Obrażanie to jest sztuka, którą opanowano w PiS-ie do perfekcji - powiedział w "Faktach po Faktach" Janusz Lewandowski, europoseł Platformy Obywatelskiej, były komisarz Unii Europejskiej, komentując debatę w europarlamencie. - Zapewnili mi kolejne długie godziny wstydu za rządzących w Parlamencie Europejskim - dodał.
Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję, wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych, zapisanych w traktatach. Europosłowie zainicjowali też własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 traktatu wobec Polski. Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS. Eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu, a większość eurodeputowanych PO wstrzymała się od głosu, ale sześciu poparło ten dokument.
Według Ryszarda Terleckiego, który był gościem "Jeden na jeden" w TVN24, europosłowie głosujący za rezolucją, nie powinni ponownie kandydować na stanowisko europarlamentarzystów w następnych wyborach. Jak tłumaczył, "ta szóstka posłów nie zasługuje na to, żeby w ogóle myśleć o nich, jako o przyszłych parlamentarzystach, niech sobie kandydują z Niemiec czy z Belgii czy skąd chcą".
"Zapewnili mi długie godziny wstydu za rządzących"
Janusz Lewandowski, europoseł Platformy Obywatelskiej, były komisarz Unii Europejskiej pytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy to miało obrazić polityków Platformy Obywatelskiej, odpowiedział, że obrażanie "to jest sztuka, którą opanowano w PiS-ie do perfekcji".
- Nie jestem skory do żartów, bo oni mi zapewnili kolejne długie godziny wstydu za rządzących w Parlamencie Europejskim - powiedział.
- To jest dalsza faza ustawiania nas już nie tylko jako gorszego sortu, ale również ludzi, którzy są zdrajcami własnej ojczyzny. W związku z tym raczej nie powinni kandydować z naszej ojczyzny, czyli przypisywanie sobie wyłączności na patriotyzm. Chociaż nadal - może to się zmienić - decydują wyborcy w kraju - mówił Lewandowski.
"Współczesny patriotyzm nie wymaga heroizmu pod Grunwaldem"
Terlecki również mówił, że to "skandal, że są tacy, którzy tak bardzo nie lubią, nie chcą własnej ojczyzny, że potrafią głosować przeciwko niej". W jego ocenie, europosłowie, którzy zagłosowali za przyjęciem rezolucji "nie są patriotami".
Lewandowski powtórzył, że po raz kolejny zapewniono dwie długie godziny wstydu za rządzących. - Za prezydenta, który łamie konstytucję, za premier, która uczestniczy w tym dewastowaniu rządów prawa - wymieniał.
Jak dodał, "przynajmniej od prezydenta chciałby oczekiwać wiedzy o tym, że współczesny patriotyzm nie wymaga heroizmu pod Grunwaldem". - Współczesny patriotyzm jest konstytucyjny. Polega na pielęgnowaniu rządów prawa, zwłaszcza konstytucji, na którą przysięgał pan prezydent - powiedział.
"Mówią, że głosowali zgodnie z własnym sumieniem"
Lewandowski odniósł się także do głosowania nad rezolucją. Większość eurodeputowanych PO wstrzymała się od głosu, ale sześciu poparło ten dokument [Lewandowski nie był wśród sześciu eurodeputowanych]. - Mówią, że głosowali zgodnie z własnym sumieniem - ocenił.
- Wydaje się, że oni chcieli być zdeterminowani, że jeżeli uznajemy prawdę tego raportu, to naturalną konsekwencją są sankcje - stwierdził.
Jednak jak wyjaśniał, "nie ma sankcji wycelowanych w sprawców tego nieszczęścia w postaci kolejnej debaty o Polsce". - Są raczej kosztowne [sankcje - red.] dla społeczeństwa - powiedział europoseł PO.
- Jest jeszcze jeden kłopot z tymi sankcjami. One są dość odległe w czasie i mogą na Polakach robić wrażenie, że Unia za nas załatwi demokrację. To nieprawda. Sprawę trzeba załatwić rzeczywiście w kraju, Unia może pomóc - mówił.
"Parlament postawił się po stronie demokracji"
Podkreślił, że Parlament Europejski "postawił się po stronie wolności obywatelskich w Polsce, po stronie demokracji i rządów prawa, czyli po stronie Polek i Polaków".
Jak mówił, "wszyscy w parlamencie tak to rozumieli, z wyjątkiem tej bardzo ciekawej galerii osobliwości, która była po stronie PiS-u".
Europoseł PO pytany, czy Ci eurodeputowani, którzy głosowali za rezolucją, powinni zostać ukarania, odpowiedział, że "jakiś rodzaj upomnienia dobrze wymyślonego im się należy". - Dlatego, że w tak wrażliwych głosowaniach, aby obecnie rządzący obóz nie dostawał amunicji, powinna działać drużyna - skomentował.
"Sankcje pieniężne uderzają bardziej w społeczeństwo"
Podczas debaty w europarlamencie europarlamentarzysta Guy Verhofstadt powiedział, że "nie chodzi o to, by karać polskich obywateli". - Jeśli sankcje zostaną wprowadzone, chcemy, aby polscy obywatele bezpośrednio otrzymywali unijne pieniądze - mówił polityk.
- Tak myśli wiele osób - powiedział Lewandowski. - Te sankcje, które są pieniężne rzeczywiście bardziej uderzają w społeczeństwo niż w rządzących. Zaczyna się myślenie, jak zorganizować tego typu sankcje, aby pieniądze szły nadal do ludzi, ale do ludzi nie poprzez urzędy, które uczestniczą w dewastowaniu polskiej demokracji - tłumaczył.
Jednak jak dodał, "bardzo trudno jest to zorganizować". - Dlatego, że partnerem Komisji Europejskiej, która dzieli te pieniądze jest zawsze oficjalnie, demokratycznie powołany rząd państwa członkowskiego - powiedział europoseł.
- Jak to zrobić, żeby ci sprawcy dewastowania demokracji odczuli ciężar tych sankcji, ale nie odczuło społeczeństwo na razie nie wymyśliliśmy, bo Unia nigdy nie stawała przed takim problemem - przyznał.
"Rząd przegrywa wszystko"
Zdaniem Lewandowskiego, "rząd przegrywa wszystko to, co w jakiś rozsądny sposób udaje się wytargować w Parlamencie Europejskim". - Pracownicy delegowani wyszli jako tako z parlamentu - pogorszenie po stronie rozgrywki rządowej, nawozy - pogorszenie po stronie rozgrywki rządowej, handel emisjami - znaczne pogorszenie - wymieniał.
- Wydaje mi się, że to jest nie tylko nieudolność, to jest przerabiania własnej nieudolności, własnej niesprawności na amunicje wymierzoną w Unię Europejską - podsumował.
Autor: kb/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24