W karetkach zaczyna brakować lekarzy - rezygnują, bo płace za wykonywanie tej pracy są zbyt niskie. Problem sam jednak nie zniknie, a wręcz będzie narastał, bo braki w obsadach mogą niebawem dotyczyć również ratowników medycznych. - Idą za większe pieniądze pracować na inne oddziały – powiedział Ireneusz Szafraniec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
W polskich karetkach nie brakuje najważniejszych urządzeń do udzielania pomocy w stanie nagłego zagrożenia życia lub zdrowia. W zespołach oznaczonych literką "P" (podstawowych) nie ma lekarza. Takich zespołów jest najwięcej w Polsce - wyjaśnia Robert Judek, ratownik medyczny i rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.
Dodaje, że w skład jednostki podstawowej wchodzą dwie osoby zdolne do wykonywania czynności medycznych, ratunkowych. Kierownikiem jest ratownik medyczny.
"Tysiąc złotych na dobę, czyli 42 złote na godzinę"
Lekarze jeżdżą tylko w karetkach oznakowanych literą "S" - to zespoły specjalistyczne. W Polsce jednak coraz rzadziej można je spotkać. Dzieje się tak dlatego, że brakuje lekarzy, którzy chcieliby pracować w taki sposób. W całej Polsce specjalistów medycyny ratunkowej jest tylko 1050 - potrzebni są i w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych i w karetkach.
- Różnica między zespołem "P" a zespołem "S" to jest tysiąc złotych na dobę, czyli 42 złote na godzinę. Tyle możemy zaoferować lekarzowi z prostej matematyki. My oferujemy stawkę 60 złotych za godzinę, ale i tak jesteśmy w tyle za szpitalami - wyjaśnia Artur Borowicz, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. W innych placówkach lekarze mogą zarobić nawet dwa razy więcej.
Chociaż w Polsce od kilku lat rośnie liczba karetek ratownictwa medycznego, wciąż ubywa zespołów specjalistycznych.
Borowicz uważa, że brak lekarza w karetce nie powinien budzić emocji. - Lekarz będzie dużo bardziej przydatny na SOR-ze, na izbie przyjęć, gdzie będzie miał do wykorzystania cały aparat diagnostyczny niż tylko ambulans - dodał.
"To może zrobić jedynie lekarz"
Rzecz w tym, że lekarz w karetce może więcej od ratownika. Może więc być skuteczniejszy - wskazują medycy. Zdaniem Anny Janus-Młodawskiej, kierowniczki SOR-u przy Warszawskim Uniwersytecie Medycznym "są pewne sytuacje, kiedy ratownik medyczny ma związane ręce".
- Na przykład w sytuacji, kiedy pacjent ma ostrą duszność czy jest niewydolny oddechowo. Ratownik medyczny poza podaniem tlenu nie może podjąć takich czynności jak na przykład intubacja pacjenta - zwraca uwagę. - To może zrobić jedynie lekarz. Ratownik medyczny wykonuje intubację pacjenta w sytuacji całkowitego zatrzymania oddechu i krążenia - dodaje.
W założeniu karetki specjalistyczne miały jeździć do poważniejszych przypadków. Zgłoszeń jest jednak tyle, że teraz coraz częściej do pacjenta jedzie zespół, który po prostu ma bliżej.
Robert Judek podkreślił, że pomoc ma dojść jak najszybciej. - Zespół, który jest najbliżej miejsca zdarzenia jest, co do zasady, dysponowany i nie ma to znaczenia czy jest to zespół podstawowy, czy specjalistyczny - uważa.
- Dochodzi do takich sytuacji, że do zatrzymania krążenia, o którym dyspozytor już wie, jest dysponowany zespół ratownictwa podstawowego. Tu ogromne znaczenia ma czas - tłumaczy Judek.
Wolą gdzie indziej pracować za wyższe pieniądze
Ratownicy medyczni pracujący w systemie rzeczywiście dostają coraz więcej uprawnień i ich obecność często wystarcza. Problem w tym, że i oni powoli mają dość i odchodzą z zawodu.
Ireneusz Szafraniec, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych przyznaje, że są sytuacje, gdzie na piętnaście karetek trzy nie wyjeżdżają, bo nie ma ratowników. - [Ratownicy - przyp. red.] przekwalifikowali się na pielęgniarzy. Idą za większe pieniądze pracować na inne oddziały - wyjaśnia.
Reporterzy zwrócili się z zapytaniem do ministerstwa zdrowia o informacje na temat lekarzy w karetkach. W pisemnej informacji ministerstwo wskazało, że przez ostatnie kilka lat liczba zespołów ratownictwa medycznego zwiększyła się o 73 zespoły, co zdaniem resortu przekłada się na poprawę bezpieczeństwa osób będących w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24