Donald Tusk na spotkaniu z mieszkańcami Siedlec odpowiadał na "trudne pytania" zadane przez mężczyznę, który - jak podaje Onet - jest współpracownikiem telewizji państwowej. - Takie pytania są sprytne, bo zawierają w tezie fałsz. To pytania w stylu: "Czy przestał pan bić żonę i kiedy?" - skomentował lider PO.
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk spotkał się w poniedziałek z mieszkańcami Siedlec.
W czasie spotkania głos zabrał mężczyzna, który zapowiedział, że "ma kilka trudnych pytań" do Tuska. Jak podał Onet, mężczyzna ten to Rafał Jarząbek, który od kilku lat współpracuje z telewizją państwową.
Zapytał o spotkanie Tuska z Władimirem Putinem na molo w Sopocie w 2009 roku. Jak stwierdził mężczyzna, Radosław Sikorski, były minister w rządzie Tuska, rzekomo miał ujawnić, że Putin zaproponował Tuskowi rozbiór Ukrainy, a ówczesny polski premier "nie zareagował, nie poinformował opinii publicznej, Sejmu, ani Ukraińców".
Mężczyzna zapytał szefa PO, czy będzie kontynuował współpracę z Radosławem Sikorskim, którego słowa - jak mówił - "służą tak naprawdę za naboje w rosyjskiej propagandzie".
Zapytał Tuska też o to, czy podtrzymuje swoją wypowiedź sprzed dwóch lat, kiedy stwierdził, że polityka Niemiec "jest błogosławieństwem" między innymi dla Ukrainy.
Tusk: sprytne pytania, bo zawierają w sobie fałsz
- Takie pytania są sprytne, bo zawierają w tezie fałsz. To pytania w stylu: "Czy przestał pan bić żonę i kiedy?". Nie, Radosław Sikorski nie ujawnił rozmowy na sopockim molo, bo mówił o spotkaniu, w którym uczestniczyło około 40 dyplomatów ze strony polskiej i rosyjskiej - odpowiedział Tusk.
Wspominał, że "oczywiście w czasie tego spotkania Putin nie proponował żadnego rozbioru Ukrainy, tylko wysyłał takie aluzje, insynuacje, że Ukraina składa się z różnych wątków historycznych, Lwów był polskim miastem". - Ta rozmowa podkreślała bardzo lekceważący i niechętny stosunek Putina do Ukrainy jako takiej. Ale nie było w tym nic ani szczególnie zaskakującego, ani szokującego. Tego typu narrację Putina można było słyszeć też lata później - dodał.
- Czy naprawdę jest tak ważne, że Sikorski z temperamentem, czasami z przesadą, ale z reguły trafnie, powie coś na temat tego, co się dzieje w Polsce czy na świecie? Ostatnio, kiedy mówił o tym, że rząd PiS-u zachowywał się dwuznacznie w przededniu wojny, napaści Rosji na Ukrainę. Dlaczego nikt dzisiaj w oficjalnych mediach nie zada pytania Kaczyńskiemu i Morawieckiemu, dlaczego mając od wielu tygodni wiedzę bezpośrednio od Amerykanów, że Rosja zaraz napadnie na Ukrainę, organizowali spotkania z najbardziej prorosyjskimi politykami w Europie? - przypominał Tusk.
Dodał, że "zasługi Sikorskiego, jeśli chodzi o organizowanie Unii Europejskiej wokół interesów Ukrainy, są nie do przecenienia". - To on ostrzegał Ukraińców - ma do dzisiaj bardzo dobre źródła informacji - że Rosja za chwilę na nich napadnie. Nie słyszałem o tym, żeby Jarosław Kaczyński ostrzegał prezydenta Zełenskiego po tym, jak otrzymał informację od Amerykanów, że Rosja szykuje atak na Ukrainę, od USA. Ale widziałem Kaczyńskiego z politykami, którzy siedzą w kieszeni Putina - przypominał Tusk.
Tusk: pojechałem do Scholza i tłumaczyłem, jak bardzo Niemcy podważają swoją reputację
Później Tusk odniósł się do drugiego pytania. - Nie mówiłem, że polityka Niemiec jest błogosławieństwem dla Polski i Ukrainy. Nawiązuje pan do tego mojego wystąpienia na zjeździe CDU, kiedy byłem szefem Europejskiej Partii Ludowej, do której także CDU należy. Tylko mówiłem, że polityka CDU - tej konkretnej partii - była z punktu widzenia interesów Ukrainy błogosławieństwem - powiedział.
- Scholza niech mi pan nie wpycha do mojej torby. To nie jest moja rodzina polityczna. Kiedy trzeba było, pojechałem razem z Kliczką na spotkanie z Scholzem, transmitowała to polska telewizja i mówiłem wówczas po polsku. Razem mówiliśmy Scholzowi, jak bardzo Niemcy podważają swoją rolę, reputację, zwlekając z pomocą Ukrainie - mówił lider PO.
Źródło: TVN24