25 zł za godzinę pobytu dziecka w publicznym przedszkolu? To możliwe już od dziś. Opłaty wzrosły w niektórych gminach do nawet 750 zł miesięcznie, bo dzieci przebywają w przedszkolu bezpłatnie tylko od 8 do 13. Dochodzą też "kary" za nieodebranie dziecka na czas.
Rodzice maluchów z Bytomia są oburzeni. Na początku miesiąca muszą deklarować, ile godzin dziennie ich dziecko będzie przebywać w przedszkolu. Jeśli odbiorą je później niż podali - będą musieli zapłacić 25 zł za godzinę. Dlaczego aż tyle? Rzecznik prasowy Prezydenta Bytomia tłumaczy, że na tyle została wyceniona opieka nad dziećmi, wcześniej płacono jedynie za wyżywienie.
- Trzeba z zegarkiem w ręku przyprowadzać dziecko - mówi Iwona Kowalska-Philipp, mama małego Adriana. - To kolosalna kwota - mówi inna mama. - A co, jeśli będę stać w korku i nie będę mogła zdążyć na czas? - pyta. - To paranoja - stwierdza inny rodzic.
Nawet minuta nie umknie
Rodzice ostrzegają, ze jeżeli sytuacja się nie zmieni to skończy się tak jak w Biskupcu na Warmii. Okupują tam budynek, protestując przeciwko wysokim opłatom i prywatyzacją przedszkola. Do tej pory płacili miesięcznie ponad 200 złotych teraz płacą dwa razy więcej.
Nielepiej jest w innych miastach - Szczecinie czy Łodzi. W Białymstoku wprowadzono karty chipowe, które dokładnie mierzą czas pobytu dziecka w placówce - nawet minuta nie umknie władzom przedszkola.
Minister edukacji Katarzyna Hall przyznaje, że o problemie wie, ale proponuje rozwiązać go najpierw na szczeblu lokalnym. A jeśli to nie pomoże, to trzeba będzie ponownie znowelizować ustawę. Ale to najwcześniej po wyborach parlamentarnych.
Rzecznik Praw Dziecka zapowiada, że jeśli wpłynie do niego choć jedna skarga, sprawą się zajmie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24