamiać o miejscach upraw GMO organy krajowe.
Autor: mn//gak / Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP