W Polsce nie ma osób i funkcji publicznych, wobec których nie można stosować podsłuchów - mówi tvn24.pl Marek Biernacki, koordynator służb specjalnych. Ale, żeby zgodnie z prawem inwigilować prezesa NIK, służba antykorupcyjna najpierw musiała uzyskać zgodę prokuratora i sądu.
Obszerne cytaty z podsłuchanych rozmów prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego oraz szefa klubu parlamentarnego PSL Jana Burego stanowią ważną część wniosków o uchylenie im immunitetów.
Nie ma funkcji publicznych, które byłyby wyłączone spod kontroli operacyjnej. Marek Biernacki, minister - koordynator służb specjalnych
Trafiły one do Sejmu 31 sierpnia. Prokuratorzy pilnie strzegą tajemnicy, jak długo obaj "figuranci" (w języku służb to osoby rozpracowywane - red.) byli podsłuchiwani.
- Z lektury wniosków można wywnioskować, że podsłuch działał tylko w 2013 roku - twierdzą dwaj nasi rozmówcy, którzy poznali dokumenty.
Jawne, ale niejawne
Te trafiły do Sejmu ale opinia publiczna jeszcze ich nie poznała. Choć same podsłuchy zostały "odtajnione" przez szefa CBA Pawła Wojtunika, to wnioski nadal chroni tajemnica śledztwa. Zgodę na zapoznanie się z nimi otrzymali Kwiatkowski i Bury, a także posłowie zasiadający w Komisji Regulaminowej Sejmu. Parlamentarzyści będą nad nimi dyskutować, a później skierują pod obrady całego parlamentu.
- Posiedzenie, na którym zdecydują o ewentualnym odebraniu immunitetów prezesowi NIK i szefowi klubu ludowców, będzie zamknięte dla opinii publicznej. Właśnie przez obowiązek zachowania tajemnicy śledztwa - usłyszeliśmy w Kancelarii Sejmu.
Prokuratura: legalne podsłuchy
W całej sprawie chodzi o podejrzenie popełnia dość banalnego przestępstwa - "przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków", czyli art. 231 Kodeksu Karnego. To przestępstwo zagrożone jest maksymalną karą do trzech lat więzienia i policja oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie mogłyby w ramach takiego postępowania stosować podsłuchów.
- W tym wypadku były one stosowane zgodnie z art. 17 ustawy o CBA. Daje on służbom prawo zastosowania podsłuchów. Na wszystkie zgodę wydawał sąd. Prokurator formułując wnioski o uchylenie immunitetów oparł się nie tylko na podsłuchach – wyjaśnia Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej.
I dodaje: - Materiał dowodowy to także zeznania świadków, pracowników NIK, analiza dokumentów Izby, w tym wyników postępowania pokontrolnego rzeszowskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli.
"Krok po kroku"
Prokurator krok po kroku weryfikował treść podsłuchów. Nieoficjalnie wiadomo, że Krzysztof Kwiatkowski nie był oryginalnym celem podsłuchujących agentów. Ci monitorowali telefon posła Jana Burego, gdyż podejrzewali go o popełnienie szeregu przestępstw, w tym korupcyjnych.
Gdy agenci usłyszeli rozmowy Kwiatkowskiego i stwierdzili, że tu również może dochodzić do przestępstw, skierowali wnioski do prokuratury i sądu o tzw. zgody następcze.
Co to oznacza? - Jeśli podsłuchuje się kogoś, bo podejrzewa się go o korupcję a podczas rozmów wychodzi na jaw morderstwo, to najpierw należy uzyskać zgodę sądu. Jeśli takiej zgody nie będzie, materiał nigdy nie będzie mógł zostać uznany za dowód - mówi w rozmowie z tvn24.pl doświadczony prokurator.
Analiza sądu
Zgodnie z prawem podsłuch założony przez CBA może trwać 3 miesiące. Wniosek o jego przedłużenie o kolejne trzy miesiące, który składa szef Biura, musi najpierw uzyskać akceptację prokuratora generalnego. Dopiero wtedy trafia do sądu, do którego należy ostateczna decyzja.
Mimo jasnych zapisów prawa, po tym jak portal tvn24.pl ujawnił, że katowicka prokuratura skierowała wnioski o uchylenie immunitetów Kwiatkowskiemu i Buremu, w świecie polityki wybuchła dyskusja, czy można inwigilować konstytucyjne organy państwa, takie jak prezes NIK.
- Nie ma funkcji publicznych, które byłyby wyłączone spod kontroli operacyjnej – odpowiada Marek Biernacki, koordynator służb specjalnych w rządzie Ewy Kopacz. I dodaje: - Są tylko katalogi określonych spraw jak np. tajemnica spowiedzi, tajemnica adwokacka czy dziennikarska, w których nie można podsłuchu wykorzystać.
Biernacki tłumaczy, że "to niezawisły sędzia uznaje, że istnieją przesłanki do podsłuchiwania". - Prawo w tej sprawie jest czytelne. W śledztwie ws. NIK o kontroli operacyjnej decydował sąd - kwituje minister.
"Służby wypełniły swój obowiązek prawidłowo"
Także w rozmowie z Konradem Piaseckim w "Kontrwywiadzie" RMF FM Marek Biernacki zapewnił, że założenie podsłuchu na telefonie Krzysztofa Kwiatkowskiego było zgodne z prawem. Stwierdził, że służby zachowały się w tej sprawie profesjonalnie, a postępowanie jest toczone pod nadzorem prokuratury.
Biernacki wyjaśnił, że sprawa Kwiatkowskiego, była zrealizowana już rok temu. Jak mówił akta sprawy leżały nie w CBA, ale w prokuraturze. Zaś prokuratura dopiero teraz złożyła wniosek o uchylenie immunitetu.
Biernacki pytany, czy mogą kryć się za tym pobudki polityczne, odpowiedział: - Nie, aż tak bym nie generalizował. Nie chciałbym generalizować, chociaż pechowo staje się, że z wyborami parlamentarnymi pokrywają się wybory na prokuratora generalnego.
Biernacki nie odpowiedział wprost, czy służby informowały premiera o inwigilacji Kwiatkowskiego. - Są informacje klauzulowane. Ja mogę powiedzieć panu, że służby wypełniły swój obowiązek prawidłowo - uciął.
Jego zdaniem, gdyby premier oczekiwała dymisji szefa NIK, to byłoby to "zamieceniem afery pod dywan przez PO."
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl), Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl