Aktywiści zablokowali wyjazd tira z drewnem z Puszczy Białowieskiej w okolicach Hajnówki. Natychmiast zareagowali strażnicy leśni, którzy użyli wobec nich siły. Z miejsca akcji usunęli dziennikarzy.
Grupa około 30 aktywistów z Greenpeace postanowiła po południu zablokować wyjazd tira z drewnem z Puszczy Białowieskiej.
- Rozłożyli transparenty, przywieźli specjalne metalowe rury, do których się przyczepili, w związku z tym nie było możliwości, aby tir ruszył - relacjonowała reporterka TVN24 Anna Borkowska-Minko.
Dodała, że natychmiast zareagowała straż leśna.
- Leśnicy zaczęli niektórych aktywistów przytrzymywać, przygniatać do ziemi i dzwonić na policję - relacjonowała reporterka TVN24.
- Jesteśmy oskarżeni, że nielegalnie blokujemy wywóz drewna. To jest nieprawda, bo Trybunał (Sprawiedliwości Unii Europejskiej - red.) jasno mówi, że drewno powinno zostać w lesie. (...) Uważamy, że prawo jest łamane przez leśników (...) My i moi koledzy z różnych innych krajów zostaliśmy powaleni. Brutalnie zostałem przygnieciony kolanem w głowę. (..) Teraz jesteśmy przygnieceni, czekamy na przyjazd policji - mówił w rozmowie z reporterką jeden z aktywistów.
Zakaz wejścia dla dziennikarzy na teren akcji
W pewnym momencie dziennikarze zaczęli być usuwani przez leśników z miejsca akcji.
- Próbowaliśmy rejestrować ewentualne naruszania czy łamanie prawa, natomiast w pewnym momencie zostaliśmy siłą wyproszeni z tego miejsca - relacjonowała reporterka TVN24. Dodała, że leśnik, który wyprowadzał dziennikarzy, zakazał wejścia na teren akcji.
- Teren jest objęty okresowym zakazem wstępu. Ktokolwiek wejdzie nieuprawniony na ten teren popełnia wykroczenie - powiedział strażnik. - Proszę wyjść, bo inaczej w stosunku do pana zostaną użyte środki przymusu bezpośredniego. Deklaruje pan wyjście z terenu objętego zakazem? - mówił strażnik leśny do operatora TVN24, wypraszając go z miejsca akcji. - Proszę zostawić operatora - mówiła reporterka TVN24 Anna Borkowska-Minko.
- Wzywałem pana do opuszczenia tego terenu. Pan się nie zastosował - mówił strażnik.
Wyznaczona została strefa dla mediów oddalona o około 200 metrów. - Na miejsce przyjechała policja. Widzę co najmniej pięć policyjnych samochodów - mówiła około godz. 14.30 reporterka. - W pewnym momencie słyszeliśmy głośne krzyki aktywistów, to brzmiało trochę tak, jakby byli po prostu siłą odrywani od tego samochodu. Były też takie momenty, kiedy po prostu widzieliśmy osoby, które biegły przez las i w pewnym momencie były zatrzymane przez strażników leśnych - dodała.
Drzewo zostaje w Puszczy
Po około czterech godzinach blokada tira przez aktywistów została zakończona. Krzysztof Cibor z Greenpeace Polska poinformował w komunikacie, że postulaty ekologów zostały spełnione. Firma, do której miało trafić drzewo, zdecydowała się rozładować ciężarówkę i zostawić je w Puszczy.
"Wierzę, widząc zaangażowanie obrońców Puszczy stąd, całej Polski i innych krajów Europy, że uda nam się powstrzymać niszczenie naszego wielkiego skarbu i uczynić całą Puszczę parkiem narodowym. Dzisiejsza akcja to mały krok do – miejmy nadzieję – dużej zmiany" - oświadczył Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24