- Tutaj przecież nie chodziło o brak poprawności w wypełnianiu formularzy, tylko o coś gorszego - mówił Włodzimierz Cimoszewicz w "Faktach po Faktach" o nieprawidłowościach strony polskiej, które doprowadziły do wstrzymania Polsce przez Komisję Europejską wypłaty pieniędzy na budowę dróg. Senator uważa, że sytuacja wymaga osobistej interwencji premiera Tuska.
Dopóki wszystkie projekty drogowe zarządzane przez GDDKiA nie zostaną sprawdzone pod względem nieprawidłowości, Bruksela nie będzie realizowała żadnych polskich wniosków o refundację na projekty drogowe. Polska może stracić w ten sposób nawet ok. 4 mld euro. Decyzja KE ma związek z zarzutami o zmowę cenową firm pracujących przy budowie dróg.
- Jest to informacja bulwersująca i w żadnym wypadku nie można jej bagatelizować. Wymaga to bardzo poważnej reakcji ze strony naszego rządu z osobistym udziałem premiera - mówił Cimoszewicz w "Faktach po Faktach".
KE chce mieć pewność ws. wszystkich projektów
Podkreślił, że ten temat jest na tyle istotny, że nie zasługuje jedynie na rozmowy techniczne, ale na merytoryczną i polityczną wymianę zdań z przewodniczącym Barroso. Nie dziwi go jednak fakt, że Komisja dba o "przejrzystość, prawidłowość i poprawność budżetu".
- Ale jeżeli sami wykryliśmy, że zanosiło się na jakieś nieprawidłowości, to nic dziwnego, że oni chcą mieć czysto w papierach. Chcą mieć pewność, że w pozostałych projektach, zresztą znacznie kosztowniejszych, wszystko było w porządku - twierdzi były premier.
Zdaniem polityka informacje, które docierają do Polski, wskazują na to, że wśród osób zamieszanych jest ktoś z GDDKiA.
- Czyli nie chodzi tu tylko o jakąś zmowę przedsiębiorstw wykonawczych, ale jest to ktoś z administracji, z decydentów. Stąd też to zainteresowanie sprawdzeniem wszystkich projektów, których ta Komisja była organem prowadzącym lub zarządzającym - powiedział w "Faktach po faktach" Cimoszewicz.
Zapowiedziane inwestycje uda się jeszcze uratować
Jak uważa były minister spraw zagranicznych, "samo techniczne sprawdzanie wszystkich inwestycji po prostu może nie wystarczyć". - Tutaj najprawdopodobniej będzie potrzebna dodatkowa opinia, informacja ze strony organów porządku prawnego lub organów ściągania. Czy docierały do nich jakieś informacje, czy badały jakieś sprawy, czy prowadzono jakieś postępowania? Tego typu informacja też musi się tutaj znaleźć, bo informacja urzędnicza może okazać się niewystarczająca - twierdzi.
- Tutaj przecież nie chodziło o brak poprawności w wypełnianiu formularzy, tylko o coś gorszego - dodał.
Na chwilę obecną trudno jest sprecyzować, których projektów dotyczyłoby zamrożenie unijnych środków. - Jeśli chodzi o środki dofinansowania w przyszłości, to nie widziałbym tutaj wielkiego problemu. W ciągu paru tygodni czy miesięcy wszystko trzeba wyjaśnić i zakładam, ze skończy się to "happy endem" - przypuszcza Cimoszewicz.
- Jeśli natomiast chodzi o wstrzymanie projektów realizowanych na bieżąco... To mogą być kolosalne kłopoty. Przecież skąd my na to weźmiemy pieniądze? Trzeba byłoby posiłkować się jakimiś ratunkowymi kredytami najprawdopodobniej w międzynarodowych instytucjach. Jest to kwestia wiarygodności Polski, kondycji przedsiębiorstw i tak dalej - przestrzega polityk. Cimoszewicz na miejscu premiera "sięgnąłby po słuchawkę i zadzwonił do Barroso". - To, że są ludzie nieuczciwi, to się zdarza i to nie jest polska specyfika. Znacznie gorzej byłoby, gdyby do przestępstwa już doszło, a wykryłby je ktoś inny, spoza Polski - podkreśla.
Wstrzymanie dofinansowania
Decyzja o przerwaniu wypłat funduszy UE została podjęta przez KE w następstwie informacji o trwającym dochodzeniu dotyczącym trzech współfinansowanych projektów, w ramach programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Chodzi o rozbudowę drogi ekspresowej na odcinku Jeżewo-Białystok, przystosowanie do parametrów drogi ekspresowej "ósemki" na odcinku Piotrków Trybunalski-Rawa Mazowiecka oraz o budowę autostrady A4 Radymno-Korczowa.
Jak podała KE "prokurator oskarżył 11 osób o zmowę na rzecz próby utworzenia kartelu (10 byłych i obecnych menadżerów dużych firm budowlanych i jednego dyrektora GDDKiA)". - Jeśli te oskarżenia się potwierdzą, będą stanowić złamanie przepisów dyrektyw o przetargach publicznych w UE oraz będą świadczyć o potencjalnie poważnej słabości systemu zarządzania i kontroli - dodała KE. W związku z tym wstrzymano wypłaty 3,5 mld złotych funduszy UE na projekty drogowe zarządzane przez GDDKiA.
Bruksela zakręca kurek
W środę wieczorem KE poinformowała, że dopóki wszystkie projekty drogowe zarządzane przez GDDKiA nie zostaną sprawdzone pod względem nieprawidłowości, Bruksela nie będzie realizowała żadnych polskich wniosków o refundację na projekty drogowe. Polska może stracić w ten sposób nawet ok. 4 mld euro, jeśli wyjaśnienia i podjęte kroki nie usatysfakcjonują Komisji Europejskiej.
Autor: zś//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24