Premiera desygnuje i powołuje prezydent - tyle mówi konstytucja. Wybór osoby, która stanie na czele rządu już precyzyjnie opisany w ustawie zasadniczej nie jest. "Polska i Świat" prześledziła jak to bywało w historii i jak może być w tym roku. A nawet w 2012.
- Czy w jakimkolwiek artykule konstytucji mówi się o tym, jakiego kandydata powinien desygnować prezydent? Nie, to prerogatywa prezydenta - mówi Krzysztof Hubert Laszkiewicz, minister w Kancelarii Prezydenta. Bronisław Komorowski już wcześniej (ustami innego ministra, Tomasza Nałęcza) zapowiedział, że po 9 października misję tworzenia rządu może otrzymać nie zwycięzca wyborów, a ktoś, kto stworzy koalicję dającą sejmową większość.
Powyborczą procedurę i wybór premiera opisują dwa artykuły Konstytucji RP - 154 i 155. Zawarte w nich terminy tworzą pewnego rodzaju kalendarz.
Wyborczy kalendarz
Nie później niż 30 dni po wyborach prezydent zwołuje pierwsze posiedzenie Sejmu, czyli najdalej 8 listopada. Najpóźniej 22 listopada, prezydent musi wskazać premiera.
Nie zawsze wygranego w wyborach. W 1991 roku premierem został Jan Krzysztof Bielecki, mimo że jego partia - Kongres Liberalno-Demokratyczny - zdobyła tylko 7,5 proc. głosów. Dwa lata później premierem został Waldemar Pawlak, mimo że Polskie Stronnictwo Ludowe miało mniej posłów od Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale razem stworzyli koalicję.
Do 6 grudnia Sejm udziela premierowi wotum zaufania - bezwzględną większością głosów posłów.
W 2004 roku na tym etapie upadł gabinet Marka Belki. Jeśli tak się stanie i teraz, do 20 grudnia premiera (też bezwzględną większością) wybrać może Sejm. Jeśli tak się nie stanie, jak 7 lat temu inicjatywa wróci do prezydenta.
Ten do 3 stycznia musiałby powołać premiera, który znowu dostałby dwa tygodnie na wotum. Tym razem zwykłą większością. Nie liczyliby się wstrzymujący, a tych, którzy są za, musiałoby być więcej od tych przeciw.
Co jeśli to się nie uda? W lutym znowu spotkamy się przy urnach. I tak teoretycznie w kółko.
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24