Polski rząd ma dwa tygodnie, by udzielić odpowiedzi na zastrzeżenia Komisji Europejskiej. Nie musi jednak wybrać opcji kompromisowej i może zdecydować się na otwartą konfrontację z Brukselą. Przedstawiamy możliwe scenariusze rozwoju sytuacji.
Komisja Europejska przesłała w środę do władz w Warszawie opinię ws. praworządności, w której podsumowuje prowadzony od stycznia dialog z polskim rządem na temat rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Treść dokumentu jest poufna, jednak zgodnie z informacjami źródeł unijnych opinia jest krytyczna.
KE dała Polsce czas na odpowiedź do 15 czerwca. Rząd w Warszawie nie musi jednak brać pod uwagę opinii Komisji.
- Cały czas są dwie drogi - tłumaczył korespondent TVN24 w Brukseli Maciej Sokołowski. - Nieoficjalnie wiem, że Frans Timmermans (wiceprzewodniczący KE) wciąż nie jest pewien, która zostanie wybrana. Jak mówi, w polskim rządzie są dwa obozy: ci, którzy chcą kompromisu i ci, którzy go odrzucają - relacjonował.
Jak wyjaśniał Sokołowski, w przypadku wyboru opcji kompromisowej polski rząd powinien w ciągu dwóch tygodni przesłać Komisji Europejskiej swoją odpowiedź i przedstawić plan działań, które mogłoby rozwiązać kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy KE mogłaby dać Polsce czas - nawet kilka miesięcy - na wprowadzenie założeń w życie. Po tym okresie Komisja wróciłaby do tematu, a w przypadku stwierdzenia, że wątpliwości przedstawione w opinii zostały rozwiane, sprawa zostałaby zakończona.
Konfrontacja z Brukselą
Jeśli rząd w Warszawie zdecydowałby się na konfrontacyjną postawę, mógłby zignorować opinię Komisji. Kolejnym krokiem ze strony KE byłoby wtedy wydanie zaleceń konkretnych działań. Te rekomendacje Polska znów może zignorować.
- Nawet więcej, może udać się do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu i argumentować, że cała procedura nie jest zgodna z unijnymi traktatami - tłumaczył Sokołowski.
Dałoby to rządowi czas, bo sędziowie zajmowaliby się sprawą wiele miesięcy. W tym czasie wygasałyby również kadencje kolejnych sędziów TK, w tym prezesa Andrzeja Rzeplińskiego.
W przypadku scenariusza konfrontacyjnego możliwy byłby wniosek Komisji Europejskiej do Rady Europejskiej dotyczący stwierdzenia ryzyka naruszenia wartości UE. - Problem miałby Donald Tusk (przewodniczący RE), który musiałby takie głosowanie zorganizować - zauważył korespondent TVN24.
W czasie głosowania sprawy mogłyby się potoczyć jednak pomyślnie dla Polski. Potrzebna jest tu bowiem jednomyślność państw członkowskich, a swój sprzeciw już teraz zapowiada np. Budapeszt. - Wzmocniony polski rząd mógłby wyjść z takiego unijnego szczytu, mówiąc: nic się nie stało, państwa UE uznały, że Komisja nie miała racji - wyjaśniał Sokołowski.
Przeciągający się konflikt z Komisją może jednak oznaczać dla Polski straty w innych obszarach i osłabienie unijnej pozycji negocjacyjnej.
Autor: kg/kk / Źródło: tvn24