Reporterzy "Superwizjera" dotarli do nagrania w sprawie przemytu olbrzymich ilości papierosów do Europy. Nagranie to jest w posiadaniu polskich służb już od kilku lat. - Wniosek jest taki, że służby są nieudolne. To znaczy, najłagodniej rzecz ujmując, że te służby są do kitu - komentował we "Wstajesz i weekend" w TVN24 Jakub Stachowiak, współautor reportażu.
Reporterzy "Superwizjera" w materiale "Człowiek Kamińskiego i wielki przemyt" dotarli do nagrania, które od kilku lat jest w posiadaniu polskich służb specjalnych. To zapis rozmowy, w której grupa mężczyzn omawia plan przemytu olbrzymich ilości papierosów do Europy. W tej historii pojawia się nazwisko wpływowego człowieka powiązanego z obozem władzy. Jeden z autorów reportażu Jakub Stachowiak tłumaczył, że tytułowy "człowiek Kamińskiego" to Grzegorz P., "były dyrektor w CBA, można powiedzieć, że jeden z ojców założycieli Biura".
Współautor reportażu: najłagodniej rzecz ujmując, służby są do kitu
Stachowiak był w niedzielę gościem TVN24. - Wniosek jest taki, że służby są nieudolne, skoro mają nagranie od trzech lat, od trzech lat wiedzą, że Grzegorz P. jeździł do Dubaju, rozmawiał o przemycie papierosów i "załatwieniu" listu żelaznego dla człowieka, z którym się spotykał - powiedział. - To znaczy, że te służby są do kitu, najłagodniej rzecz ujmując - dodał.
Reporter był pytany o słowa Stanisława Żaryna, rzecznika ministra-koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Żaryn skrytykował na Twitterze reportaż "Superwizjera" i napisał, że "dziennikarze z premedytacją budują materiał na opowieści człowieka ściganego przez polskie państwo, który ukrywa się przed ekstradycją do RP".
- Nie wiem, jak mam rozmawiać z człowiekiem niekompetentnym. Odnoszę wrażenie, że pan minister nie oglądał materiału - skomentował Stachowiak. Dodał, że Żaryn "wyśmiewa tego typu rzeczy, a jednocześnie nie odpowiada nam na pytania, które wysłaliśmy kilka dni przed emisją". - O czym to świadczy? - pytał dziennikarz.
Stachowiak zwrócił też uwagę w rozmowie we "Wstajesz i weekend" w TVN24, że rzecznik "od czasu tego wpisu milczy". - Próbowałem go zapytać na Twitterze o co chodzi, jakie ma zarzuty wobec nas i dlaczego służby nic w tej sprawie nie zrobiły - dodał. Żaryn nie odpowiedział na jego pytania.
Jabrzyk: to polityczna sprawa
Redaktor naczelny "Superwizjera" Jarosław Jabrzyk na antenie TVN24 zwracał uwagę, że z reportażu można wyciągnąć "wiele wniosków". - Dla mnie najbardziej uderzającym wnioskiem jest to, że na tę chwilę uważam, że Polska jest krajem, w którym istnieje sankcjonowana przestępczość zorganizowania, koncesjonowana. Czyli, że są ludzie, którzy z uwagi na relacje personalne, powiązania i wiedzę, mogą liczyć na to, że wymiar sprawiedliwości, organy ścigania nie będą się nimi zajmować - podał.
- Reportaż jest o sprawie kryminalnej, ale tak naprawdę, gdybyśmy chcieli wejść nieco głębiej, to jest tutaj bardzo istotny aspekt polityczny, bez którego nie da się o tym mówić. Sfera publiczna podzielona jest na dwa obozy: sądy i dziennikarze, którzy ustalają stan faktyczny, tego jak było naprawdę i myśmy to zrobili. Druga sfera to sfera polityczna: politycy, którzy są skupieni na tym, żeby zdobyć władzę i ją utrzymać - opisał.
W tym kontekście powiedział, że "Grzegorz P. jest tutaj niezwykle istotną osobą, która w tym zdobywaniu władzy miała szczególne zasługi". - Zaczął pracę w CBA, kiedy powstawało. Był w jądrze tej instytucji. Prowadził wszystkie najważniejsze sprawy, które znamy z czołówek gazet. Prowadził sprawę agenta Tomka, sprawę operacji willi przeciwko Aleksandrowi i Jolancie Kwaśniewskim, przeciwko posłance Sawickiej - wymienił.
- On w tym procesie zdobywania i utrwalania władzy przy pierwszych rządach PiS-u miał dowieść najważniejszej tezy: o istnieniu układu. Jak wiadomo, nie poszło łatwo. Sąd skazał i Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika i Grzegorza P. i jeszcze jednego pana za przekroczenie uprawnień. Dlatego jest to polityczna sprawa - tłumaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN