Czy dwa tygodnie opóźnienia edukacji przyniesie nam efekt w postaci mniejszej liczby zakażeń? Nie sądzę - tak rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz tłumaczył, dlaczego 1 września pozostaje terminem, kiedy w całej Polsce uczniowie mają rozpocząć naukę w szkolnych klasach. Specjalista chorób zakaźnych dr hab. Ernest Kuchar zauważył, że przy 30 osobach w klasie "warunków dystansowania nie da się zapewnić", ale wszystko zależy od warunków w konkretnych placówkach.
Rzecznik Wojciech Andrusiewicz był pytany, czy Ministerstwo Zdrowia nie rozważa rekomendacji dotyczących opóźnienia rozpoczęcia roku szkolnego w związku z dużą liczbą zakażeń koronawirusem i czy 1 września nie jest zagrożonym terminem rozpoczęcia edukacji przez uczniów.
"Jeżeli będzie zdalna nauka, to będzie wprowadzona punktowo"
Reporterka TVN24 zwróciła uwagę, że w tej sprawie pojawiają się różne koncepcje, między innymi zaprowadzenia dwutygodniowej kwarantanny. Związek Miast Polskich sugeruje, aby przesunąć rok szkolny do zdalnego nauczania na dwa tygodnie, ponieważ do końca sierpnia każdy ma prawo być na wakacjach. Dwutygodniowa kwarantanna miałaby pozwolić uniknąć sytuacji, kiedy w pierwszych dniach września dzieci zakażone SARS-CoV-2 w ostatnich dniach wakacji przyjdą do szkół, nie wiedząc o tym, że są zakażone.
- Na dziś 1 września to jest termin, w którym dzieci powinny rozpocząć w Polsce edukację - odpowiedział na piątkowym briefingu przed siedzibą ministerstwa Wojciech Andrusiewicz. - To, co cały czas podkreślamy: jeżeli będą jakieś wyłączenia, jeżeli będzie zdalna nauka, to ona będzie wprowadzona punktowo - na zasadzie porozumienia z jednej strony stacji sanitarno-epidemiologicznej, z drugiej strony dyrektora szkoły, z trzeciej strony organu powołującego placówkę oświatową - wyjaśniał rzecznik resortu zdrowia.
Podkreślił, że źródłem obecnej, większej liczby zakażeń są powroty z wakacji, a także imprezy rodzinne, w których uczestniczą dzieci.
- Mamy zakażenia, ogniska w zakładach pracy, a z zakładów pracy rodzice wracają do domów, co logiczne, i spotykają się ze swoimi dziećmi, więc czy dwa tygodnie w tej chwili opóźnienia edukacji przyniesie nam efekt w postaci mniejszej liczby zakażeń? Nie sądzę - ocenił.
"Liczba powiatów, gdzie dochodzi do większej liczby zakażeń, utrzymuje się na poziomie około dwudziestu"
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia dodał też, że w ostatnich trzech tygodniach liczba powiatów, gdzie dochodzi do większej liczby zakażeń, utrzymuje się na poziomie około dwudziestu. - Nie mamy olbrzymiej skali wzrostów, część powiatów wypada, część wchodzi na tę listę, ale nadal jest to skala 20 powiatów na 380 powiatów w kraju - mówił.
- Nie mamy powodów, żeby w tej chwili mówić o potrzebie zamykania szkół, opóźniania rozpoczęcia edukacji, kiedy w większości Polski dzieci spokojnie w tych powiatach zielonych mogą wracać do szkoły - dodał.
"Ilość płynów i masek jest uzależniona od wielkości placówki"
Andrusiewicz poinformował też, że w czwartek zakończono nabór wniosków ze szkół o zaopatrzenie w płyny dezynfekujące i maski ochronne.
- Ilość płynów i masek jest uzależniona od wielkości placówki, liczby uczących się dzieci, personelu. Te płyny będziemy w najbliższych dniach przekazywać. To jest w granicach 3-4 milionów litrów płynów, które w najbliższych dniach trafią do polskich szkół - powiedział rzecznik resortu zdrowia.
"Wszystko zależy od tego, jakie warunki będziemy w stanie w tych szkołach zapewnić"
O powrocie do szkół mówił na antenie TVN24 dr hab. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych, kierownik kliniki pediatrii z oddziałem obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ekspert Lux Med. Doktor zauważył, że "są kraje, które nie zamknęły szkół, na przykład Australia".
- Ale wszystko zależy od tego, jakie warunki będziemy w stanie w tych szkołach zapewnić. Jeżeli warunki będą bezpieczne, przez co rozumiem organizację, żeby uczniowie mieli zajęcia tylko z jednym nauczycielem, żeby między uczniami a nauczycielem były odległości zachowane, czyli te dwa metry, to wtedy będzie bezpiecznie. Ale czy to jest realne? To już jest kwestia warunków szkoły - powiedział.
Wskazał, że przy 30 osobach w klasie "warunków dystansowania nie da się zapewnić". - Co trzeba zrobić? Decyzja jest trudna, ale przede wszystkim - skupić się na zajęciach z klasami pierwszymi, ponieważ te dzieci jeszcze nie potrafią pisać, nie potrafią czytać, w związku z czym trudno dla nich zorganizować zajęcia zdalne - ocenił. - Jednocześnie jako grupa stanowią znacznie mniejsze ryzyko zarówno zakażenia, jak i przeniesienia zakażenia. O ile młodzież zakaża się podobnie jak osoby dorosłe, o tyle małe dzieci - przynajmniej te doświadczenia, które mamy na to wskazują - zakażają się znacznie rzadziej i znacznie rzadziej stanowią źródło zakażenia dla innych - powiedział dr Kuchar.
Jego zdaniem, "zajęcia w klasach młodszych byłyby zdecydowanie bardziej bezpieczne niż w klasach starszych".
Źródło: PAP, TVN24