Nieuzasadnione wezwania karetek to dla pracowników pogotowia chleb powszedni. Niektóre przerastają jednak granice nawet bujnej wyobraźni. Ekipę ratunkową traktuje się często jak taksówkę, wzywa do zwykłego bólu głowy, a nawet pomocy psom i gołębiom. Jak absurdalne potrafią być zgłoszenia przekonał się reporter "Czarno na białym".
"Ratownictwo medyczne, koordynator" - można usłyszeć w słuchawce po wybraniu numeru 999. Część dzwoniących osób nie mówi jednak o dolegliwościach zagrażających zdrowiu czy życiu, ale np. o bólu głowy, brzucha czy bólach miesiączkowych.
- Pytamy, co choremu dolega, czy brał jakieś leki? Okazuje się, że nie. Najprostsza metoda to zadzwonić na pogotowie i wszystkie troski i problemy znikają - mówi Norbert Rzadkowski, koordynator Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi. Karetka wzywana bywa także w przypadku skoku ciśnienia czy bólów porodowych. Ale część telefonów do dyspozytora nie ma nic wspólnego choćby z bólem zęba. Zdarzają się życzenia noworoczne, pytania, kto wygra mecz, prośba o rozmowę z "krokodylem". "Czy można udzielić pomocy gołąbkowi? Siedzi na drzewie..." - to telefon od jednej z dzwoniących osób. Inna wezwała karetkę mówiąc o dramatycznej kondycji chorego, którego usiłowano reanimować. Po pokonaniu ponad 20 kilometrów na sygnale okazało się, że pacjentem był pies - ogromny nowofunland. - To już poniżej krytyki - komentują ratownicy.
"Po co panu pogotowie? Nie wiem" Jeszcze inną historię opowiada Andżelika Kankiewicz z Pogotowia Ratunkowego w Łodzi. - Przyjechaliśmy na wezwanie żony, która twierdziła, że męża od kilku dni boli brzuch. Była trzecia w nocy. Wchodzimy do pokoju, okazało się, że mąż śpi i nie wiedział o wzywanej pomocy - mówi.
- Były takie zdarzenia, że jechaliśmy podnieść pacjenta, który spadł z łóżka albo mieliśmy udzielić pomocy poszkodowanemu w wypadku, któremu nic się nie stało, który właśnie wstał i sobie poszedł - wtóruje jej Agnieszka Dominiak, także z łódzkiego pogotowia. Zdarzają się także sytuacje, gdy dzwoniący liczy na szybkie wykonanie niezbędnych badań, na które musiałby czekać. Są również wezwania nietrzeźwych, którzy sami nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego zadzwonili po karetkę. - I wtedy ta karetka, która jest potrzebna gdzie indziej, może nie zdążyć. A wszyscy mają prawo do przeżycia - mówią ratownicy.
Autor: jk//mat / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24