Dwa zarzuty - porwania i narażenia noworodka na utratę życia lub zdrowia - usłyszy już w niedzielę 21-letnia mieszkanka Krakowa, która w sobotę nad ranem porwała ze szpitala 2-dniowego chłopczyka. Dziecko jest całe i zdrowe, do przerażonych rodziców wróciło po kilku godzinach.
Kobieta, która uprowadziła chłopca, została już przesłuchana. Przyznała się, że to ona porwała dziecko, ale zaznaczyła, że ta myśl wpadła jej do głowy dopiero w nocy, kiedy była już na oddziale położniczym krakowskiego szpitala im. Żeromskiego.
W areszcie poczeka na zarzuty
- Kobieta już w piątek pojawiła się na terenie placówki i przez większą część nocy krążyła po szpitalnych korytarzach. W którymś momencie stwierdziła, że zabierze dziecko jednej z pacjentek. Powiedziała, że chłopiec jej się spodobał - relacjonował na antenie TVN24 Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
21-latka najbliższą noc spędzi w krakowskim areszcie. Później usłyszy dwa zarzuty - uprowadzenia noworodka i bezpośredniego narażenia go na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. - Grozi jej za to kara co najmniej trzech lat więzienia - powiedział rzecznik.
Pojechała "rodzić"
Do całego zdarzenia doszło około godziny 3:15 w nocy z piątku na sobotę. Kobieta podszyła się pod pielęgniarkę, weszła do jednej z sal oddziału położniczego i pod pretekstem konieczności zabrania chłopczyka na badania, wyniosła go z sali. W torbie, do której włożyła noworodka, miała dziecięce ubranka i pieluchy. Przez nikogo niezatrzymywana wyszła ze szpitala i pojechała do mieszkania swojej przyszłej teściowej (pojawiła się w nim około 8:00 nad ranem). Tam została zatrzymana przez policjantów.
Kobieta przez ostatnich kilka miesięcy oszukiwała członków swojej rodziny i chłopaka, że sama jest w ciąży (poroniła w sierpniu ubiegłego roku). Dwa dni temu poinformowała wszystkich, że jedzie do szpitala by urodzić. Kiedy zatem 21-latka pojawiła się w mieszkaniu matki swojego chłopaka, ta była przekonana, że widzi wnuczka.
Sprawdzą jak to się stało
Noworodek cały i zdrowy jest już z prawdziwymi rodzicami. W jego poszukiwaniach uczestniczyło około 100 policjantów, użyto też psów tropiących. W szpitalu im. Żeromskiego już wszczęto (na polecenie dyrektora placówki) postępowanie, które ma wyjaśnić okoliczności całego zdarzenia. Przede wszystkim to, w jaki sposób kobieta weszła na oddział położniczy, a później bez problemu opuściła budynek. Wstępne ustalenia w tej sprawie mają być znane w przyszłym tygodniu.
Rzecznik szpitala Leszek Gora powiedział TVN24, że w szpitalu jest ochrona a budynek zamykany na noc. Odwiedzający pacjentów mogą jednak wejść przez działający całą dobę szpitalny oddział ratunkowy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24