Wojskowa prokuratura bada czy generał Andrzej Błasik mógł 10 kwietnia przejąć stery drugiego pilota TU 154 M 101 lub nakazać załodze lądowanie mimo złej pogody. Takie dwie hipotezy pojawiły się - wśród innych - po zeznaniach wojskowych pilotów.
Ustaliliśmy, że oskarżyciele z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w trakcie przesłuchań pilotów z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego pytają o podatność na naciski dowódcy załogi z 10 kwietnia kpt. Arkadiusza Protasiuka i drugiego pilota – mjr. Roberta Grzywny.
Dwie hipotezy
Jak dowiedział się tvn24.pl, w wątku ewentualnych nacisków na załogę śledczy rozpatrują dwie hipotezy:
- Generał Andrzej Błasik zastąpił za sterami Tu 154 M 101 drugiego pilota majora Roberta Grzywnę;
- Generał przekonał kpt. Protasiuka, by podjął ryzyko i wylądował we mgle na lotnisku Siewiernyj.
Prokuratura nie zaprzecza
O te hipotezy zapytaliśmy płk. Zbigniewa Rzepę, rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Prokurator nie zaprzeczył. Zaznaczył jednak: - W pytaniach tych zawarta jest sugestia, co do określonego zachowania określonych osób, która uniemożliwia prokuraturze jednoznaczne odniesienie się do tych pytań. Niemniej informuję, iż Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w toku śledztwa bada wszystkie okoliczności, które mogą doprowadzić do ustalenia przebiegu zdarzenia w kokpicie samolotu, zwłaszcza te, które mogły mieć wpływ na zaistnienie katastrofy.
Nasze informacje o tych hipotezach potwierdzają przesłuchania wojskowych pilotów. Udało nam się dotrzeć do treści tych zeznań. Piloci opowiadają, że szef Sił Powietrznych miał zwyczaj wchodzenia do kabiny pilotów i zajmowania ich miejsca.
"Dobro bliskich ofiar wymaga dochowania tajemnicy"
O to, czy generał Andrzej Błasik mógł przejąć stery TU 154, pytali dziennikarze szefa MSWiA Jerzego Millera. - Już w kwietniu powiedziałem, że polska komisja będzie przestrzegała dobrego obyczaju międzynarodowego dotyczącego pozostawienia prac komisji w tajemnicy dopóki nie opublikuje raportu końcowego - oświadczył minister.
Powiedział także, że komisja pracuje od blisko sześciu miesięcy i w tym czasie zmieniały się niektóre ustalenia. - Dlatego nie namówią mnie państwo abym dzisiaj dzielił się uwagami na temat takiej hipotezy dotyczącej generała Błasika - tłumaczył Miller i dodał, że przeprasza, ale prosi o wyrozumiałość. - Dobro tych, którzy są bliskimi ofiar tej katastrofy wymaga abym tak się zachował - zakończył minister.
Zdarzało się nie raz
Były takie sytuacje, iż podczas lotu z gen. Błasikiem, wyżej wymieniony przychodził do kabiny i mówił do mnie „Panie poruczniku, Pan siedzi na moim miejscu. Ja będę leciał." Ja takich sytuacji miałem około trzech. Nie jestem w stanie powiedzieć, co robił gen. Błasik, po tym jak ja opuściłem fotel II pilota. Ja w tym czasie siedziałem w przedziale pasażerskim. Gen. Błasik kazał mi opuścić fotel II pilota jeszcze przed startem. I siedział na moim miejscu do momentu lądowania. Takie zdarzenia miały miejsce w 2008 i 2009 roku. Były to loty do Dęblina i Malborka pilot z 36 pułku,
Dodał, że gen. Błasik zachowywał się tak też w trakcie innych lotów. Wymienił nazwiska dwóch innych pilotów, których też wyganiał z miejsca drugiego pilota. - Tak zachowywał się tylko i wyłącznie generał Błasik – powiedział pilot.
Wiemy, że po jego zeznaniach, prokuratorzy zaczęli badać ten wątek. Planowali przesłuchać kolejnych pilotów.
Pogłębia wątpliwości
Z ujawnionego stenogramu rozmów z kabiny Tu 154 M 101 wynika, że o godz. 8.39 (czas polski) odnotowano głos, zidentyfikowany jako generała Błasika. Po słowach technika pokładowego, odczytującego listę czynności przed lądowaniem: "Kabina. Sterowanie przednim podwoziem mamy włączone. Mechanizacja skrzydeł", Błasik mówi w tle: "Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do...". Dalsza część zdania jest niezrozumiała. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich twierdzi, że Dowódca Sił Powietrznych spędził w kabinie pilotów kilka minut i był w niej do samego końca.
Czy rzeczywiście to możliwe by generał Błasik mógł zasiąść w fotelu mjr Grzywny? Z opublikowanych stenogramów wynika przecież, że w ostatniej fazie lotu (ok. 4 minuty przed katastrofą) osoba opisana jako drugi pilot odzywa się osiem razy. O 8:36;35 mówi "Klapy 28", minutę później "I redukuję 300", 12 sekund później "I klapy 36, mamy 2-8-0".
15 sekund przed katastrofą o 8:40;50 osoba opisana jako drugi pilot mówi: "odchodzimy". Ostatnią wypowiedź drugiego pilota zarejestrowany na trzy sekundy przed katastrofą. Głosu Błasika w ostatnich minutach lotu w stenogramie nie ma.
- W kabinie Tu 154 M 101 było pięć miejsc siedzących: cztery dla załogi i jedno dodatkowe. Przy każdym powinien być zestaw słuchawek z mikrofonem. Piąta osoba mogła takiego radia używać - tłumaczy kpt Grzegorz Pietruczuk, który często pilotował "tutkę", która rozbiła się pod Smoleńskiem.
Jak sala konferencyjna
We wtorkowym programie "Kropka na i" były szef szkolenia Sił Powietrznych, płk rezerwy Piotr Łukaszewicz stwierdził, że w jego ocenie, załoga nie miała warunków do prawidłowego przeprowadzenia podejścia do lądowania i podejmowania racjonalnych decyzji. - Nagle w tej kabinie zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ta kabina zamienia się w salę konferencyjną - stwierdził.
Pytany o obecność gen. Błasika w kabinie Tu-154M 101 Łukaszewicz podkreślał, że miał on do tego prawo. Jego zdaniem, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego się tam pojawił. - Pierwsza rzecz, najważniejsza, to że musiał wejść wezwany do tej kabiny - nie przez kapitana, ale przez dysponenta samolotu (...), być może przez dyrektora Mariusza Kazanę – podkreślał. Zdaniem Łukaszewicza, gen. Błasik "pojawił się tam w momencie, kiedy było wiadomo, że są kłopoty". - Tylko po co? Może chciał pomóc? - zastanawiał się, ale w jego ocenie trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jego obecność w kabinie pilotów była dla załogi pomocą.
Grzywna ustąpił?
Moja prywatna ocena jest tego rodzaju, że nie wyobrażam sobie, aby w trakcie feralnego lotu Robert mógł ulec jakimś naciskom. Robert był mniej doświadczony w lotach na tupolewie, w związku z tym nie mógł podejmować samodzielnie ryzykownych decyzji. Zawsze ostateczna decyzja należy do kapitana żołnierza z 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
- Moja prywatna ocena jest tego rodzaju, że nie wyobrażam sobie, aby w trakcie feralnego lotu Robert mógł ulec jakimś naciskom. Robert był mniej doświadczony w lotach na tupolewie, w związku z tym nie mógł podejmować samodzielnie ryzykownych decyzji. Zawsze ostateczna decyzja należy do kapitana – czytamy w zeznaniach innego żołnierza z 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Pełniejszą odpowiedź na te pytania dadzą polskie ekspertyzy nagrań z kabiny pilotów. Podczas czwartkowej konferencji prokuratorów śledczy zapowiedzieli, że badania trwają i na opinie w tej sprawie trzeba będzie jeszcze poczekać. Nie wiadomo jak długo. Jak powiedzieli śledczy biegli krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych odczytujący nagrania rozmów z kokpitu samolotu poprosili o dodatkowy materiał porównawczy. Chodzi o próbki głosów osób, które mogły być w kokpicie.
O tym, że generał Błasik miał w zwyczaju siadać na fotelu drugiego pilota informował wczoraj RMF FM.
Mariusz Hulaj//mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24