Przyrodni brat "króla hazardu" Ryszarda Sobiesiaka pracując dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego na własną rękę, bez zgody sądu nagrał część rozmów z rozpracowywanymi prawnikami - tak uznała prokuratura i dlatego umorzyła głośne śledztwo w sprawie korupcji sięgającej Sądu Najwyższego. W sprawie funkcjonariuszy CBA, którzy razem z Józefem Matkowskim prowadzili operację przekazywania łapówek dla prawników i sędziów, toczy się osobne śledztwo. Matkowski został w nim uznany za pokrzywdzonego.
- Nasze śledztwo dotyczy przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA. Postępowanie jest przedłużone do dnia 27 listopada – potwierdziła nasze informacje Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa–Praga.
Zbierał dowody dla CBA
Po ponad trzech latach Prokuratura Apelacyjna w Krakowie umorzyła w piątek śledztwo w sprawie "powoływania się od grudnia 2008 do 14 października 2009 we Wrocławiu, w Warszawie i innych miejscowościach i poza granicami Polski na wpływy w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu i w Sądzie Najwyższym oraz pośrednictwa w załatwieniu korzystnych dla ustalonej osoby orzeczeń sądowych w zamian za korzyści majątkowe i obietnice ich udzielania".
Jak ustalił tvn24.pl dowody przeciwko prawnikom, razem z funkcjonariuszami CBA, dostarczał polsko – niemiecki biznesmen, Józef Matkowski, przyrodni brat bohatera afery hazardowej – Ryszarda Sobiesiaka. To on był głównym świadkiem w śledztwie. W ramach operacji specjalnej "Yeti", z pieniędzy CBA wręczał łapówki radcom prawnym, adwokatom i pracownikom wymiaru sprawiedliwości. Jego działania dały też początek aferze hazardowej.
Nagrywał na własną rękę?
Rzecznik prokuratury stwierdził, że powodem umorzenia jednego z najważniejszych śledztw były błędy popełnione przez CBA. - Materiał z czynności operacyjnych CBA nie może stanowić dowodu. Został bowiem zgromadzony bez podstawy prawnej i wbrew przepisom ustawy – powiedział wczoraj tvn24.pl Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy krakowskiej apelacji.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jednym z błędów było to, że Matkowski miał na własną rękę dokonać części nagrań rozpracowywanych prawników, na co nie było zgody sądu. Te nagrania zostały dołączone do materiałów operacyjnych, ale prokurator nie mógł ich wykorzystać jako dowodów. - To pretekst ze strony prokuratury. Na inne, kluczowe nagrania były odpowiednie zgody – mówi teraz jeden z agentów Biura, który zajmował się sprawą.
Wczoraj tvn24.pl ujawnił, że w czerwcu Paweł Wojtunik, szef CBA interweniował u Prokuratora Generalnego w sprawie bezczynności krakowskich oskarżycieli. Ujawniliśmy, że jeszcze dwa lata temu krakowska prokuratura miała inne zdanie i chciała stawiać zarzuty prawnikom i wystąpić do sądu o uchylenie immunitetu sędziom. Jednak zdymisjonowano prokuratora, który nadzorował sprawę.
"Aktywność w zbieraniu dowodów korupcji"
Matkowski zgodził się na ujawnienie nazwiska i swojej roli w całej sprawie. Czuje się teraz oszukany przez krakowską prokuraturę jak i CBA. Dotarliśmy do jego pism, które rozesłał do posłów, premiera, prezydenta, ministra sprawiedliwości oraz do Andrzeja Seremeta.
Matkowski pisze w nich, że teraz musi oddać prawie 40 mln złotych wspólnikowi swojego przyrodniego brata. Twierdzi, że nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby krakowska prokuratura pociągnęła do odpowiedzialności prawników i ewentualnie sędziów, którzy zajmowali się jego procesem. Dzięki temu byłaby bowiem podstawa do anulowania przegranej przez niego sprawy sądowej.
Skarży się także, że nie mógł się w sądach skutecznie bronić, gdyż Biuro miało nakazać mu "bierność w sensie możliwości obrony, a aktywność głównie w zbieraniu dowodów korupcji" (pismo m.in. do premiera i prezydenta z grudnia 2011 roku). Teraz Matkowski doprowadził do wszczęcia nowego śledztwa w sprawie funkcjonariuszy Biura. Jak do tego doszło?
Umowa z CBA
W sierpniu 2011 roku Matkowski był już kolejny raz z rzędu przesłuchiwany przez śledczych z krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej. Od prawie dwóch lat prowadzili oni sprawę podejrzeń korupcji sędziów. Przyrodni brat "króla hazardu" w trakcie tego przesłuchania miał pretensje do krakowskich prokuratorów, że od 2009 roku nic w sprawie się nie dzieje i wciąż nie ma zarzutów.
Twierdził, że zawarł umowę z CBA, iż będzie prowadzić działania operacyjne – przekazywać łapówki i nagrywać spotkania. W zamian za to Biuro miało dać mu nową tożsamość, wywieźć za granicę i chronić jego prawne interesy – czytamy w pismach Matkowskiego, które wysłał m.in. do posłów, szefa rządu i prezydenta. W dwóch niezależnych źródłach potwierdziliśmy, że ta umowa została zawarta.
Sprawa dla Warszawy
W trakcie tego przesłuchania Matkowski twierdził, że ani krakowska prokuratura ani Biuro nie wywiązały się ze swoich zobowiązań. Krakowscy prokuratorzy zaprotokołowali jego słowa. Podpisał dokument. Oskarżyciele przekazali to zawiadomienie do Prokuratury Generalnej. Podwładni Andrzeja Seremeta zdecydowali, że sprawą zajmie się właśnie Prokuratura Okręgowa na warszawskiej Pradze. Ci prokuratorzy najpierw odmówili prowadzenia śledztwa.
Nowe śledztwo, brat pokrzywdzony
Jednak potem dostali dodatkowe akta z Prokuratury Generalnej i śledztwo wznowili. - Wszystkie trzeba było ponownie przeanalizować – wyjaśnia prokurator Mazur.
Matkowski został uznany przez prokuratorów za pokrzywdzonego. - Zawiadomienie złożyła osoba fizyczna. Obecnie posiada status pokrzywdzonego – potwierdza Mazur. Nie chce zdradzić więcej szczegółów twierdząc, że postępowanie "jest oparte o materiały niejawne".
Tvn24.pl zna jednak treść jawnych dokumentów z prokuratury, potwierdzających, że chodzi o Matkowskiego, który został już w tej sprawie przesłuchany. W śledztwie jest też badana jego umowa z Biurem.
- Nie mamy informacji o tym postępowaniu, ani o tym, co w tej sprawie bada prokuratura. Dlatego nie będziemy teraz jej komentować - powiedział nam Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA.
Budujemy osiedle!
Dlaczego Matkowski ma dziś pretensje do prokuratury i CBA? W 2006 roku roku wraz z Sobiesiakiem i z Józefem Kwiatkowskim (były piłkarz z Dolnego Ślaska, obywatel Austrii, znajomy "króla hazardu" - przyp. red.) wpadł na pomysł wybudowania osiedla w podwrocławskich Komorowicach. Cała trójka przystąpiła do interesu. Gdy inwestycja zaczęła nabierać kształtów wspólnicy pokłócili się o pieniądze.
Poszedł do CBA
Kwiatkowski i Sobiesiak zażądali zwrotu udziałów od Matkowskiego. Domagali się od niego 17 mln zł. Nie zgodził się. Sprawa skończyła się we wrocławskim sądzie jego przegraną. Oficjalnie z Matkowskim procesował się tylko wspólnik Sobiesiaka – Kwiatkowski.
Na przełomie 2007 i 2008 roku Matkowski skontaktował się z CBA. Agentom przedstawił zebrane przez siebie dowody, że przy sprawie tego procesu mogło dojść do korupcji we wrocławskim sądzie.
Według naszych ustaleń miał nagrane rozmowy z prawnikami, którzy mieli mu powiedzieć, że doszło do korupcji, ale za łapówki od niego są w stanie "załatwić" mu wygraną, nawet gdyby sprawa dotarła aż do szczebla Sądu Najwyższego.
Prawie 40 mln zł
Biuro uwierzyło Matkowskiemu. W grudniu 2008 roku rozpoczęła się operacja specjalna z jego udziałem, a wkrótce potem prokuratorskie śledztwo. Celem było zdobycie dowodów ewentualnej korupcji w sądach.
Okazało się, że sprawa faktycznie sięga aż Sądu Najwyższego. Tam bowiem - dzięki staraniom Matkowskiego - trafił proces o udziały z budowy osiedla. Sąd Najwyższy po jego kasacji, na specjalnym posiedzeniu zgodził się zająć sprawą. CBA zbierało dowody, czy pisma w tej sprawie zamiast pełnomocnika Matkowskiego, faktycznie przygotował jeden z sędziów SN, do którego mieli dotrzeć skorumpowani prawnicy. W październiku 2009 roku Matkowski jednak ostatecznie przegrał przed SN ten proces. Teraz, wraz z odsetkami musi zapłacić około 40 mln zł swojemu byłemu wspólnikowi - Kwiatkowskiemu.
Autor: Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (m.duda2@tvn.pl)/fac / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia/Robert Wielgórski (CC-BY)