|

Dlaczego dyrektor Obajtek i jego ludzie nie chcą UNESCO w swoim lesie

Jeziora w Borach Tucholskich - tu znajdują się najcenniejsze przyrodniczo obszary. Są wykorzystywane do celów turystycznych.
Bory Tucholskie
Źródło: Tomasz Słomczyński

Leśnicy z Gdańska, z Bartłomiejem Obajtkiem na czele, chcą "pilnować swojej działalności". W tym pilnowaniu ma im przeszkadzać Rezerwat Biosfery UNESCO. W związku z tym, wbrew wszystkim zainteresowanym, łącznie z nadzorującym lasy Ministerstwem Klimatu i Środowiska, zablokowali utworzenie rezerwatu.

Artykuł dostępny w subskrypcji

UNESCO to marka znana na całym świecie. Od dwunastu lat korzysta z niej spory fragment Borów Tucholskich. Coraz więcej samorządów również chciałoby mieć u siebie tak zwany Rezerwat Biosfery, firmowany tym znakiem jakości. Wszyscy są więc za tym, żeby powiększyć promowany przez UNESCO obszar Borów Tucholskich - chcą tego władze gmin, powiatów, naukowcy i organizacje pozarządowe. Nawet Ministerstwo Środowiska i Klimatu. Przeciwna jest jedynie Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Gdańsku kierowana przez dyrektora Bartłomieja Obajtka. I nikt, nawet nadzorujący Lasy Państwowe minister środowiska, nie jest w stanie przeszkodzić mu w blokowaniu tej inicjatywy.

Dlaczego leśnicy z Gdańska nie chcą UNESCO na swoim terenie?

Rezerwat z nazwy

Rezerwat Biosfery UNESCO to coś zupełnie innego niż "rezerwat", jakim go kojarzymy, jaki jest opisany w przepisach o ochronie przyrody. Do klasycznego rezerwatu nawet nie można wejść, nie mówiąc o prowadzeniu tam gospodarki leśnej czy o budowaniu zakładów przemysłowych.

Natomiast utworzenie Rezerwatu Biosfery UNESCO absolutnie nie wiąże się z restrykcjami, wyłączeniami, zakazami. To bardziej marka, która w żaden sposób nie zmienia warunków życia i pracy na danym terenie. Przeciwnie - objęcie patronatem UNESCO danego terenu świadczy o tym, że współistnienie ludzi i przyrody jest wzorcowe, zrównoważone i powinno służyć za przykład.

Rezerwaty Biosfery powstają na całym świecie od 1971 roku za sprawą Programu Człowiek i Biosfera (z angielskiego: Man And Biosphere, w skrócie MAB) i - jak czytamy na stronie Polskiego Komitetu ds. UNESCO, program ten "promuje innowacyjne podejście do rozwoju gospodarczego, uwzględniające uwarunkowania społecznie i kulturowe, a jednocześnie zrównoważone środowiskowo". Na świecie funkcjonuje obecnie 738 takich rezerwatów w 134 krajach. W Polsce jest ich jedenaście. Pierwszy, w Puszczy Białowieskiej, powstał w 1976 roku i został rozszerzony w roku 2005. Ostatni został założony w 2019 roku na Roztoczu.

Aktualnie czytasz: Dlaczego dyrektor Obajtek i jego ludzie nie chcą UNESCO w swoim lesie

Rezerwat Biosfery UNESCO Bory Tucholskie powstał w 2010 roku. W jego obrębie znalazły się 22 gminy: dziewięć z województwa pomorskiego i trzynaście z województwa kujawsko-pomorskiego. Centralna część rezerwatu to okolice miasteczek Chojnice i Czersk. To tereny pokryte lasami, głównie sosnowymi. I choć prowadzona jest tu intensywna gospodarka, polegająca na pozyskiwaniu drewna, to nie brakuje tu miejsc chronionych odpowiednimi przepisami, cennych przyrodniczo i atrakcyjnych dla turystów. Znajduje się tu między innymi Park Narodowy Bory Tucholskie, a także kilka rezerwatów - w "tradycyjnym" tego słowa znaczeniu, gdzie obowiązuję ścisła ochrona, zakaz wstępu itd. To jednak nie ma związku z funkcjonowaniem na tym terenie Rezerwatu Biosfery UNESCO.

Istniejący rezerwat biosfery obejmuje swoim zasięgiem tylko część Borów Tucholskich (które są drugim co do wielkości, po Puszczy Karpackiej, kompleksem leśnym w Polsce), liczy 3 195 kilometrów kwadratowych, z czego lasy zajmują sześćdziesiąt procent. Reszta to słabo zurbanizowane tereny wiejskie, rolnicze, na których znajdują się większe przedsiębiorstwa, a nawet zakłady przemysłowe. Jednak, zdaniem decydentów z UNESCO, działają one w zgodzie z zasadami poszanowania przyrody i zrównoważonego rozwoju. Dlatego właśnie zdecydowali się oni przyznać tym terenom miano rezerwatu biosfery.

Korzyści z posiadania patronatu UNESCO nie uszły uwadze sąsiednich samorządów. Gdy mniej więcej cztery lata temu Lokalna Grupa Działania "Sandry Brdy" podjęła inicjatywę powiększenia terenu rezerwatu biosfery, chętnych nie brakowało. Przygotowany został projekt. Miałoby to nastąpić poprzez włączenie kolejnych trzynastu gmin: dwunastu z województwa pomorskiego i jednej z województwa kujawsko-pomorskiego.

Tymczasem mija piąty rok od powstania tej inicjatywy i wciąż nie może dojść do jej sfinalizowania.

Aktualnie czytasz: Dlaczego dyrektor Obajtek i jego ludzie nie chcą UNESCO w swoim lesie

W poszukiwaniu "środeczka"

Dlaczego kolejne samorządy chcą znaleźć się na terenie Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie?

Te, które "goszczą" u siebie markę UNESCO, wskazują na szereg korzyści. Na przykład pieniądze, i to niemałe. Rezerwat Biosfery Bory Tucholskie to tak zwany obszar funkcjonalny. W województwie pomorskim jest ich w sumie czternaście. Przedsięwzięcia zlokalizowane na ich terenie będą traktowane preferencyjnie przy przyznawaniu środków unijnych. 220 milionów euro - tyle ma być pieniędzy (do 2027 roku) do podziału w konkursach, w których "obszary funkcjonalne" będą traktowane preferencyjnie.

Ale nie chodzi tylko o unijne dotacje.

- Idea funkcjonowania rezerwatu biosfery jest taka, by integrować, budować platformę wymiany doświadczeń oraz inicjować działania na rzecz rezerwatu - stwierdza Michał Mróz, starosta tucholski, który - jak wszyscy samorządowcy w regionie - popiera ideę rozszerzenia rezerwatu biosfery. - Ta marka jest rozpoznawalna na całym świecie i z całą pewnością przyczynia się do promocji - podkreśla Mróz.

Podobnie starosta z sąsiednich Chojnic przekonuje, że rezerwat biosfery należy poszerzać.

- Pewnie różne opinie na ten temat biorą się z tego, że samo słowo "rezerwat" kojarzy się z ograniczeniami. Jednak funkcjonujące na całym świecie takie rezerwaty nie wiążą się z żadnymi ograniczeniami, poza tym, że musi tu koegzystować człowiek i natura, i jedno musi się równoważyć z drugim. Tak jak utworzenie rezerwatu nie wiąże się z żadnymi ograniczeniami, tak i jego poszerzenie nie będzie się z nimi wiązać. Za to zyskuje się znaną na całym świecie markę - tłumaczy Marek Szczepański.

Jeziora w Borach Tucholskich - tu znajdują się najcenniejsze przyrodniczo obszary
Jeziora w Borach Tucholskich - tu znajdują się najcenniejsze przyrodniczo obszary
Źródło: Tomasz Słomczyński

W podobnym tonie wypowiadają się samorządowcy z gmin, które pretendują do tego, by znaleźć się w granicach rezerwatu biosfery.

- Dla mnie najważniejsze jest to, że inicjatywa w żaden sposób nie będzie ograniczała gminy rozwojowo, czy pod kątem przedsięwzięć inwestycyjnych - mówi Stanisław Stosik, wójt gminy Osieczna. - Wręcz przeciwnie, ma to być produkt turystyczny, marka regionu.

Zwraca uwagę, że po sąsiedzku rezerwat biosfery z powodzeniem funkcjonuje od wielu lat i nie słyszy się od tamtejszych włodarzy, żeby w związku z tym mieli jakieś problemy.

- Nasza gmina, położona w sercu Borów Tucholskich, jest specyficzna - tłumaczy Stosik. - 77 procent powierzchni to są lasy, w całości objęta jest obszarem Natura 2000. Żyjemy na pięknych, zielonych i czystych terenach przyrodniczych. Idea rozszerzenia obszaru Rezerwatu Biosfery bezpośrednio o tereny sąsiadujące wydaje się sensowna. 

Arkadiusz Gliniecki - włodarz kolejnej "aplikującej" gminy, Czarnej Wody - na wstępie zaznacza, że w gminie trudno znaleźć osobę która nie podpisałaby się pod hasłem "Wszyscy kochamy przyrodę''.

Burmistrz sięga pamięcią wstecz.

- W okresie PRL-u wszystko tutaj było zorganizowane wokół jednego dużego zakładu przemysłowego, który zatrudniał półtora tysiąca ludzi. Potem ten zakład upadł i w 2002 roku został niemalże przejęty przez komornika. Zostałem burmistrzem dwanaście lat temu, a stopa bezrobocia była wtedy wysoka. Udało się wspólnymi siłami postawić zakład na nogi dzięki pozyskaniu inwestycji. Po kilku latach na nowo zaczął "żyć", przynosi dochody. Zatrudnia pracowników, rozwijają się także nowe mikro i małe przedsiębiorstwa - stwierdza Arkadiusz Gliniecki. Podkreśla, że gmina wspiera działania mające na celu włączenie cennych przyrodniczo terenów do rezerwatu biosfery.

- Bo nie sadzę, żeby rezerwat biosfery UNESCO miał negatywnie wpłynąć na funkcjonowanie przedsiębiorców - stwierdza wójt Czarnej Wody. I podsumowuje: - Nie widzimy problemu, jesteśmy za, chociaż nie ukrywam, że jeszcze podchodzimy do tematu z ostrożnością. Fakty są takie, że te rezerwaty istnieją w różnych miejscach globu, a przedsiębiorstwa z reguły lokalizują się bliżej miast. Chodzi o to, żeby znaleźć właściwą miarę. Nasi mieszkańcy korzystają z lasu na co dzień, zbierają runo leśne, pozyskują drewno, przez las przepływa rzeka Wda, z której korzystają kajakarze. Kochamy ten las i z niego żyjemy. I musimy ten "środeczek" znaleźć. I to właśnie rezerwat biosfery ma być właśnie takim "środeczkiem", gdzie dalej będziemy mogli korzystać z lasu, rozwijać się gospodarczo, jednocześnie nie szkodząc przyrodzie.

Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
Źródło: Tomasz Słomczyński

Pani minister jest za, ale...

Jak powołuje i rozszerza się rezerwaty biosfery na świecie?

Raz do roku, zwykle w czerwcu, odbywa się międzynarodowa konferencja UNESCO MAB. Podczas niej zgłaszane są propozycje utworzenia nowych rezerwatów lub propozycje ich modyfikacji, na przykład rozszerzeń. Ostatnia odbyła się w dniach 13-17 czerwca 2022 roku w Paryżu. Polska (za kontakty z MAB odpowiedzialne jest Ministerstwo Klimatu i Środowiska) wniosku renominacyjnego, czyli propozycji rozszerzenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie, nie złożyła.

Dlaczego?

Dwa miesiące wcześniej, w kwietniu tego roku, samorządowcy - zarówno ci, których powiaty i gminy już znajdują się w granicach rezerwatu biosfery, jak i ci, którzy chcieliby do tego grona dołączyć, otrzymali pismo z ministerstwa. Podpisała je Małgorzata Golińska, sekretarz stanu i Główna Konserwator Przyrody.

W pierwszej części tego pisma niezwykle pochlebnie wyraża się o pracy osób zaangażowanych w przygotowanie dokumentacji mającej na celu rozszerzenie rezerwatu biosfery. Przekazuje "wyrazy najwyższego uznania" i przyznaje, że "z zadowoleniem" przyjmuje starania o powiększenie Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie.

W ostatnim akapicie informuje jednak, że prace nad poszerzeniem rezerwatu biosfery zostały wstrzymane. A stało się tak ze względu na fakt, iż swoje poparcie dla tej idei wycofała Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Gdańsku.

Zapytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czy brak poparcia RDLP w Gdańsku jest wystarczającym powodem dla wstrzymania prac nad projektem i dlaczego stanowisko kierowanej przez Bartłomieja Obajtka RDLP w Gdańsku jest na tyle wiążące dla ministerstwa, że wskazuje ono na "konieczność wstrzymania prac" na projektem rozszerzenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie.

Zapytaliśmy też, czy w przypadku różnicy zdań między resortem a RDLP w Gdańsku ostateczną decyzję podejmuje w danej sprawie Ministerstwo Klimatu i Środowiska czy RDLP w Gdańsku?

Odpowiedzi na tak postawione pytanie jednak nie otrzymaliśmy.

Z korespondencji z biurem prasowym ministerstwa dowiedzieliśmy się - co i tak było jasne, że wycofanie poparcia RDLP w Gdańsku dla projektowanego powiększenia spowodowało, iż sam wniosek renominacyjny (wniosek o rozszerzenie rezerwatu biosfery) stał się "bezprzedmiotowy".

Dalej czytamy w korespondencji, że "funkcjonowanie rezerwatów biosfery opiera się na współdziałaniu lokalnych społeczeństw na rzecz zrównoważonego rozwoju, dążenia do godzenia ochrony różnorodności biologicznej, kulturowej oraz rozwoju gospodarczego i społecznego, poprzez partnerstwo między ludźmi i przyrodą". Ministerstwo twierdzi ponadto, że "administracja rządowa lub samorządowa, zarządcy obszarów wypowiadają się jedynie w ramach posiadanych kompetencji do obszarów położonych w granicach rezerwatu biosfery".

W przysłanym mailu nie ma słowa o tym, co dzieje się w sytuacji, w której jeden podmiot (z kilkudziesięciu interesariuszy) nie chce współdziałać na rzecz zrównoważonego rozwoju. Dodajmy: podmiot podległy ministerstwu, wszak szefa Lasów Państwowych powołuje minister klimatu i środowiska.

Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
Źródło: Tomasz Słomczyński

Polski model leśnictwa

Zanim zapytaliśmy Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Gdańsku, dlaczego wycofała swoje poparcie z projektu poszerzenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie, ustaliliśmy, że początkowo, jak wszyscy interesariusze tej inicjatywy, również RDLP w Gdańsku ją popierała.

Zmiana nastąpiła wraz ze zmianą dyrektora. Poprzedni szef pomorskich leśników Adam Kwiatkowski był orędownikiem idei poszerzenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie. 25 stycznia 2018 roku zastąpił go Bartłomiej Obajtek. Z czasem kierowana przez niego instytucja wycofała swoje poparcie, blokując jednocześnie całe przedsięwzięcie.

Skąd taka zmiana stanowiska wobec, wydawałoby się, cieszącej się powszechnym uznaniem idei?

Otrzymaliśmy krótki mail. "RDLP w Gdańsku początkowo poparło sprawę poszerzenia rezerwatu. Po analizie przepisów w tej sprawie i braku podstawy prawnej do funkcjonowania rezerwatów biosfery w Polsce, RDLP podjęło decyzję o wycofaniu się z tej inicjatywy z powodu jak powyżej" - czytamy.

Do tego lakonicznego komunikatu dołączono pismo z marca 2019 roku, kierowane do Ministerstwa Środowiska (które wtedy nie miało jeszcze w nazwie "Klimatu"). W piśmie czytamy, że "w związku z brakiem podstaw prawnych dotyczących funkcjonowania rezerwatów biosfery w Polsce, Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Gdańsku nie popiera idei poszerzenia Rezerwatu Biosfery UNESCO Bory Tucholskie".

Brak podstaw prawnych? Przecież rezerwaty biosfery funkcjonują w Polsce od lat 70. ubiegłego wieku. Skąd się zatem wziął ten argument?

Dopytywany o to Paweł Szymański, naczelnik Wydziału Ochrony Lasów RDLP w Gdańsku, potwierdził, że powodem wycofania poparcia dla inicjatywy powiększenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie jest "brak podstaw prawnych". Nie przekonał go argument, że przecież takie rezerwaty istnieją w całej Polsce od kilku dekad, że nikt poza RDLP nie podnosi tego problemu i że idąc tym tropem, należałoby dojść do wniosku, że wszystkie one są nielegalne i należałoby je zlikwidować.

- Wycofaliśmy się z tego projektu wyłącznie z powodów, o których mówiłem wcześniej - podsumował.

Jednak nie wszyscy leśnicy są podobnego zdania, co Bartłomiej Obajtek i jego podwładni. Warto w tym miejscu przywołać opinię innej regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych z tego terenu. Jest zgoła odmienna. Marek Stasiuk, rzecznik prasowy RDLP w Szczecinku, napisał: "Trzeba zauważyć, że powstające w lasach miejsca ochrony przyrody: pomniki przyrody, obszary chronione Natura 2000, użytki ekologiczne, rezerwaty, i inne, to działania wcale nie nowe. Jest to właściwie pewien wzorzec ukazujący polski model leśnictwa. (…) Rozszerzenie obszaru rezerwatu będzie doskonałym miejscem do edukacji społeczeństwa i ukazywania wartości przyrodniczych, naukowych i krajobrazowych tych terenów. Stanowisko RDLP w Szczecinku jest jednoznaczne. Jesteśmy jak najbardziej za rozszerzeniem rezerwatu".

W obrębie istniejącego rezerwatu biosfery znajdują się także tereny administrowane przez trzecią RDLP. Leśnicy z Torunia wstrzymują się od jednoznacznego zajęcia stanowiska. Twierdzą, że sprawa ich nie dotyczy - powiększenie terenu rezerwatu nie obejmuje "ich" lasów. Tak jakby nie mieli na ten temat zdania, a nawet jeśli je mają, nie chcą go ujawnić.

Wychodzi więc na to, że w Borach Tucholskich mamy nie jeden, a dwa, kompletnie różne modele polskiego leśnictwa: szczecinecki i gdański. Szczecinecki został krótko scharakteryzowany w mailu od tamtejszej RDLP. O tym, jak prezentuje się model gdański, świadczą kolejne dokumenty, do których dotarliśmy.

Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
Źródło: Tomasz Słomczyński

Żeby nikt nie zarzucił...

Powtórzmy: Paweł Szymański utrzymuje, że wyłącznym powodem ich sprzeciwu wobec rozszerzenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie są kwestie formalne - brak odpowiednich przepisów.

Tymczasem 24 czerwca 2022 roku w Tleniu odbyło się spotkanie Rady Konsultacyjnej Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie. To ciało kolegialne, złożone z ponad trzydziestu podmiotów, które ma "zarządzać" sprawami rezerwatu, jak również ma opiniować kwestie jego powiększenia. W spotkaniu wzięło udział 18 osób, między innymi - w zastępstwie Bartłomieja Obajtka, Paweł Szymański z RDLP - ten sam, z którym rozmawialiśmy. Przedstawiciel RDLP ze Szczecinka nie był obecny.

Dyskusja dotyczyła powiększenia Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie. Z relacji jej uczestników wynika, że atmosfera na sali momentami była gorąca.

Podczas spotkania sporządzany był protokół. Paweł Szymański wspominał rzeczywiście o wątpliwościach prawnych, ale co innego wybiło się na pierwszy plan z jego wypowiedzi.

Poniżej publikujemy fragmenty protokołu.

Paweł Szymański "przekazał, że RDLP w Gdańsku ma różne doświadczenia, gdzie pod hasłem ochrona przyrody różne grupy próbują osiągnąć swoje cele. (…) Dodał, że jest wiele pseudoekologów, którzy wykorzystują furtki do osiągnięcia swoich celów. Stąd takie nasze stanowisko, że nie możemy włączyć się w powiększenie RBBT [Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie - red.]".

Nie chcemy ryzykować późniejszych problemów wpływania na naszą działalność.
Paweł Szymański, naczelnik Wydziału Ochrony Lasów RDLP w Gdańsku

Szymański nie sprecyzował jednak, jakie to "wpływy na działalność" uznaje za niepożądane i co rozumie pod pojęciem "pseudoekologa".

Dalej czytamy, że Paweł Szymański "przywołał sprawę blokowania pewnej inwestycji, gdzie do jej zablokowania wykorzystana została nazwa rezerwatu biosfery. To wzbudziło obawy, że nazwa RBBT może być wykorzystana do blokowania pewnych inwestycji".

Nie wyjaśnił jednak, o jakie przyszłe inwestycje mu chodzi.

Jak wynika z kolejnych wypowiedzi, naczelnikowi Szymańskiemu chodziło o sprawę z Rytla z 2019 roku. Lasy Państwowe chciały tam sprzedać tartakowi 20 hektarów terenu, który formalnie był lasem, choć same drzewa zostały powalone podczas nawałnicy z 2017 roku. Ale "ekolodzy" (czy miejscowi, czy przyjezdni - tu zdania są podzielone) rozpoczęli protest. Powołali się między innymi na to, że na tym terenie jest Rezerwat Biosfery Bory Tucholskie. Zwrócili się o opinię do Rady Konsultacyjnej, która "wyraziła swoje obawy i wątpliwości" związane z planowaną inwestycją. W końcu protestujący dopięli swego, zablokowali inwestycję, a Lasy Państwowe wycofały się z inicjatywy rozbudowy tartaku.

Wróćmy do protokołu. Paweł Szymański "przekazał prośbę o przedstawienie na piśmie wykładni prawnej dla tworzenia i funkcjonowania rezerwatów biosfery w Polsce. Przekazał tę prośbę odwołując się do sprawy problemów w Trójmiejskim PK [Parku Krajobrazowym - red.], gdzie grupa osób blokuje gospodarkę leśną na podstawie kruczków prawnych. Stąd obawa, że takie same kruczki prawne mogą być wykorzystane w przypadku Rezerwatu Biosfery Bory Tucholskie, stąd takie stanowisko w sprawie powiększenia RBBT, dodał (…)".

Teraz w Borach Tucholskich też będą cięcia (drzewostany z lat 20. XX wieku) - nie możemy dopuścić do sytuacji, że ktoś zarzuci, że tniemy w Rezerwacie Biosfery.
Paweł Szymański, naczelnik Wydziału Ochrony Lasów RDLP w Gdańsku

Rzeczywiście, Trójmiejski Park Krajobrazowy to nieustanne problemy z punktu widzenia RDLP w Gdańsku. Można długo opisywać trwający od wielu lat konflikt między leśnikami i "stroną społeczną". Powstały bardziej lub mniej formalne grupy (między innymi na Facebooku), które nieustannie patrzą drwalom na ręce. Kolejne wycinki, fotografowane, nagrywane, pokazywane w mediach społecznościowych wywołują oburzenie mieszkańców Trójmiasta, którzy na co dzień korzystają z lasu. Znany jest konflikt między RDLP a zarządcami Sopotu. Prezydent miasta Jacek Karnowski głośno i otwarcie w mediach krytykuje sposób gospodarowania lasami otaczającymi kurort.

Bory Tucholskie
Bory Tucholskie
Źródło: Tomasz Słomczyński

Ostatnią odsłoną tego konfliktu - o czym Paweł Szymański nie mógł wiedzieć w czerwcu tego roku, był wystosowany w sierpniu apel do rządu w sprawie utrzymania certyfikatu FSC dla drewna pozyskiwanego przez RDLP w Gdańsku. Posługiwanie się tym certyfikatem oznacza swego rodzaju zobowiązanie do tego, że drewno będzie pozyskiwane w odpowiedziany, zrównoważony sposób. Leśnicy z Gdańska chcieli zrezygnować z takiego certyfikowania ich "produktu". Apelowali prezydenci Gdyni, Sopotu i Gdańska, którzy obawiali się kolejnych, nadmiernych ich zdaniem, wycinek. Konferencje prasowe i artykułowana podczas nich krytyka sposobu gospodarowaniem w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym w tym przypadku na niewiele się zdała. RDLP w Gdańsku (zresztą nie tylko w Gdańsku, ale także w innych regionach kraju) ostatecznie zrezygnowała ze stosowania tego certyfikatu, co w ostatnich dniach - na przełomie października i listopada, wywołało oburzenie organizacji ekologicznych, również samych przedsiębiorstw przemysłu drzewnego, a w przypadku Trójmiasta - prezydentów miast.

Dalej w protokole zapisano, iż Paweł Szymański "wskazał, że społeczność lokalna, która chce powiększenia RBBT powinna zaangażować się w obronę Lasów Państwowych przed działaniami pseudoekologów".

Dodał także, że "Lasom jest potrzebny głos społeczeństwa - taki jak w Borach Tucholskich, że nie przeszkadza im prowadzona gospodarka leśna, akceptują działania prowadzone przez Lasy Państwowe".

Naczelnik Wydziału Ochrony Lasu RDLP w Gdańsku nie sprecyzował jednak, jak sobie wyobraża takie akcje obrony Lasów Państwowych przed "pseudoekologami", czy byłyby to na przykład spontaniczne manifestacje poparcia, czy inne formy.

Lasy muszą jednak przede wszystkim "pilnować" swojej działalności i to brać szczególnie pod uwagę przy podejmowanych decyzjach i działaniach.
Paweł Szymański, naczelnik Wydziału Ochrony Lasów RDLP w Gdańsku

Nie wyjaśnił jednak, jako przedstawiciel RDLP w Gdańsku zabierający głos w zastępstwie Bartłomieja Obajtka, którą działalność uznaje za "swoją", a którą za "nieswoją", i po której stronie w tym podziale znajduje się promowana przez UNESCO idea zrównoważonego rozwoju.

Dla lasu, dla ludzi

Ustawa o lasach wyróżnia produkcyjne i pozaprodukcyjne funkcje lasu: do tych ostatnich zalicza się funkcję przyrodniczą, czyli ochronną oraz społeczną, bo przecież las jest "dla ludzi".

Leśnicy utrzymują, że wszystkie te funkcje są dla nich równie ważne.

We wrześniu tego roku ruszyła kampania społeczna Lasów Państwowych o nazwie "Dla lasu, dla ludzi", do której zaangażowano popularnego, często występującego w mediach ornitologa doktora Andrzeja Kruszewicza, dyrektora warszawskiego zoo, mistrzynię świata w kolarstwie górskim Maję Włoszczowską i Sebastiana Karpiela-Bułeckę z zespołu Zakopower. Mają oni wyjaśnić społeczeństwu, "jak Lasy Państwowe starają się godzić jednocześnie różne oczekiwania społeczeństwa oraz potrzeby przemysłu drzewnego i rozwoju gospodarczego kraju oraz czym jest zrównoważona, wielofunkcyjna gospodarka leśna".

Kampania trwa.

W ostatnich dniach "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że Lasy Państwowe zamierzają zamontować dwa tysiące billboardów w całej Polsce. Kosztująca "nie więcej niż" 65 milionów złotych akcja ma przekonać społeczeństwo, że prowadzona w Polsce gospodarka leśna jest zrównoważona, a idea ochrony przyrody jest bliska polskim leśnikom.

Czytaj także: