Biskup Piotr J. uzgodnił z prokuratorem wysokość kary za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym, o co jest oskarżony. Duchowny zgodził się na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 2,4 tys. zł grzywny i 4 tys. na Fundusz Pomocy Postpenitencjarnej oraz 4-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Sąd ma ogłosić wyrok w piątek.
Wcześniej biskup wnosił o karę 8 miesięcy ograniczenia wolności i czterech lat zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów. W razie skazania w trybie dobrowolnym przez osiem miesięcy miał wykonywać prace społeczne. Jednak sąd nie zgodził się na zaproponowaną przez biskupa karę i nie przychylił się do uproszczonego trybu. Jednocześnie wyznaczył datę rozprawy na 23 stycznia. Dziś, podczas niejawnej części procesu, biskup przedłożył nową propozycję kary.
- Kryzys, który przeżywam ma konsekwencje prawne i właśnie je ponoszę. Oby ten kryzys był dla mnie okresem wzrostu w człowieczeństwie, kapłaństwie i biskupstwie - mówił duchowny w ostatnim słowie.
Prokurator: oskarżony stracił zaufanie społeczne
Prokurator Tomasz Dems powiedział, że kara musi być adekwatna do wszystkich przesłanek kodeksowych. - Stopień społecznej szkodliwości czynu był znaczny. Oskarżony przyznał, że odcinek drogi, jaki przejechał tego dnia, był długi - dodał. - Przypadek, los czy opatrzność boska - w zależności od światopoglądu - spowodował, że na drodze oskarżonego stanęła latarnia, a nie człowiek - podkreślił oskarżyciel zauważając, że oskarżony duchowny "jak każdy obywatel miał świadomość zakazu jazdy po alkoholu i rażąco naruszył te reguły".
- Wydaje się, że oskarżony w pełni zrozumiał naganność swego czynu. Wydaje się, że poniósł karę - całkowicie lub w części stracił zaufanie społeczne. Długi przed nim okres i ciężka praca, aby to zaufanie odzyskać - ocenił Dems.
Obrońca: Biskup zachował się, jak nikt nigdy dotąd
Adwokat biskupa J. Piotr Skwarzyński mówił w sądzie, że rolą mediów nie powinno być wydawanie wyroków, ale informowanie. - Zachował się, jak nikt nigdy dotąd - złożył oświadczenie z publicznymi przeprosinami i wyraził wolę poddania się karze - a taki czyn popełniali i posłowie, i inne osoby publiczne. Nikt się tak nie zachował, a media tego nie doceniły - powiedział o biskupie. Sąd postanowił odroczyć wydanie wyroku do 25 stycznia.
Z 2,5 promila uderzył w latarnię
20 października 57-letni biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej stracił panowanie nad autem i uderzył w latarnię. Do wypadku doszło w Warszawie. Badanie na zawartość alkoholu w organizmie wykazało ponad 2,5 promila. Dwa dni później duchowny wydał oświadczenie, w którym przyznał się do prowadzenia auta pod wpływem alkoholu i oddał się do dyspozycji papieża. "Nie powinienem kierować samochodem pod wpływem alkoholu" - napisał hierarcha. Przeprosił wszystkich, których zgorszył swoim czynem, w szczególności wiernych archidiecezji, których zaufanie zawiódł. "To jednak się stało, dlatego też oddaję do dyspozycji Ojca Świętego moją posługę biskupa pomocniczego archidiecezji warszawskiej" - napisał biskup. Zapewnił też, że chce jak najszybciej skorzystać ze specjalistycznej pomocy.
Przyznał się do zarzucanego czynu
Biskup został przesłuchany i złożył wyjaśnienia. Przedstawiono mu zarzut prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości. Biskup przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
Autor: MON/jaś / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24