Regulamin widzi możliwość udziału policyjnych maszyn w wydarzeniach promocyjnych czy charytatywnych. Jest to zawsze traktowane jako "godziny szkoleniowe" - przekazał szef MSWiA w informacji dla członków sejmowej komisji na temat incydentu z Black Hawkiem na pikniku w Sarnowej Górze. Dodał, że "podczas pikniku nie odbywały się żadne pokazy lotnicze" a "policyjny śmigłowiec Black Hawk był elementem wystawy statycznej, tak jak pozostały sprzęt".
W Sejmie odbyło się w środę posiedzenie sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych na temat incydentu lotniczego z udziałem policyjnego śmigłowca Black Hawk, do którego doszło 20 sierpnia podczas pikniku wojskowego w Sarnowej Górze. Black Hawk najpierw przeleciał tuż nad uczestnikami wydarzenia, a po chwili zawadził o sieć wysokiego napięcia.
Szef MSWiA pisze o "godzinach szkoleniowych"
Wiceszef MSWiA Błażej Poboży przekazał sejmowej komisji pismo z informacją ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Jak czytamy, na pikniku, który był częścią obchodów 103. rocznicy bitwy pod Sarnową Górą "mieszkańcy mogli zobaczyć sprzęt wojskowy i policyjny". Dodano, że "były to m.in. czołg Leopard 2A5, Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy 'Poprad' oraz policyjny śmigłowiec Black Hawk".
"Wójt Gminy Sońsk wystąpił z prośbą o udział w pikniku śmigłowca policyjnego już w marcu. Policja odpisała, że niestety z tak dużym wyprzedzeniem nie może zagwarantować, że w tym czasie helikopter będzie mógł pojawić się na uroczystościach. Należy zaznaczyć, że lotnictwo policyjne przede wszystkim realizuje zadania ustawowe. Jednak regulamin widzi możliwość udziału policyjnych maszyn w wydarzeniach promocyjnych czy charytatywnych. Jest to zawsze traktowane jako 'godziny szkoleniowe'" - poinformował szef MSWiA.
"Podkreślam, że obecność helikoptera w Sarnowej Górze została potwierdzona dopiero, gdy okazało się, że w tym czasie nie ma zaplanowanych innych zadań służbowych z udziałem tego sprzętu" - dodał.
Jak napisał, "rząd Prawa i Sprawiedliwości zawsze pomagał, pomaga i będzie pomagać samorządowcom w takich sytuacjach". "Stoimy na stanowisku, że społeczeństwo ma prawo zobaczyć sprzęt wojskowy czy policyjny, który jest kupowany ze środków publicznych" - dodał.
Oświadczył, że "udział śmigłowca w takim wydarzeniu jest również elementem szkolenia lotniczego załogi w zakresie lądowania w wyznaczonym terenie przygodnym, zabezpieczonym wcześniej przez odpowiednie służby". "Zaznaczam, że w czasie, gdy załoga nie realizuje działań związanych z ustawowymi zadaniami Policji, jest zobowiązana do podtrzymywania nawyków i ciągłego treningu. A zatem - śmigłowiec i tak w tym czasie realizowałby loty szkoleniowe" - czytamy w informacji szefa MSWiA.
Szef MSWiA: podczas pikniku nie odbywały się żadne pokazy lotnicze"
Przekazano także, że "podczas pikniku nie odbywały się żadne pokazy lotnicze", a "policyjny śmigłowiec Black Hawk był elementem wystawy statycznej, tak jak pozostały sprzęt". Jak dodano, śmigłowiec "musiał przylecieć na miejsce pikniku, a następnie z niego odlecieć". "Podkreślam, że od momentu lądowania - przez ponad 3 godziny - śmigłowiec stał w miejscu, na ziemi" - napisał szef MSWiA.
"Przywołując przepisy - udział śmigłowca w pikniku miał charakter statyczny i nie uczestniczył on w pokazie lotniczym, w o którym mowa w art. 123. ust.1a ustawy - Prawo Lotnicze. Nie zaistniały więc okoliczności uzasadniające konieczność uzyskania przez organizatora pikniku urzędniczej zgody Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego na przeprowadzenie pokazów lotniczych po stwierdzeniu, że spełnione są wymogi bezpieczeństwa określone w rozporządzeniu Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarku Morskiej w sprawie lotów próbnych i akrobacyjnych oraz pokazów lotniczych" - czytamy.
Szef MSWiA: na pokładzie śmigłowca nie było żadnych innych osób, poza załogą
Szef MSWiA odniósł się także do udziału w uroczystości wiceszefa MSWiA Macieja Wąsika. "Pan Minister osobiście wielokrotnie już prostował nieprawdziwe informacje, jakoby miał przylecieć tym śmigłowcem. Zapewniam, że na pokładzie nie było żadnych innych osób, poza załogą. W momencie przyjazdu Pana Ministra helikopter był już na miejscu. Pan Minister opuścił miejsce uroczystości jeszcze przed odlotem maszyny. Nie był świadkiem ani lądowania w Sarnowej Górze, ani tym bardziej startu w kierunku Warszawy. Nie wydawał żadnych poleceń załodze" - napisał.
"Powtarzanie takich nieprawdziwych doniesień nie licuje z powagą mandatu parlamentarzysty. Dodam, że Pan Wójt Gminy Sońsk - jak co roku - zaprosił na te uroczystości parlamentarzystów, samorządowców i lokalnych polityków ze wszystkich opcji politycznych" - dodał.
W piśmie szefa MSWiA czytamy także, że "do zdarzenia lotniczego doszło tuż po starcie śmigłowca w czasie lotu powrotnego do Warszawy". "W czasie odlotu helikopter zahaczył o przewód odgromowy linii energetycznej, który został zerwany" - dodano. Podkreślono, że nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu.
Szef MSWiA przekazał również między innymi, że zgromadzone w toku prowadzonych czynności procesowych materiały i informacje objęte są tajemnicą śledztwa.
Śledztwo w sprawie incydentu z Black Hawkiem
Śledztwo w sprawie incydentu z Black Hawkiem wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ciechanowie, po czym przejęła je Prokuratura Okręgowa w Płocku z uwagi na to, że są w niej prokuratorzy wykwalifikowani w zakresie wypadków lotniczych. Postępowanie jest prowadzone pod kątem sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik przyznał w poniedziałek wieczorem w Polsat News, że pomógł ściągnąć śmigłowiec na uroczystość, gdzie doszło do niebezpiecznego incydentu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Lasocki