- Byłem kopany w krocze, plecy, po nogach. Dosyć szybko przestałem widzieć cokolwiek - tak przebieg wydarzeń na Mazowieckiej relacjonował Przemysław Wipler rok temu.
Pierwsze informacje o incydencie z udziałem posła Przemysława Wiplera i stołecznymi policjantami zaczęły pojawiać się w środę 30 października 2013 r. przed południem. Sam parlamentarzysta wyszedł do dziennikarzy tego dnia o godzinie 16. Podczas specjalnej konferencji, którą pokazywała na żywo m.in. TVN24 a portal tvn24.pl relacjonował później jej przebieg, Wipler opowiadał, że bardzo szybko użyto wobec niego gazu, przewrócono go na ziemię, kopano w głowę.
Następnie, jak powtarzał, skuto go kajdankami i polano "żrącym środkiem". - Poczułem, że pali mnie całe ciało – mówił dziennikarzom.
- Byłem kopany w krocze, plecy, po nogach. Dosyć szybko przestałem widzieć cokolwiek, dopiero w szpitalu lekarze zidentyfikowali uszkodzenie rogówki - relacjonował.
Poseł dodawał: - Cały czas nie miałem pewności, czy są to funkcjonariusze, ochroniarze. Gdy zaczęto mnie bić, wołałem policję. (…) Od momentu, gdy zacząłem być bity, do momentu, gdy wylądowałem w szpitalu, to był dla mnie po prostu absolutny koszmar - podkreślał.
"Piłem alkohol, co nie jest przestępstwem"
Kilka dni później poseł Wipler pojawił się w studiu TVN24 jako gość Bogdana Rymanowskiego w programie „Jeden na Jeden”. Tam podtrzymał swoją wersję, że to policja była agresywna wobec niego a nie odwrotnie oraz, że funkcjonariusze łamali prawo. - Jedyną rzeczą, którą policja może mi zarzucić, to to, że piłem alkohol, co nie jest przestępstwem - podkreślał.
Przyznawał też, że jest mu „bardzo wstyd”, bo nie powinno być go w tym miejscu, o tej porze, w takich okolicznościach. - Popełniłem poważny błąd, ale nie złamałem prawa – zaznaczał jednak.
Autor: Łukasz Orłowski (l.orlowski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl