Dr Tenzin Jangchub przez prawie 10 lat dbał o bezpieczeństwo Dalajlamy XIV - kolejnego wcielenia Buddy i przywódcy Tybetańczyków na emigracji. Tydzień temu został Polakiem.
Mistyk z warszawskiej Ochoty
Wstał z łóżka lekko poddenerwownay. Chwilę krzątał się po pełnym pozłacanych posążków gabinecie lekarskim w piwnicy domu przy ulicy Mysłowickiej w Warszawie. Gabinet ozdobił tak wystawnie, mniej chyba z potrzeby serca, raczej dla rozbudzenia wyobraźni pacjentów, których leczy jako dyplomowany lekarz medycyny tybetańskiej.
Ubrał się schludnie, bo to ważny dzień. Jego tradycyjny tybetański strój - kasiaji - to z pozoru dwa płótna: żółte i bordowe. Odpowiednio założone - dodają mu mistycyzmu.
10 lat w Polsce i 7 w Tybecie
Do Polski po raz pierwsze przyjechał w 1997 roku jako lekarz i wtedy zaczął starania o obywatelstwo. Na życie zarabiał w swojej wypełnionej posągami piwniczce udzielając pomocy potrzebującym. Duchowe wsparcie odnalazł w nim nawet mistrz olimpijski w żeglarstwie Mateusz Kusznierewicz.
Stanowił ozdobę polskiej premiery filmu "Siedem lat w Tybecie". Zagrał w nim rolę mnicha.
Tego mroźnego grudniowego dnia zamknął na klucz swoją piwniczkę, wsiadł z koleżanką do srebrnego samochodu i pojechał do wielkiego białego pałacu z flagą w kolorach jego szaty natkniętą na maszt. Pojechał na Plac Bankowy, do siedziby Wojewody Mazowieckiego by odebrać dokument poświadczający jego polskie obywatelstwo. Dokument z podpisem na który czekał przez dziewięć lat - z podpisem prezydenta Kaczyńskiego.
Z kulą na piersi
Z tej wielkiej radości napił się nawet czerwonego wina fundowanego świeżo upieczonym Polakom przez przygarniające ich pod swoją opiekę Państwo.
30 lat temu nie mógł o tym nawet pomyśleć. - Ochroniarze Dalajlamy nie piją, nie palą i większość czasu poświęcają na doskonalenie swojego ciała i umysłu - mówi w specjalnym wywiadzie dla tvn24.pl dr Tenzin. - Podczas wielogodzinnych treningów uczymy się, nazywanym przez Was wschodnimi, sztuk walki i próbujemy utrzymać nasze ciała w stanie jak najwyższej sprawności. Ale ochrona Jego Świątobliwości to przede wszystkim rodzaj opieki duchowej - mówi mnich składając ręce na piersi.
- Znamy techniki dzięki którym jesteśmy w stanie zabić człowieka dotykając go precyzyjnie palcem w określone miejsce. - mówi dr Tenzin. - A co kiedy ktoś strzela? - pytam. - Dzięki wielkiej samodyscyplinie i spojrzeniu w głąb siebie potrafimy rozpoznać złych ludzi - mówi po chwili zastanowienia doktor. - Kiedy ktoś do nas strzela, skacząc w odpowiedni sposób możemy zatrzymać nabój na piersi. - Więc potrafi pan skoczyć i zatrzymać nabój? - Nie, nie nie ... Trzeba uważnie obserwować przeciwnika. Ktoś kto chce Cię zabić zwykle jest zbyt nerwowy. Najważniejszy jest los. A los mi sprzyja. Dlatego przeciwnik nie może mnie zabić.
Z kulą w zębach
- Skoro Tybetańczycy posiadają tak wyśmienite umiejętności obrony - jak to się stało, że w ciągu ostatnich 500 lat wymordowano ich ponad milion i dwieście tysięcy - Pyta retorycznie Adam Kozieł, specjalista od Tybetu w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Chociaż na co dzień walczy o przestrzeganie praw człowieka w Tybecie, jego zdaniem pseudomistyczne opowieści o nadprzyrodzonych zdolnościach mnichów trzeba włożyć między bajki. - To nie wynika z tego, że są złymi ludźmi. Chcą dobrze. Czasem niemal cudem udaje im się przedostać na Zachód. Spotykają ludzi, którzy mają o nich jakieś wyobrażenia. I oni w tej sytuacji chcą tym wyobrażeniom jakoś sprostać. Starają się grać w cudzą grę. Kiedy opowiadają, że łapią kule w zęby - to chyba właśnie z tego powodu.
Zasłaniają go ciałem i modlitwą
- Kiedy Dalajlama XIV był na nasze zaproszenie w Polsce, miałem okazję przypatrzeć się pracy jego ochroniarzy. - mówi Adam Kozieł. - Dalajlama był u nas przyjmowany na tych samych zasadach, co inne głowy Państwa. Oprócz własnej ochrony, którą przywiózł, towarzyszyła mu grupa borowców. Pamiętam z jakim uznaniem borowcy patrzyli wtedy na Tybetańczyków, a Tybetańczycy na Borowców. Według naszych informatorów, zatrudnionych wówczas przy obsłudze wizyty Dalaljlamy, tybetańska ochrona nie miała przy sobie broni. - Nikt o tym nie mówił otwarcie, ale mnie jako obserwatorowi wydawało się, że w razie czego Tybetańczycy będą zasłaniali Jego Świątobliwość własnym ciałem. - mówi nasz informator.
- Równie ważna jak sprawne ciało - jest opieka duchowa - ciągnie myśl doktor Tenzin. Wszyscy ochroniarze Jego Świątobliwości poprzez pozytywne myśli chronią go przed złem.
Tybet to obszar o powierzchni ok 2,5 miliona kilometrów kwadratowych w Azji Środkowej. Jest to rejon zamieszkiwany przez ludzi posługujących się językiem tybetańskim, którzy pragną zachować swoją kulturę i tożsamość. Tybet położony jest na średniej wysokości prawie 4000 metrów nad poziom morza i jest otoczony przez Himalaje, Karakorum i wyżyny Kunlun i Altya-tagh. W 1949 roku Komunistyczne władze ChRL z Mao Zedongiem na czele uznały, że Tybet jest częścią Chin. Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza wkroczyła do Tybetu by przyspieszyć tam rozwój cywilizacyjny. W roku 1959 Dalajlama XIV musiał uciekać z Tybetu do Indii. Wyjechało z nim 100 000 zwolenników, którzy osiedli głównie w miejscowości Dharamsala. Założono tam Tybetański Rząd na Uchodźstwie, który po dziś dzień nie może powrócić do Tybetu.
Freedom House rokrocznie uznaje Tybet za jedno z najgorszych miejsc na Ziemi pod względem braku poszanowania dla podstawowych wolności i praw człowieka.
Po koniec naszej, nagrywanej w piwniczce rozmowy, doktor odśpiewał niezrozumiałą dla mnie pieśń. Nie spytałem go o to, co ta pieśń znaczyła. Później dowiedziałem się, że śpiewa po tybetańsku. Dalajlama również zwykle zaczyna i kończy swe przemowy w tym języku.
Źródło: tvn24.pl, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Wojciech Bojanowski