Mieć dzieci, czy iść w zgodzie z wyznaniem? Kościół katolicki ostro krytykuje nagrodzoną Noblem metodę in vitro, a "Polska i Świat" pokazuje, jak to wygląda w innych Kościołach.
Zdobywcą pierwszego w tym roku Nobla - z medycyny i fizjologii - został Brytyjczyk Robert Edwards. Komitet nagrodził go za pionierski wkład w badania nad leczeniem bezpłodności, w szczególności za opracowanie metody in vitro.
Tylko akt miłosny?
Taki wybór został ostro skrytykowany przez Watykan. - In vitro nie będzie na żadnym etapie akceptowane - potwierdza ks. Ksawery Knotz, autor książki "Seks jakiego nie znacie" - To wyjście poza akt miłosny - tłumaczy. Ale tak jak Kościół katolicki wiąże poczęcie z aktem miłosnym, tak dla luteranów obdarzone miłością dziecko to wystarczający powód do tego, by opowiadać się za metodą in vitro. - My tę metodę popieramy i akceptujemy jako ostateczność przy udzielaniu pomocy małżeństwom - mówi ks. Wojciech Pracki.
Bez zakazu, bez nakazu
Podobnym torem myślenia idą protestanccy baptyści, koncentrujący się na indywidualizmie w relacji do Boga i uznający nadrzędną rolę Pisma Świętego. Choć dostrzegają dylemat moralny związany z niszczeniem embrionów podczas nieudanych prób zapłodnienia, dają swoim wyznawcom zielone światło. - Nie nakładamy nakazu bądź zakazu. Odwołujemy się do moralności każdego człowieka - argumentuje Ireneusz Dawidowicz, pastor ze Zboru Baptystów w Białymstoku.
Kościół prawosławny, który w Polsce ma kilkaset tysięcy wyznawców, nie opowiada się jednoznacznie po żadnej ze stron sporu. Nie chce otwarcie zaaprobować metody sztucznego zapłodnienia, ale jednocześnie godzi się na nią w konkretnych przypadkach. - Rozumiemy nieszczęście i ból ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci w inny sposób - tłumaczy ks. Artur Aleksiejuk.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24