|

Czy ktoś wie, gdzie leży Władek? "Odkopany" po 106 latach

Nieśmiertelnik to metalowa blaszka, owalna, 2 na 3 cm. Taki identyfikator wydawany jest każdemu żołnierzowi. Bywa niekiedy ostatnią namacalną pamiątką po nim
Nieśmiertelnik Władysława Łanieckiego
Źródło: archiwum prywatne Kamila Tworkowskiego

95 lat nieśmiertelnik przeleżał w ziemi, kolejne 11 – w szufladzie. Po ponad wieku od śmierci Władysława Łanieckiego odnaleziono jego rodzinę, a ostatnia pamiątka po nim trafi do krewnego.

Artykuł dostępny w subskrypcji

W lutym tego roku Marcin Frankowski, cioteczny prawnuk Władysława, zamieszcza w internecie post z lakonicznymi informacjami i załącza zdjęcia – kartkę pocztową i nekrolog. Tropów jest niewiele. Sprawa z gatunku raczej beznadziejnych, bo informacji dosłownie garstka. Naciska przycisk "enter" i zagadka trafia do sieci. Uruchomił lawinę, której sam się nie spodziewał.

Pod postem pojawiły się komentarze. Wśród piszących były trzy osoby – klucze do rozwiązania zagadki i dotarcia do znalazcy nieśmiertelnika.

- Pytanie pana Marcina przeszłoby bez echa, gdyby nie Jacek Czaplicki, który specjalizuje się w historii i dziedzictwie I wojny światowej na Kurpiach. Jacek przypomniał sobie, że widział parę lat temu w internecie informacje, że w okolicy Parciak zostały odnalezione nieśmiertelniki, między innymi Władysława Łanieckiego, a przynajmniej z takim nazwiskiem – opowiada mi dr Małgorzata Karczewska, archeolog z Ośrodka Badań Europy Środkowo-Wschodniej.

"Kochana Siostro najprzód przepraszam żem tak długo nie pisał"

Władysław Łaniecki był jednym z dwanaściorga rodzeństwa. Urodził się w Trzemesznie w 1893 roku (województwo wielkopolskie). W 1910 roku, jako 17-letni chłopak, wyjechał wraz z braćmi do Niemiec za chlebem. Takie były czasy. Pracował jako górnik w kopalni w Essen w Nadrenii Północnej-Westfalii, w jednym z głównych ośrodków Zagłębia Ruhry. W Trzemesznie została jego siostra – Leokadia, do której pisywał listy, czasem dołączał fotografie. Jak ta: 

Kartka pocztowa wysłana przez Władysława Łanieckiego 17 marca 1915 roku do siostry Leokadii
Kartka pocztowa wysłana przez Władysława Łanieckiego 17 marca 1915 roku do siostry Leokadii
Źródło: Archiwum prywatne Marcina Frankowskiego
Kartka pocztowa wysłana przez Władysława Łanieckiego 17 marca 1915 roku do siostry Leokadii
Kartka pocztowa wysłana przez Władysława Łanieckiego 17 marca 1915 roku do siostry Leokadii
Źródło: Archiwum prywatne Marcina Frankowskiego

To zdjęcie wysłane w formie kartki pocztowej do siostry z datą stempla 17 marca 1915 roku z linii frontu miało być ostatnią pamiątką po nim. A przynajmniej tak myśleli jego krewni. Do teraz.

Fotografia przedstawia postawnego mężczyznę z lekko zmarszczonymi brwiami, o ostrych rysach twarzy. W oczy rzuca się jego ubiór – wojskowy mundur i pikielhauba - charakterystyczny pruski hełm zakończony szpikulcem na górze. Na ramieniu karabin. Pierwsza myśl – żołnierz niemiecki.

Kochana Siostro najprzód przepraszam żem tak długo nie pisał bo nie szło. W niedzielę mieliśmy wyruszyć ślepo tem tylko jedne część wybrali a górnicy zostali. Może będę posłany do Essen bo kopalnie reklamowały. Jak będę musiał wyruszyć, to będę pisał. Serdecznie i miłe pozdrowienia Władysław

Na odwrocie fotografii parę krzepiących zdań po polsku od Władysława do siostry. Z treści wybrzmiewa tęsknota i nadzieja. Liczy na to, że uda mu się uniknąć wojny, bo ktoś w kopalni przecież musi pracować, a on ma fach w ręku – jest górnikiem, czyli w założeniu jest potrzebny. Kilka tygodni później już nie żył. Nie zdążył poinformować rodziny, że "wyruszył". 

Władku, gdzie byłeś, gdzie jesteś?

Był jednym z pół miliona Polaków wcielonych do armii zaborców poległych na polu bitwy w latach 1914-1918. Jak podaje historyk i regionalista z terenów Kurpiowszczyzny dr Wojciech Łukaszewski – ponad 220 tysięcy poległo w armii austriacko-węgierskiej, 200 tysięcy w armii rosyjskiej i ponad 110 tysięcy w armii niemieckiej.

W styczniu 1915 roku, kilka miesięcy po wybuchu I wojny światowej, Władysław został wcielony do armii pruskiej i wysłany do miasta Königsberg (Królewiec), obecnie Kaliningrad w obwodzie kaliningradzkim w Rosji. Przeszedł tam kilkutygodniowe szkolenie w szeregach 2. Kompanii Ersatz Batalionu 3. Regimentu Piechoty Landwehry. Tak stał się żołnierzem armii niemieckiej.

Z nekrologu, który opublikował Marcin Frankowski na jednej z regionalnych grup historyczno-poszukiwawczych na Facebooku czytamy, że zmarł we wsi Cierpięta – powiat ostrołęcki w województwie mazowieckim, Kurpie. (Okaże się to nieprawdą).

Nekrolog Władysława Łanieckiego
Nekrolog Władysława Łanieckiego
Źródło: archiwum prywatne Marcina Frankowskiego
Nekrolog Władysława Łanieckiego
Nekrolog Władysława Łanieckiego
Źródło: archiwum prywatne Marcina Frankowskiego

Kurpiowszczyzna była ważnym taktycznie terenem wojennym. Wieś Cierpięta leżała około 20 kilometrów od ówczesnych Prus Wschodnich, na granicy niemiecko-rosyjskiej. Był to region, gdzie obie wrogie sobie strony rozpoznawały własne siły.

11 lat przeleżał w szufladzie "na lepsze czasy" 

Parciaki znajdują się od Cierpiąt - miejsca, w którym został śmiertelnie ranny Władysław – w odległości 6 kilometrów.

We wsi, w rodzinnym domu babci, jak co roku, wakacje spędzał Kamil Tworkowski. Z wykształcenia historyk. Z zamiłowania – od 15 lat detektorysta. Choć wiele osób zapewne nazwałoby go poszukiwaczem skarbów, to on – jak mówi – Indiana Jonesem nie jest, skarbów nie szuka. Było lato 2010. Poszedł z ojcem przejść się z wykrywaczem metali. – Poszliśmy na zasadzie: chodźmy, przejdźmy się, zobaczymy, co jest. Poszliśmy do lasu, jakieś pół kilometra od domu mojej babci – wspomina.  

To był zupełny przypadek, jak mówi Tworkowski. Bo już po godzinie od wyjścia z domu wykrywacz zapiszczał, sygnalizując znalezisko. A doświadczeni poszukiwacze wiedzą, że w terenie można spędzić nawet i cały dzień, i wrócić z niczym. – 13 godzin to mój rekord, to nie jest lekka praca. Proszę sobie wyobrazić trzymać w ręku jeden kilogram cukru i tak machać nią przez kilkanaście godzin. Coś ciekawego trafia się raz na tysiąc kopnięć – mówi historyk. A jego konikiem są właśnie nieśmiertelniki. Dotychczas znalazł ich siedem. Znalazł też inne obozowe przedmioty z I wojny światowej - pozostałości po konserwach, butelki i masę guzików bieliźniarskich. Czy mogły to być guziki od koszuli Władysława? Może należały do jego towarzyszy broni?

Nieśmiertelnik to metalowa blaszka, owalna, 2 na 3 cm. Taki identyfikator wydawany jest każdemu żołnierzowi. Bywa niekiedy ostatnią namacalną pamiątką po nim
Nieśmiertelnik Władysława Łanieckiego
Źródło: archiwum prywatne Kamila Tworkowskiego

W miejscu, gdzie wykrywacz metali wydał charakterystyczny dźwięk, Tworkowski zaczął kopać. Kopał saperką, czyli taką miniaturową łopatką. Nie głębiej niż na 40 centymetrów. Blaszka leżała poziomo.

Znalazca przyznaje, że miał niebywałe szczęście. Duży wojenny hełm namierzyłby nawet, gdyby leżał metr pod ziemią. Nieśmiertelnika, gdyby zakopany był tylko 20 centymetrów pod ziemią, ale w pionie, wykrywacz by nie znalazł.

Na wykopanym nieśmiertelniku wyczytał imię i nazwisko – Władysław Łaniecki, skrót przedziału wojskowego – 3. Zapasowy Regiment Landwehry Cesarstwa Niemieckiego, numer kompanii - 2. Ten konkretny wykonany był z cynku.

Swoim znaleziskiem podzielił się na forach internetowych poszukiwaczy. Może ktoś wiedziałby coś więcej o Władysławie? Czy wojnę przeżył? Co się z nim stało? Co robił przed wojną? Co się dzieje z jego rodziną? Sam też szukał odpowiedzi w internecie. Ale ciekawość pana Kamila nie została wówczas zaspokojona. A nieśmiertelnik trafił do szuflady. Na 11 lat. Jak mówi mi Tworkowski – "na lepsze czasy".

Aż przyszła pandemia.

- W pandemii miałem więcej czasu na poszukiwania genealogiczne, stąd ten post. Dużo stało się za sprawą internetu i dobrych dusz. Nie spodziewałem się, że taki będzie finał – mówi pan Marcin, krewny Władka.

O tym wpisie Tworkowskiego sprzed lat przypomniał sobie Jacek Czaplicki, czytając post, opublikowany przez krewnego żołnierza w lutym 2021 roku.  

- Wtedy też do poszukiwań dołączyła Dorota Bartoszewicz ze Stowarzyszenia "Ocalić od Zapomnienia Infinitas". Specjalizuje się między innymi w poszukiwaniu rodzin żołnierzy na podstawie pamiątek, w tym nieśmiertelników. W bardzo krótkim czasie, bo liczonym w godzinach, namierzyła odkrywcę, który zadeklarował, że przekaże ostatnią pamiątkę po Władysławie Łanieckim – opowiada dr Małgorzata Karczewska.

– Nie  wiedziałem, o co chodzi, dzwoni, dobija się do mnie kobieta. Mówi, że jest z fundacji, że chodzi o moje znalezisko sprzed 11 lat, trochę byłem zdziwiony. Ale w trakcie rozmowy to zaskoczenie zmieniło się w szczęście. Od razu powiedziałem, że okej, trzeba ten nieśmiertelnik przekazać, bo o to chodzi w poszukiwaniach, by pomagać innym – mówi mi Kamil Tworkowski. I dodaje: - Ja już się nim nacieszyłem, niech teraz służy rodzinie. Kolejna superpamiątka po przodku. Z wielką chęcią przekażę panu Marcinowi.  

Prawnuk Władysława nie krył wzruszenia.

Czytanie z przedmiotów

- Parciaki pamiętają jeszcze tę wojnę. Można się natknąć na pozostałości po pierwszowojennych okopach, głębokie na pół metra do kolan. Las jest poprzecinany umocnieniami, ziemiankami.

- W Parciakach znajdował się w czasie I wojny światowej lazaret, czyli szpital polowy, do którego trafiali ciężko ranni żołnierze, w tym Władysław – twierdzi archeolog dr Małgorzata Karczewska. Lazarety były budowane na uboczu linii frontu. Poza szpitalem w lasach odtworzona była pełna infrastruktura na wzór miejski, inaczej nazywana "leśnymi miastami" lub przewrotnie "willami", czyli obóz wojskowy.

- Wille miały imiona, wytyczono ulice z nazwami niemieckich miast. Były również coś w rodzaju świetlic, szpitale polowe, miejsca do odprawiania nabożeństw, łaźnie. Infrastruktura, która pozwalała w miarę dobrze funkcjonować. Te ziemianki były wkopywane w grunt i przykrywane dwuspadowym dachem – opisuje dr Małgorzata Karczewska. Takie dachy ozdabiane były drewnem brzozy młodej.

Willa z 1915 roku w okolicy Parciak
Willa z 1915 roku w okolicy Parciak
Źródło: dr Małgorzata Karczewska

W jednej z takich ziemianek prawdopodobnie czas wolny spędzał Władysław. Czas wolny od strzelania.

Odkrycie nieśmiertelnika w Parciakach i odnalezienie krewnego po 106 latach pozwoliło odtworzyć kolejne losy żołnierza. Stało się to za sprawą nie tylko rozmów z rodziną i znalazcą, ale i dotarciu do archiwalnych źródeł historycznych. Zajęły się tym osoby, które potrafią czytać z przedmiotów, zwłaszcza tych wykopanych głęboko z ziemi.

Tego dnia zginął

1 maja 1915 roku. 4. Regiment Grenadierów obchodził 289. rocznicę swojego istnienia. Wielkie święto. Odbył się marsz do kościoła, parada, przemawiał dowódca. W kierunku Rosjan wystrzelono trzy razy na wiwat. Regiment wizytowali ważni goście, którzy przywieźli ze sobą specjalne dary – opisuje historyk Jacek Czaplicki. Walki w tym czasie miały charakter pozycyjny. Tego dnia zginął Władysław. 

Zmarł w wieku 22 lat, jako jedyny z rodzeństwa nie zdążył założyć rodziny. O jego śmierci rodzina dowiedziała się z gazety z listy ofiar publikowaną przez centralny urząd ds. wojennych w Berlinie. Każdy z oddziałów miał obowiązek prowadzenia wykazu poległych. W przypadku Władysława zachowała się notatka o tym, że zginął.

Zdjęcie rodziny Władysława Łanieckiego – mama
Zdjęcie rodziny Władysława Łanieckiego – mama
Źródło: Archiwum prywatne Marcina Frankowskiego
Informacja o śmierci Władysława Łanieckiego na liście poległych
Informacja o śmierci Władysława Łanieckiego na liście poległych
Źródło: dr Małgorzata Karczewska

Nie wiemy, gdzie leży Władysław

- Z dokumentów z okresu międzywojennego wynika, że w Parciakach są dwa cmentarze, na których chowano żołnierzy. Parciaki 1 – przy kościele, i 2 – kwatera przy cmentarzu parafialnym. Na pewno zachowały się oba, ale pierwszego nie widać na powierzchni gruntu – mówi dr Małgorzata Karczewska.

I choć w nekrologu jako miejsce pochówku Łanieckiego podano wieś Cierpięta, to według historyków Władysław pochowany został na cmentarzu numer 1.  

Nieśmiertelnik wciąż jest w rękach znalazcy. Przekazanie ostatniej pamiątki po Władysławie Łanieckim odbędzie się w symbolicznym miejscu – tam, gdzie była kwatera wojenna w Parciakach. Po 106 latach trafi do krewnego Marcina Frankowskiego. W spotkaniu wezmą udział rodzina żołnierza, znalazca i wszystkie osoby, które doprowadziły do takiego zakończenia tej sprawy.

Z powodu pandemii termin przekazania nieśmiertelnika został już przełożony dwukrotnie. Ze względu na panujące obostrzenia kolejna data nie została jeszcze wyznaczona.

Takich Władków było więcej

Kamil Tworkowski liczy na to, że odnajdą się również krewni osób, do których należały inne przedmioty przez niego znalezione. Jeden z nieśmiertelników, które leżą w jego szufladzie, należał do Wojciecha Kwiasa, urodzonego we wsi Weronikopole w Wielkopolsce. Walczył razem z Władysławem i podzielił jego los. Zachowała się jego płyta nagrobna na kwaterze wojennej w Parciakach. Nie leży jednak w miejscu mogiły. Nie wiadomo, gdzie dokładnie został pochowany. Jego rodziny nie udało się odnaleźć.

Nieśmiertelnik Wojciecha Kwiasa
Nieśmiertelnik Wojciecha Kwiasa
Źródło: archiwum prywatne Kamila Tworkowskiego

W odnajdywaniu informacji o krewnych pomagają – poza internautami i sympatykami historii – różne organizacje, w tym Stowarzyszenie "Ocalić od Zapomnienia Infinitas". Zajmuje się ono działaniem na rzecz odnowy i konserwacji pomników. Przywraca pamięć o ludziach związanych z lokalną kulturą i historią. Ale przede wszystkim pomaga w poszukiwaniach rodzin poległych żołnierzy i grobów. Organizuje także spotkania z krewnymi, odnajduje pamiątki po przodkach i bierze udział w przekazaniu ich najbliższym. 

Nad takimi zagadkami historycznymi pracuje cały zespół ludzi. To dzięki stowarzyszeniu udało się na przykład odnaleźć rodziny dwóch murarzy, którzy prawie 80 lat temu zostawili w ścianie dworca w Nowych Skalmierzycach, niedaleko Kalisza, krótką wiadomość dla potomnych.

210514 BIA archeolog do tekstu
"Odkopany" po 106 latach  
Źródło: TVN24
Czytaj także: