Przekroczenie dopuszczalnej prędkości pociągu i niedostosowanie się do wskazań semafora - takie były, jak wynika z raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, bezpośrednie przyczyny katastrofy kolejowej w Babach. "Coś semafora chyba nie przyuważyłem - powiedział po wykolejeniu się pociągu, maszynista.
Raport pojawił się na kilka dni przed rocznicą katastrofy w Babach, (doszło do niej 12 sierpnia 2011 r.), w której zginęły dwie osoby, a 100 zostało rannych.
Wynika z niego, że bezpośrednią przyczyną wykolejenia się pociągu było przekroczenie dopuszczalnej prędkości podczas wjazdu z toru 2 na tor nr 1 w stacji Baby i jazda z prędkością 113,1 km/h przy dopuszczalnej prędkości na tym odcinku do 40 km/h.
Do katastrofy przyczyniło się też to, że maszynista nie dostosował się do wskazań semafora, w tym sygnały nakazującego zmniejszenie prędkości.
Bez okularów i rozkładu jazdy
Pośrednie przyczyny katastrofy to - jak wskazano w raporcie - brak dostatecznej obserwacji przez maszynistę sygnałów na semaforach i niedostateczna koncentracja.
Okazało się też, że maszynista prowadził bez okularów korekcyjnych zaleconych przez lekarza okulistę.
Maszynista nie miał też przy sobie aktualnego rozkładu pociągu i jechał w przekonaniu, że ma opóźnienie, choć tak nie było.
Po wykolejeniu się pociągu, maszynista nawiązał łączność radiową z dyżurnym ruchu i poinformował go o zaistniałym zdarzeniu. Stwierdził wtedy m.in., jak wynika z zapisu rejestratora rozmów "...uuu, w rozjazd wjechałem z za dużą szybkością, nie, coś semafora chyba nie przyuważyłem."
Czekają na opinie biegłych
Śledztwo ws. katastrofy kolejowej w Babach prowadzi Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim. Maszyniście, już w sierpniu 2011 r., postawiono zarzut spowodowania katastrofy.
Do dziś jednak do sądu nie wpłynął akt oskarżenia. Prokuratorzy nadal czekają bowiem na opinie biegłych, od których uzależnione jest, kto zasiądzie na ławie oskarżonych.
Autor: MAC//mat / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24