Biały Dom: katastrofa airbusa to nie atak terrorystyczny. Czempiński: "za daleko idąca spekulacja"

Gen. Gromosław Czempiński i mjr rez. Michał Fiszer w "Kropce na i"
Gen. Gromosław Czempiński i mjr rez. Michał Fiszer w "Kropce na i"
Źródło: tvn24
Co się zdarzyło w powietrzu? Jak doszło do katastrofy airbusa niemieckich linii Germanwings? Ile prawdy jest w twierdzeniu, że za tragedią nie stoją terroryści? O tym w "Kropce nad i" rozmawiali gen. Gromosław Czempiński i mjr Michał Fiszer.

Goście "Kropki nad i" - Gromosław Czempiński, b. szef UOP, b. prezes Aeroklubu Polskiego oraz mjr rez. Michał Fiszer, pilot i ekspert lotniczy zastanawiali się nad przyczyną katastrofy Airbusa A320 we francuskich Alpach.

Monika Olejnik zapytała gości, co ich zdaniem mogło się wydarzyć. - Jest wielce prawdopodobne, że załoga straciła przytomność i nikt nie kontrolował tego lotu - ocenił mjr Fiszer.

- Dla mnie zastanawiające jest ostatnie 8 minut. Na teraz, nie mamy żadnych informacji na temat komunikacji z kontrolą powietrzną. Pilot, nawet lecąc w chmurach, zauważyłby nienaturalne położenie kabiny, a nie nadał żadnego komunikatu - mówił gen. Czempiński. - Trudno jest sobie wyobrazić, że ktoś zniża się z taką prędkością, a mimo to nie ma żadnej korespondencji - dodał.

Przyczyną brak tlenu?

Goście "Kropki nad i" najbardziej skłaniali się ku teorii o gwałtownej dekompresji. - Może w kabinie było za mało tlenu - zastanawiał się Fiszer.

Jak dodał, "człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy", że brakuje mu powietrza. - Znam wiele przypadków utraty przytomności związanych z utratą tlenu na dużych wysokościach. Człowiek nie ma świadomości, że za chwilę straci przytomność. Pierwszym objawem jest zachowanie jak pod wpływem dużej ilości alkoholu - mówił Fiszer.

Zaznaczył, że jeśli doszło do dekompresji, to piloci mogli celowo chcieć "dojść do wysokości poniżej 4 tysięcy metrów, aby móc swobodnie oddychać".

Eksperci zauważyli jednak, że jest jeszcze kwestia autopilota.

- Po starcie pilot leci ręcznie, ale po pewnym czasie, gdy zaczyna iść po kursie, idzie na automacie. Samolot powinien lecieć nadal po prostej. Coś musiało się takiego stać, że (autopilot - red.) nie działał - mówił gen. Czempiński.

Inne przyczyny - zamach, osoby trzecie?

Eksperci zapytani, czy do katastrofy mogły się przyczynić osoby trzecie, czy ktoś niepowołany mógł dostać się do kabiny, stwierdzili, że piloci w trakcie lotu nie dopuszczają do siebie nikogo. - Wszystko odbyło się bardzo szybko po starcie, zaraz po osiągnięciu wysokości przelotowej. Wtedy nie ma jeszcze możliwości poruszania się po samolocie. Dostęp do kabiny pilotów byłby bardzo trudny - powiedział gen. Czempiński.

Monika Olejnik zapytała o to, ile prawdy jest w twierdzeniu Białego Domu, że za tragedią nie stoi zamach terrorystyczny - W moim odczuciu to za daleko idąca spekulacja - odpowiedział Czempiński. - Jestem zaskoczony, że Amerykanie od razu wykluczyli zamach. Mamy za mało jakichkolwiek danych - dodał.

- Wykluczając zamach terrorystyczny, Amerykanie mogli mieć dostęp do jakiejś korespondencji - zaznaczył Fiszer.

Wyłączenie obu silników?

- Trzeba rozważyć jeszcze jedną hipotezę - teoretycznie niemożliwą, acz zdarzającą się w praktyce - zauważył Fiszer. - To jednoczesne wyłączenie obu silników. Wtedy mogłoby dojść do utraty zasilania elektrycznego, co uniemożliwiłoby powiadomienie kontroli lotów o sytuacji - stwierdził major.

Takie sytuacje powinny być przećwiczone przez doświadczonych pilotów.

- W lotnictwie cywilnym piloci trenują sytuacje awaryjne dwa razy w roku, na symulatorach - dodał generał.

Łatwo pomylić się w ocenie

Zdaniem ekspertów, w tej chwili za mało jest danych, żeby wskazać prawdziwą przyczynę katastrofy.

- Bardzo łatwo jest zrzucić na najbardziej prawdopodobną hipotezę - powiedział Fiszer i przypomniał mylną ocenę dotyczącą katastrofy pod Smoleńskiem, gdzie na początku mówiono jedynie o błędzie pilota. - Przy katastrofie smoleńskiej mieliśmy do czynienia nie tylko z błędem pilotów. Był też błąd kontrolerów ruchu lotniczego, być może, połączony z niesprawnością systemu automatycznego odejścia na drugi krąg - przypomniał major.

- Kontrolerów rosyjskich zmyliła jedna rzecz. Zmyliło to, że wylądował pierwszy samolot polski w trudnych warunkach, nieakceptowalnych i nic się nie wydarzyło. W związku z tym, jak podchodził drugi z takim kompletem na pokładzie, czyli kwiat polskiego wojska, polskiej polityki - kontynuował gen. Czempiński - Rosjanie byli przekonani, że tupolew posiadał system, który pozwalał na lądowanie w trudnych warunkach - dodał.

Autor: geb//plw/kwoj / Źródło: Kropka nad i

Czytaj także: