Katastrofa smoleńska będzie badana od nowa - jak podkreśla przewodniczący nowej podkomisji - bez z góry założonej tezy. Jednak spośród członków nowego organu wielu zasiadało w tzw. komisji Macierewicza, której zdaniem w Smoleńsku mogło dojść do zamachu. Wiceszef podkomisji - dr Kazimierz Nowaczyk - to dobry znajomy szefa MON, który dotychczas konsekwentnie prezentował tezę o wybuchach na pokładzie prezydenckiego tupolewa. Reporter "Czarno na białym" rozmawiał z Nowaczykiem pod koniec listopada, kiedy podkomisja powstawała.
- Komisja zaczyna pracę od zera - zapowiedział pod koniec listopada reporterowi TVN24 dr Kazimierz Nowaczyk. Nie krył przy tym, jaka teoria jest jego zdaniem najbardziej prawdopodobna. - Mówimy o wybuchu materiałów wybuchowych. Nie paliwa ani takich rzeczy - stwierdził.
Pierwszy wiceprzewodniczący podkomisji ostatnio był społecznym doradcą szefa MON ds. zbadania przyczyn katastrofy, odpowiedzialnym za przygotowanie zmian, które umożliwiły wznowienie prac komisji. Nowaczyk to fizyk pracujący w USA, od 2010 r. ekspert zespołu parlamentarnego. Do tej pory przedstawiał tezę, że samolot Tu-154M przeleciał nad brzozą i nie utracił końcówki skrzydła w wyniku kolizji z drzewem.
Według niego przez następne dwie sekundy samolot miał lecieć zgodnie z kursem i wznosić się, osiągając w miejscu zapisu TAWS38 wysokość 35 metrów nad ziemią. Za tym punktem, 144 metry za brzozą, miał wykonać gwałtowny skręt, niezgodny ze swoją aerodynamiką.
Stara znajomość
Dr Nowaczyk i minister Macierewicz dobrze się znają. Obaj działali w opozycji w czasach PRL i podczas stanu wojennego trafili do tego samego ośrodka dla internowanych w Iławie. Przez pewien czas siedzieli w celach obok siebie. Są na "ty".
Ich drogi zeszły się ponownie w 2011 roku przy okazji badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dr Nowaczyk został przedstawiony na jednej z konferencji komisji Macierewicza jako "profesor z Uniwersytetu Maryland". Sam o sobie mówił "fizyk doświadczalny", a obecny minister obrony twierdził, że jest specjalistą od analizy zdjęć satelitarnych. W rzeczywistości Nowaczyk nie miał dotąd doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych i zawodowo zajmuje się spektroskopią.
Po tym, jak zaangażował się w działalność zespołu Macierewicza, jego uczelnia nie przedłużyła z nim umowy o pracę. Sam Nowaczyk twierdzi, że padł ofiarą nagonki. Jan Osiecki, współautor książki "Ostatni lot", twierdzi natomiast, że uczelnia chciała się zdystansować od odbieranej jako upolityczniona działalności naukowca w Polsce.
Teoria dopasowana do tezy?
W ojczyźnie Nowaczyk stał się jednym z najaktywniejszych ekspertów komisji Macierewicza. Zdecydowanie głosił teorię o wybuchach na pokładzie prezydenckiego samolotu. - Na podstawie dostępnych dokumentów i zapisów mój wniosek był taki, a nie inny - mówił w listopadzie.
Fizyk Michał Jaworski w rozmowie z TVN24 powiedział wówczas, że to on pierwszy zwrócił uwagę swojego kolegi na dwa dziwne wstrząsy zarejestrowane tuż przed rozbiciem się samolotu. On sam nigdy nie przesądzał, co je spowodowało. Mówił nawet, że mogły to być błędy lub ruchy zarejestrowane już podczas rozpadania się maszyny. Nowaczyk - jak teraz twierdzi Jaworski - miał "zawłaszczyć" jego odkrycie.
- Dwa wstrząsy po drodze zamieniły się w dwa wybuchy, a potem w trzy, a potem teorię dopasowywano do aktualnej sytuacji. Zabrnęło to już zbyt daleko w absurd. To jest już sytuacja, w której nie ma już sensownego odwrotu - mówi fizyk.
Zbadają katastrofę na nowo
W czwartek minister Antoni Macierewicz i wiceminister MSWiA Jarosław Zieliński podpisali dokumenty, które umożliwią wznowienie badania katastrofy smoleńskiej. Jest to nowelizacja rozporządzenia ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) oraz dwie decyzje - ws. powołania w ramach KBWLLP podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej oraz ws. składu tej podkomisji.
Podkomisja do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej liczy 21 członków. Jej szefem został dr inż. Wacław Berczyński, a wiceprzewodniczącymi prof. Kazimierz Nowaczyk i dr inż. Bogdan Gajewski. Komisji doradzać będą też cztery osoby z zagranicy - dowiedziała się PAP w MON.
Autor: mk, pk/kk / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24